Broń Radom pokonała LKS Promna 2:0. Zgrzyt na linii klub - MOSiR
Piłkarze czwartoligowej Broni Radom pokonali LKS Promna i wskoczyli na drugie miejsce w tabeli. Niewiele brakowało, a do tego spotkania by nie doszło.
Broń Radom - LKS Promna 2:0 (0:0)
Bramki: Imiela 50, Leśniewski 70
Broń: Kula - Korcz (75 Góźdź), Wojciech Kupiec, Dawid Sala (46 Więcek), Kventsar, Leśniewski, Załęcki, Imiela, Wicik, Nowosielski, Putin (75 Niemyjski)
Promna: Domański - Oparcik, Kępka, Dąbrowski, Dubina (90 Węglicki), Trzaska, Bouchniba, Kulej, Zakrzewski (80 Kasperek), Kobylarczyk (46 Wydra), Miałkowski (83 Machalski)
Radomska Broń zagrała bez swojego najlepszego strzelca, Kamil Czarnecki pauzował za kartki. Nie licząc Wiktora Kupca i Przemysława Nogaja, którzy wypadli z gry na dłużej, trener radomian miał do dyspozycji wszystkich graczy. Szkoleniowiec musiał jednak w taki sposób rotować składem, aby sił starczyło na maraton meczów ligowych i pucharowych, które Broń rozgrywa co 3-4 dni.
Jeśli chodzi o stronę sportową, to w pierwszej połowie Broń zagrała bardzo słabo. Jedną bardzo dobrą okazję do zdobycia gola miał Maciej Załęcki, ale potem to ekipa z Promnej mogła dwukrotnie trafić do siatki.
Dopiero po przerwie Broń szybko zdobyła gola. Po dośrodkowaniu, Adam Imiela strzałem po ziemi, dał drużynie prowadzenie w 50 minucie.
Dzięki strzelonej bramce, Broni grało się dużo łatwiej, mniej nerwowo.
W 70 minucie dośrodkowanie Piotr Nowosielskiego ładnym strzałem zamknął Dominik Leśniewski. W 83 minucie Maksim Kventsar dostał drugą żółtą kartkę i Broń kończyła w osłabieniu. Arbitrowi zabrakło konsekwencji i odwagi, bo chwilę wcześniej za podobny faul, kartkę dostał Kamil Oparcik, ale miał już żółtą kartkę i sędzia go oszczędził.
- To nie był najlepszy mecz w wykonaniu, ale liczą się punkty i tu styl nie będzie odgrywał żadnego znaczenia - mówi trener Broni, Artur Kupiec.
- Szkoda, że nie udało się w pierwszej połowie wykorzystać sytuacji. Niemniej plamy nie daliśmy - powiedział Marcin Sikorski, trener Promnej.
Niewiele brakowało, a mecz w ogóle nie doszedłby do skutku.
- Pracownicy MOSiR otrzymali ustne polecenie prezesa ośrodka, Grzegorza Janduły, aby nie wydawać kluczy do obiektu. Nie mieliśmy dostępu do telebimu, nie mogliśmy otworzyć kas. Przepraszam kibiców, za niedociągnięcia, ale nie były one z naszej winy - tłumaczył Piotr Kalinkowski, członek zarządu Broni.