Brzyski dla Ekstraklasa.net: Wiedzieliśmy, że w końcu pękną
Legia pewnie pokonała u siebie Zawiszę Bydgoszcz 3:0. Meczu do szczególnie udanych ze swojej strony nie może zaliczyć Tomek Brzyski, który, choć bardzo się stara, jest w zdecydowanie gorszej formie niż jesienią.
Wszyscy mówili, że Legia gra kiepskie drugie połowy meczów, to dla odmiany zagraliście słabą pierwszą.
Już nie przesadzajmy z tym, że taką kiepską. Zagraliśmy nieźle, ale nie mogliśmy strzelić bramki. Wy myślicie, że jak ktoś nie strzela bramki w pierwszej połowie, to słabo gra. Tak nie jest. Przyjechała drużyna, która się broniła i wychodziła w kontrataku. Dążyliśmy do tego, żeby strzelić bramkę, nie udało się w pierwszej połowie, ale wiedzieliśmy, że w końcu ta drużyna pęknie i stało się. Szybko strzelone dwie bramki i już było pozamiatane.
W pierwszej połowie, to trochę biliście głową w mur. Zawisza był zamknięty na swojej połowie, ale nie mogliście znaleźć na nich sposobu.
Nie mogliśmy znaleźć recepty na pierwszą połowę, żeby zdobyć bramkę. Ale graliśmy konsekwentnie, oczywiście zdarzyły nam się błędy, po których mogliśmy w pierwszej połowie stracić bramkę. Niestety złe było nasze zachowanie, bo zamiast przytrzymać piłkę, to żeśmy oddali ją przeciwnikowi. Oni kopnęli dwa razy do przodu i mieli stuprocentową sytuację, tak nie może być. Mogliśmy schodzić na przerwę przegrywając.
Pomimo tych paru waszych błędów i sytuacji Zawiszy, to chyba nie zawiesili wysoko poprzeczki.
No nie, widać, że przyjechali tutaj się bronić i próbować szansy z kontrataku. Drużyny, które przyjeżdżają na Łazienkowską nie odkryją się, bo wiadomo jakby to się skończyło. Dzielnie się bronili, ale... (śmiech)
Zostanie już do końca ta przewaga 10 punktów do końca rundy?
Jesteśmy pewni. Jedziemy do Zagłębia po trzy punkty i innej opcji nie ma. Zobaczymy jak będzie, oni też będą chcieli ten mecz wygrać. My zrobimy wszystko, żeby trzy punkty wyjechały razem z nami.
Zagłębie to niewygodny przeciwnik. Zawisza ma dość pewne miejsce w pierwszej ósemce, a Zagłębie musi odbić się od dna i walczyć o życie.
Zgadza się, ale to oni bardziej będą grali nerwowo, bo oni muszą wygrywać, żeby walczyć o utrzymanie. My będziemy grali swoje i zobaczymy co będzie. Mam nadzieję, że wywieziemy stamtąd trzy punkty.
Jesteś w zasadzie jedynym lewym obrońcą w klubie, poza Alanem. Grasz cały czas, nie czujesz się już zmęczony? Nie masz zmiennika.
Zostałem sam, ale klub zrobi wszystko żebym miał rywalizację i na pewno pierwszym transferem będzie lewy obrońca. Jeżeli mi się coś stanie, to przecież musi mnie ktoś zastąpić. Na razie takiego zawodnika nie ma.
I do letniego okienka transferowego nie będzie. Jak się czujesz kondycyjnie?
Robię swoje i mam nadzieję, że obejdzie się bez kontuzji i do końca dotrwam.
W Warszawie rozmawiał Marek Koktysz / Ekstraklasa.net