Brzydki mecz w Ząbkach. Dolcanowi i GieKSie tym razem strzelać nie kazano
Dolcan i GKS zagrały poniżej oczekiwań. Akcji było dzisiaj jak na lekarstwo, a obu stronom nie udało się znaleźć recepty na bramkarza przeciwnika. Spotkanie w Ząbkach zakończyło się bezbramkowym remisem.
fot. Łukasz Łabędzki
Pierwsza połowa wielkim widowiskiem nie była. Bliżej jej do partii szachów niż do spektaklu, od którego aż trudno oderwać wzrok. Zarówno Dolcan, jak i GKS nie było bardzo chętne do rozkręcenia zabawy, a to, co robiły, najłatwiej określić jako badanie terenu. Jedni tracili futbolówkę, drudzy potrafili się odwdzięczyć po chwili tym samym i tak negatywne aspekty spotkania można by mnożyć, ale nie zapominajmy także o plusach. A te były takie, że obie strony potrafiły stworzyć zagrożenie pod bramką rywali. Momentami wyglądało to jako tako, ale jak to mówią, lepszy rydz niż nic.
Gospodarzy nieźle poczynali sobie w pierwszym kwadransie, a właściwie czynił to Zjawiński. Najpierw jego strzał głową został zablokowany, a później napastnik gospodarzy uderzył z rzutu wolnego tuż obok dalszego słupka bramki strzeżonej przez Budziłka. Obudzili się w końcu goście, a to za sprawą Gancarczyka, który świetnie zabrał się z piłką, wpadł w pole karne, ale z jego strzałem bardzo dobrze poradził sobie Humerski.
Parę minut później zza pola karnego próbował Pitry, ale uderzał bardzo niecelnie. Inicjatywę ponownie chcieli przejąć gospodarze i znów za sprawą Zjawiniśkiego. Zawodnik Dolcanu dostał podanie od Piesia, ale strzelił jedynie niecelnie. Po minucie swoich sił spróbował Sierpina, który zdołał przedryblować kilku rywali, ale jakby postanowił podać któremuś z partnerów zamiast strzelać, to byłoby to z większym pożytkiem dla zespołu z Ząbek.
Drugą odsłonę spotkania mocno zaczęli piłkarze Dolcanu. Jakubik wrzucił z prawej strony, głową uderzył Zjawiński, a część kibiców na stadionie już widziała piłkę w siatce, tymczasem ona przeleciała obok słupka. Tu nie wyszło, ale po paru minutach mogło być 1:0. Faulowany na środku pola jeden z zawodników gości, sędzia na zasadzie przywileju korzyści pozwolił grać dalej, prawą stroną ruszył Piesio, który po chwili wpadł w pole karne i postanowił zagrać wzdłuż linii końcowej, tylko nie do końca wiadomo, komu chciał wystawić futbolówkę. I znów o odpowiedź gości zadbał Gancarczyk, który ruszył prawą stroną boisko, wpadł w obręb szesnastki i huknął jak z armaty – strzał był jednak niecelny, a gracz GKS-u przypłacił tę akcję kontuzją.
Niespełna 10 minut później swoje umiejętności postanowił pokazać gracz gospodarzy – Rafał Grzelak, który zdecydował się na strzał z dystansu, który ostatecznie był jednak niecelny. Zawodnik Dolcanu zaserwował nam jeszcze jedno piękne uderzenie – tym razem nie Grzelak, a Piesio, który obił swoim strzałem poprzeczkę.
Na tym gospodarze nie poprzestali. Znów pokazał się Zjawiński, który pewnie bramkę by zdobył, gdyby nie fantastyczna interwencja Budziłka. Dolcan gola mógł jednak zdobyć, ale to już w doliczonym czasie gry, jednak znajdujący się w dobrej sytuacji Sierpina strzelił tuż obok słupka.