menu

Krzysztof Danielewicz przed derbami: Dużo będzie zależało od nas samych i zamierzamy z tego skorzystać! [ROZMOWA]

29 kwietnia 2023, 10:40 | Daniel Sałek

- Derby to specyficzny mecz i żeby wygrać, nie zawsze wystarczy lepiej grać w piłkę. Wchodzimy w decydującą fazę sezonu, „poczuliśmy krew”, jeśli chodzi o wejście do baraży – mówi Krzysztof Danielewicz ze Stali Rzeszów. Danielewicz w przeszłości grał m.in. w Zagłębiu Lubin, Ruchu Radzionków, Cracovii, Śląsku Wrocław i Górniku Łęczna.

Krzysztof Danielewicz (z lewej) wie, że derbowy mecz ma wyjątkową wagę.
Krzysztof Danielewicz (z lewej) wie, że derbowy mecz ma wyjątkową wagę.
fot. Paweł Dubiel

Po narodzinach Niko, najpierw strzeliłeś bramkę w sparingu z Stalą Mielec, później w meczu przed własną publiczność w meczu Zagłębiem Sosnowiec – kołyska dla syna to wyjątkowa sprawa i bodziec do dalszej ciężej pracy?
Generalnie narodziny syna dały mi niezłego „powera” i to chyba rzeczywiście odzwierciedlają te bramki, mam nadzieję, że będzie ich więcej.

W ostatnim spotkaniu pauzowałeś za żółte kartki. Wymuszona przerwa bardziej bolałaby, gdyby trafiła się w najbliższy weekend?
Zawsze boli, ale myślę, że rzeczywiście bardziej by bolała, gdybym opuścił derby. Każdy piłkarz czeka na takie spotkania.

[polecany]24784529[/polecany]

W jesiennych derbach przegraliście po szalonym spotkaniu 3:4. W szatni można było odczuć rangę tego spotkania podczas tygodnia? Ponieważ nie gracie tylko o „panowanie” w Rzeszowie, lecz też bardzo ważne punkty, jeżeli chcecie myśleć o miejscu dającym możliwość grania w barażach..
Zgadza się, wchodzimy w decydująca fazę sezonu, „poczuliśmy krew”, jeśli chodzi o wejście do baraży, a dzięki korzystnemu terminarzowi dużo będzie zależało od nas samych i zamierzamy z tego skorzystać.

Przed jesiennymi derbami, można było usłyszeć w waszych szeregach, że do spotkania podchodzicie jak do każdego innego. Nie uważasz, że do derbów się tak nie da? Samo spotkanie podbija „adrenalinę”, a często właśnie takie spotkania wygrywa bardziej zdeterminowana drużyna?
Zgadzam się, że derby to specyficzny mecz i żeby wygrać, nie zawsze wystarczy lepiej grać w piłkę. Często w tych meczach jest więcej walki i spięć, niż w innych meczach. Jednak z doświadczenia wiem, że w głowie piłkarza trzeba to wypośrodkować i po prostu dobrze mentalnie przygotować się do takiego meczu.

Które derby wzbudzały u ciebie największe emocje?
Myślę, że największe emocje generowały derby Krakowa i to te sklasyfikowałbym najwyżej. Chociaż muszę przyznać, że w Rzeszowie też czuć, że derby są blisko i mam nadzieję, że te derby zapamiętam na długo, w pozytywnym sensie oczywiście (uśmiech).

Pracowałeś z trenerem Franciszkiem Smudą. Czym najbardziej zaskakiwał ciebie były selekcjoner?
Trener Smuda najbardziej zaskoczył mnie swoją pamięcią. Jak zaczęliśmy razem pracować w Górniku Łęczna, to powiedział mi, że pamięta mnie z juniorów Zagłębia Lubin, co było dla mnie zaskoczeniem. Trener Smuda potrafił zrobić 30 minutowy trening na skrawku trawy, po którym połowa drużyny wymiotowała. Rzadko się to zdarza.

W Akademii Zagłębia Lubin spotkałeś Piotra Zielińskiego – już wtedy było mówione „Zielu Kot”?
Tak, Piotrek od małolata był kozakiem. Jak miał 15 lat, to już wtedy wypatrzył go trener Smuda i zapraszał raz w tygodniu na trening pierwszej drużyny, a Piotrek wyróżniał się na tle seniorów. „Zielu” już wtedy potrafił strzelać bramki z rzutów wolnych obiema nogami, coś niesamowitego. Świetny piłkarz oraz skromny, fajny człowiek.