Bruma: Zapracuję na kolejną szansę
- Chciałbym grać w każdej kolejce dziewięćdziesiąt minut, bo jestem ambitnym piłkarzem. Zawsze, kiedy wybiegasz na boisko, forma i pewność siebie rośnie - mówi Marciano Bruma, obrońca Lecha, który zamierza dalej walczyć o miejsce w składzie.
Nie grał Pan w dwóch ostatnich meczach. Miał Pan jakieś problemy ze zdrowiem?
Trener w meczach przeciwko Śląskowi i Cracovii postawił na innych zawodników. Po prostu miał inną koncepcję. Akceptują to. Takie jest życie piłkarza. Czuję się bardzo dobrze, nic mi nie dolega i nie narzekam na formę. Jestem coraz silniejszy, szybszy. Dużo czasu poświęcał mi Luis Mila i powoli odrabiam wszystkie zaległości treningowe.
Cztery mecze, w tym jeden od pierwszego gwizdka sędziego. Jest Pan zadowolony z tego dorobku?
Moim zdaniem nie jest on zły. Oczywiście, chciałbym grać w każdej kolejce dziewięćdziesiąt minut, bo jestem ambitnym piłkarzem. Zawsze, kiedy wybiegasz na boisko, forma i pewność siebie rośnie. Będąc w rytmie meczowym, każdy zawodnik gra nieco lepiej. Zadebiutowałem już zarówno w lidze, jak i Pucharze Polski - to pozytywy mojego pobytu w Poznaniu.
Martwi Pana to, że nie jest zawodnikiem, który co tydzień wybiega w podstawowym składzie?
To trudne pytanie. Gdybym nie grał wcale, nie mógłbym być zadowolony. Ale coś już Lechowi dałem. Chciałbym grać jeszcze więcej. Wiem jednak, że to nasz trener podejmuje decyzje. Muszę je akceptować i nie mam z tym problemu. Będę ciężko trenował i mam nadzieję, że zapracuję sobie na kolejną szansę. Jestem optymistą. Zobaczymy, co się wydarzy.
Zaliczył Pan świetną asystę przy golu Artioma Rudniewa w spotkaniu z Jagiellonią Białystok. To potwierdziło opinie, że dobrze się Pan czuje w ofensywie?
Cóż, myślę, że to dopiero początek, bo chciałbym tych asyst zaliczać jak najwięcej. Przyznaję, że to podanie do Artioma rzeczywiście mi wyszło i cieszę się, że dało gola. Dla mnie to był dobry bodziec do pracy.
W obronie jest sporo zmian, głównie przez kontuzje. Teraz zawodnicy Lecha wyjechali na mecz do Korei Południowej i nie wiadomo, w jakiej formie wrócą. Być może przed Panem znów otwiera się szansa, by zagrać…
Czekam spokojnie na okazję. Miałem nadzieję, że w Krakowie pojawię się na boisku chociaż na kilka minut, ale tak się nie stało. Jestem przekonany, że jak tylko dostanę szansę, to zagram dobrze. Chciałbym dać tej drużynie wszystko, co mam najlepszego. Pokażę swoje umiejętności, ale zdaje sobie sprawę z tego, że muszę być cierpliwy.
Już niedługo przybędzie Panu konkurent na prawej stronie, czyli Marcin Kikut…
Tak, Marcin też mocno pracuje na treningach. Widziałem też, że coraz lepiej czuje się również Manuel Arboleda. Jeśli wszyscy osiągniemy szczyt swojej formy, to obrona będzie silniejsza. Konkurencja jest duża, ale mam przeczucie, że mój moment też nadejdzie.
Dzwonił Pan z gratulacjami do brata, który w barwach Hamburga zagrał cztery razy w podstawowym składzie i zdobył gola?
Akurat nie widziałem spotkania z VfB Stuttgart, w którym Jeffrey strzelił bramkę. Miałem wtedy zajęcia w Lechu. Pamiętałem o tym i rozmawiałem telefonicznie z bratem. Jest bardzo zadowolony, ponieważ zagrał wszystkie swoje mecze od pierwszych minut. Ostatnie tygodnie są dla niego bardzo udane. Cieszę się, że bratu tak świetnie się powodzi.
Rozmawiał Hubert Maćkowiak / Głos Wielkopolski