Brożek bohaterem Wisły. "Biała Gwiazda" ograła Legię w hicie kolejki
Piłkarze Wisły Kraków wciąż mogą się cieszyć mianem drużyny niepokonanej w tym sezonie. W meczu 11. kolejki T-Mobile Ekstraklasy "Biała Gwiazda" ograła na własnym stadionie Legię Warszawa 1:0. Trzy punkty zapewnił wiślakom gol Pawła Brożka.
Wisła Kraków - Legia Warszawa (ZDJĘCIA)
Komplet kibiców, jaki zasiadł na trybunach przy Reymonta oczekiwał, że drużyna gospodarzy rzuci się do ataku już od pierwszych sekund gry. Tymczasem, to piłkarze Legii od początku rozgościli się w polu karnym rywali. Z czasem coraz śmielej po drugiej stronie boiska poczynać zaczęli sobie gospodarze.
W 8. minucie potężnie z rzutu wolnego uderzał Bunoza. Na nieszczęście dla „Białej Gwiazdy” piłka odbiła się od zawodników ustawionych w murze. Futbolówkę uderzać próbował jeszcze Brożek, ale nie zdołał jej nawet musnąć. Chwilę potem Garguły długim podaniem szukał Chrapek, lecz jego dośrodkowanie pozostawiło wiele do życzenia.
Później było już tylko gorzej. Piłkarze nie raczyli kibiców ani strzałami, ani ciekawymi akcjami. Większość z nich kończyło się przed polem karnym. Zmieniać zaczęło się to dopiero w 20. minucie, kiedy to Brzyski próbował zaskoczyć Miśkiewicza mocnym strzałem z dystansu. Jednak piłka minęła słupek. Niedługo później, fatalny w skutkach dla Wisły mógł okazać się błąd Burligi, który odpuścił krycie i pozwolił, by Żyro wyszedł na czystą pozycję. Jednak legionista posłał piłkę prosto w ręce interweniującego golkipera krakowian.
Z każdą minutą goście czuli się coraz pewniej i to oni kontrolowali przebieg gry. W 33. minucie potwierdził to znakomitym strzałem Brzyski. Po zaskakująco rozegranym rzucie rożnym piłka trafiła przed pole karne na nogę zawodnika Legii, który efektownym strzałem nożycami oddał mocny strzał w światło bramki. Miśkiewicz z największym trudem zdołał odbić piłkę nad poprzeczkę.
Wbrew boiskowej rzeczywistości i statystykom to wiślacy mieli najlepszą szansę na objęcie prowadzenia. W 38. minucie w polu karnym główkował Głowacki, a do piłki dopadł Brożek. Dobrze spisał się jednak Skaba, który już na linii bramkowej złapał futbolówkę.
Później inicjatywę przejęli goście z Warszawy. Podopieczni Jana Urbana raz po raz urządzali sobie trening strzelecki, choć ich strzały zwykle blokowali wiślacy. „Białej Gwiazdy” nie było stać na nic więcej. Nie funkcjonowała gra z kontrataku.
Drugą połowę znakomicie rozpoczęli... kibice "Białej Gwiazdy". Tak głośno przy Reymonta nie było już dawno. Obudziło to piłkarzy. Rafał Boguski mógł wprawić w euforię ponad 32 tysięcy widzów uderzeniem z 6 metrów. Po jego strzale z półobrotu piłka odbiła się jednak od poprzeczki.
W 63. minucie bliski pokonania Miśkiewicza był Dwaliszwili. Golkiper Wisły końcami palców odbił piłkę za końcową linię boiska. Dziesięć minut później przez utratą bramki uratował wiślaków Głowacki. Po zagraniu z prawej strony Dwaliszwili z bliskiej odległości mógł umieścić piłkę w siatce, ale kapitan „Białej Gwiazdy” ofiarnie zablokował jego strzał. Zresztą zabawa w polu karnym Wisły trwała w najlepsze. Legioniści podawali, dośrodkowywali, strzelali, a krakowianie ograniczali się do bronienia wyniku i ślepo ufali w nieskuteczność gości ze stolicy.
Wbrew wszystkiemu, w 82. minucie do wybuchu radości na trybunach doprowadził Paweł Brożek. Po prostopadłym podaniu od Garguły, snajper Wisły pomknął w kierunku bramki Skaby i gdy znalazł się sam na sam z bramkarzem gości pewnym strzałem zagwarantował swojej drużynie prowadzenie.
Goście chcieli jeszcze uratować choćby remis. Jednak ich ataki i starania, podobnie jak w przeciągu całego spotkania, nie przynosiły efektów w postaci goli. Co więcej, to Wisła mogła podwyższyć prowadzenie. Już w doliczonym czasie gry bramkę zdobyć mógł Guerrier, ale Skaba zdołał odbić piłkę na rzut rożny.
Ostatecznie to wiślacy okazali się lepsi krakowsko-warszawskim starciu. Nagrodzili tym samym wokalne wysiłki podejmowane przez kibiców, którzy stadion wypełnili po brzegi.