menu

Celeban: Z całym szacunkiem dla innych - Śląsk jest najlepszą drużyną w Polsce

6 maja 2012, 23:14 | Jakub Guder/Gazeta Wrocławska

- W ciągu tygodnia odwróciliśmy wszystkie przeciwności losu. Wygraliśmy trzy mecze i zostaliśmy mistrzem Polski. Trzeba mieć do nas szacunek.- mówi Piotr Celeban, obrońca nowego mistrza Polski.

Śląsk Wrocław fetował mistrzostwo na stadionie Wisły Kraków - poprzedniego mistrza
Śląsk Wrocław fetował mistrzostwo na stadionie Wisły Kraków - poprzedniego mistrza
fot. Ryszard Kotowski/Ekstraklasa.net

Jak smakuje tytuł?
Cudownie. Tak naprawdę jeszcze to do nas nie dotarło. Być może wieczorem jak te wszystkie emocje opadną, zdamy sobie dopiero sprawę, że jesteśmy mistrzami Polski. Teraz trzeba się cieszyć i świętować.

Mistrz Polski 2012 w CV. To brzmi dumnie.
Mistrzem Polski nie zostaje się co roku. Powiedzmy sobie szczerze - przez ostatnie miesiące nie graliśmy rewelacyjnie. Mieliśmy ciężkie mecze, bardzo dużo kontuzji, przydarzały się czerwone kartki, tak jak mi w tym pechowym spotkaniu z Lechem. Teraz - w ciągu tygodnia - odwróciliśmy wszystkie przeciwności losu. Wygraliśmy trzy mecze i zostaliśmy mistrzem Polski. Trzeba mieć do nas szacunek.

Wrocławscy kibice się cieszą, ale pozostali powiedzą, że to słaby mistrz.
Przez ostatnie dwa lata zdobyliśmy najwięcej bramek, wygraliśmy też najwięcej spotkań. Z całym szacunkiem dla innych - muszą powiedzieć, że jesteśmy najlepszą drużyną w Polsce. Patrząc realnie - zdobyliśmy w tym sezonie najwięcej punktów, więc byliśmy najlepsi.

W drużynie mistrza Polski nie ma ani jednego piłkarza, który zagra na Euro 2012. Można powiedzieć, że ten wynik to rodzaj rewanżu na Franciszku Smudzie?
Każdy trener ma swoją koncepcję, dobiera zawodników według własnego widzimisię. Ja w tej chwili jadę do Szczecina świętować z żoną i niedawno narodzonym synem. Dla mnie to się liczy. To, że nie ma mnie w kadrze jest mi obojętne, bo tak naprawdę nigdy nie dostałem szansy. Byłem na dwóch zgrupowaniach, alby były to składy krajowe więc nigdy nie liczyłem, że dostanę powołanie. Teraz mam to gdzieś - idę świętować (śmiech).

Byliście zaskoczeni zmianą bramkarza rywali w przerwie?
Nie. Już po zderzeniu z Waldkiem Sobotą, Pareiko doznał jakiejś kontuzji. Ale to nie ma znaczenia. Nawet gdyby bronił, to przy strzale Roka Elsnera moim zdaniem nie miałby szans.

Czy ten sukces przybliża Pana jakoś do tego, żeby zostać we Wrocławiu na kolejny sezon?
Mój kontrakt kończy się w czerwcu. Do dzisiaj nie dostałem od klubu żadnej oficjalnej propozycji na piśmie. Do tej pory to były rozmowy w cztery oczy, ale ostatnio - gdy przyjechał mój menadżer - wyglądało to tak, że ja mówię swoje, Śląsk swoje, a ja tak naprawdę nie wiem nawet, czy rada nadzorcza zatwierdziła tę propozycję. Ja obiecałem prezesowi, że do końca kwietnia nie podpiszę z nikim kontraktu, a do dzisiaj się nikt nie odezwał. Żadnej umowy nie podpisze też do 10. maja bo teraz jedziemy na galę do Warszawy, a potem jadę do żony i syna. Wychodzi jednak na to, że to był mój ostatni mecz. Trudno - życie toczy się dalej. Wszystko na spokojnie przeanalizuje z moim menedżerem. Nie czas na dywagacje, gdzie będę grał. Czas na świętowanie.

Gazeta Wrocławska