menu

Radosław Cierzniak: Strachan preferuje grę po ziemi, odchodzi od stylu "kopnij i biegnij" [WYWIAD]

7 października 2015, 14:08 | Bartosz Karcz/Gazeta Krakowska

Radosław Cierzniak trzy lata grał w Dundee United. Bramkarz Wisły Kraków wie zatem, czego mogą spodziewać się Polacy jutro w Glasgow.

Radosław Cierzniak
Radosław Cierzniak
fot. Andrzej Banaś / Gazeta Krakowska

Agnieszka Radwańska już w ćwierćfinale China Open

Czego piłkarze Nawałki powinni obawiać się najbardziej przed rewanżem w Szkocji?
Powinni spodziewać się niezwykle trudnego meczu. Szkoci mają świadomość, że ciągle mają szansę na awans do mistrzostw Europy. W tym meczu szanse obu zespołów są porównywalne, choć Szkoci mają tę przewagę, że grają u siebie. A jak pokazuje historia, oni na swoim terenie nie przegrywają zbyt często. Jestem pewien, że szkoccy kibice stworzą świetną atmosferę. Na stadionie w Glasgow nie gra się łatwo. Trzeba nastawić się zatem na bardzo ciężki mecz i przede wszystkim na walkę. Jestem jednak pewien, że nasi reprezentanci zdają sobie z tego doskonale sprawę.

Zespół szkocki to przede wszystkim zlepek zawodników z lig angielskich plus wybijający się piłkarze z Celticu Glasgow. Można powiedzieć, że to taka typowa wyspiarska drużyna?
Większość tych zawodników gra w Anglii. Poziom szkockiej reprezentacji nie jest słaby. W dodatku siłą tej kadry jest Gordon Strachan. On trochę zmienia styl szkockiej drużyny. To jest trener, który preferuje bardziej grę po ziemi, odchodzi od stylu "kopnij i biegnij". To widać po grze Szkotów. To nie jest dla mnie zaskoczenie, bo pamiętam Strachana jeszcze z Celticu. Tam też preferował właśnie taki styl gry.

Prezes PZPN Zbigniew Boniek twierdzi, że im dłużej utrzymywać się będzie remis, tym nasze szanse będą rosły, bo Szkoci muszą się odsłonić. Pan podpisałby się pod taką tezą?
Trzeba pamiętać, że mecz trwa 90 minut, a Szkoci będą bardzo zdeterminowani. Potrafią walczyć do końca. Mają też świadomość, że jak przegrają, to jest po nich. To będzie rodziło jednak dodatkową presję i może to być lekki atut naszej drużyny.

W szkockiej bramce stoi David Marshall. Jaki to jest bramkarz? Jakie ma atuty?
Chyba ze dwa sezony temu był uznawany za jednego z najlepszych bramkarzy w lidze angielskiej. To bardzo solidny bramkarz. Popełnia mało błędów. Bardzo pomaga zespołowi, wprowadza spokój w szeregi obronne. Nie jest to może wybitny golkiper, ale solidny fachowiec na swojej pozycji.

Biorąc pod uwagę sytuację polityczną na Wyspach Brytyjskich, reprezentacja jest dla Szkotów czymś wyjątkowym?
Owszem, piłka nożna jest tam czymś wyjątkowym. I tak samo podchodzi się do reprezentacji. Jestem pewien, że tam już panuje przedmeczowa gorączka. To będzie wielkie święto dla całej Szkocji. Wszyscy będą tym meczem żyli. Będą go oglądać w pubach, w domach, oczywiście na stadionie, wszędzie. My w Polsce pewnie tego nie zauważymy, ale nasi piłkarze, jak tylko zjawią się w Szkocji dzień przed meczem, od razu poczują atmosferę wielkiego piłkarskiego święta.

To wynika z kultury kibicowania na Wyspach Brytyjskich?
Tak, mentalność Szkotów i Anglików niewiele się różni pod tym względem. Chodzenie na mecze na Wyspach Brytyjskich jest tradycją przenoszoną z pokolenia na pokolenie. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że tak jak u nas jest tradycja chodzenia do galerii handlowych w weekend, tam idzie się na stadion.

Poziom ligi szkockiej jest znacznie niższy niż angielskiej. Czy można jednak powiedzieć, że to taka brytyjska liga w starym, dobrym stylu?
Jeśli chodzi o otoczkę, na pewno tak, choć poziom idzie w dół. Spowodowane jest to m.in. tym, że od kilku lat w lidze nie ma Rangersów. Ich rywalizacja z Celtikiem napędzała koniunkturę i po prostu pieniądze do klubów. Mogły one sobie pozwolić na więcej. O tym, że liga szkocka jest coraz słabsza, świadczy m.in. to, jak zespoły z tej ligi radzą sobie w europejskich pucharach. Nawet Celtic teraz nie jest już w stanie sprowadzać takich piłkarzy, którzy zapewnialiby temu klubowi awans do Ligi Mistrzów. Jeszcze kilka lat temu Celtic był w stanie ściągać piłkarzy za pięć-siedem milionów funtów, a teraz za powiedzmy za dwa.

Dominacja Celticu też nie pomaga temu klubowi w rozwoju?
Ta dominacja powoli przestaje być taka bezsporna. Zbroi się np. Aberdeen. Ściągają coraz lepszych zawodników i powoli doganiają Celtic. W obecnej sytuacji Aberdeen będzie moim zdaniem w stanie nawiązać walkę z Celtikiem i być może nawet zdobyć mistrzostwo.

Pański były klub Dundee United przeżywa spore problemy.
Bardzo słabo to wygląda. Przewidywałem, że tak będzie. Od dłuższego czasu były tam cięcia w budżecie. Klub brał coraz tańszych i młodszych zawodników. A w oparciu o samych młodych graczy nie da się zbudować zespołu, który nawiązałby walkę z Celtikiem. Klub w ostatnich latach zarobił spore pieniądze, ok. 10 milionów funtów na transferach, ale nie można wszystkich zysków zabierać do swojej kieszeni, jak robią to właściciele Dundee United, rodzina Thompsonów. Wiem, że wielu kibiców ma to za złe właścicielom, że w taki sposób prowadzą klub. Sytuacja jest trudna, ostatnio zwolnili trenera. Myślę, że przez najbliższe kilka lat Dundee United będzie miało problemy. M.in. z tego powodu nie chciałem tam zostać. Czułem, że taka sytuacja może mieć miejsce.

Wspomnienia Pan jednak pewnie ma też miłe. Np. klimat derbów Dundee można porównać do tych krakowskich?
Jak najbardziej. Może z liczbą widzów na trybunach nie, bo jednak w Krakowie jest więcej kibiców, ale sama atmosfera meczu jest podobna. Zarówno rywalizacja w derbach Krakowa, jak i Dundee ma swój magiczny klimat. A co do innych wspomnień ze Szkocji to sporo było takich momentów, które zapadły w pamięć. Przez dwa sezony byliśmy w finałach czy to ligi szkockiej, czy to Pucharu Szkocji. Tam do takich rozgrywek podchodzi się zupełnie inaczej niż u nas. To jest coś ważnego, wyjątkowego. Coś, co było dużym przeżyciem i to mimo że tych finałów nie udało się nam wygrać. Cały czas też mieliśmy szansę na to, żeby zakwalifikować się do Ligi Europy.

Utrzymuje Pan kontakt ze Szkotami?
Cały czas jestem w kontakcie ze sztabem szkoleniowym Dundee United. Nasze relacje były lepsze niż przeciętne. Już wiem, że zaraz zacznie się SMS-owanie przed czwartkowym meczem. Pamiętam, że już przed pierwszym spotkaniem Polski ze Szkocją mieliśmy z Jarkiem Fojutem ciężki żywot w szatni, ale na szczęście Szkoci nie wygrali, bo przez tydzień pewnie byłoby jeszcze trudniej. Remis był wtedy sprawiedliwy i nie było później tak źle. Na pewno będę też w kontakcie z Andrew Robertsonem, z którym graliśmy razem w Dundee. On jest teraz piłkarzem Hull City, a choć nie grał w ostatnim meczu z Niemcami, to wiem, że jest graczem, na którego Strachan stawia, więc może wskoczyć do składu na spotkanie z Polską.

Gazeta Krakowska


Polecamy