Bramki dopiero w rzutach karnych, Liga Europy dla Sevilli! Benfica przegrała kolejny finał
Regulaminowy czas gry i dogrywka nie przyniosły rozstrzygnięcia, zwycięzcę tegorocznej Ligi Europy wyłonił więc konkurs rzutów karnych. A te lepiej egzekwowali piłkarze Sevilli. W zespole Benfiki pomylili się Oscar Cardozo i Rodrigo.
Zobacz więcej zdjęć z finału Ligi Europy!
Benfica rozpoczęła to spotkanie bardziej agresywnie, jakby wiedziała, że aby przełamać niemoc w meczach finałowych musi dać z siebie dwa razy więcej niż zwykle. Wysoki pressing nie przynosił jednak skutku, bowiem piłkarze Sevilli chyba przewidzieli, że rywal właśnie w taki sposób będzie chciał rozpocząć to spotkanie. W efekcie przez dłuższy czas nie oglądaliśmy wielu akcji podbramkowych, zupełnie jakby atuty obu drużyn w stu procentach się neutralizowały. Owszem, były jakieś pojedyncze strzały, ale one nie zmieniły obrazu wzajemnej niemocy.
Im dłużej zawodnicy obu drużyn przebywali na boisku tym bardziej rósł poziom zaangażowania i determinacji. Czasem nawet za bardzo, bowiem w 25. minucie z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Miralem Sulejmani. Zmiana w składzie Benfiki nie wpłynęła na obraz gry i tak naprawdę na kolejną dogodną sytuację musieliśmy czekać do ostatniej minuty pierwszej połowy. Tylko bramkarz Sevilli, Beto, wie w jaki sposób wyszedł obronną ręką z opresji, w której znalazł się po strzałach Maxi Pereiry i Rodrigo. Można śmiało powiedzieć, że golkiper uratował Hiszpanom remis po pierwszych 45 minutach.
W drugiej połowie piłkarze szybko sprawili, że fani zapomnieli o przeciętnej pierwszej odsłonie tego spotkania. Szaleństwo rozpoczęło się już po dwóch minutach od wznowienia gry. Najpierw znakomitą sytuację do zdobycia gola mieli Portugalczycy, później swoją szansę miał napastnik Sevilli - Jose Antonio Reyes. Później szarżował Bacca, na co groźnym strzałem odpowiedział Gaitan, za co po chwili zrewanżował się Rodrigo... Cios za cios, akcja za akcję i aż trudno uwierzyć, ze po tej ofensywnej nawałnicy wynik wciąż brzmiał 0:0.
− To niepojęte, jak przy tylu sytuacjach bramkowych w Turynie nadal jest 0:0. Stawka paraliżuje atakujących, zwłaszcza Benfiki? − pisał na Twitterze Adam Godlewski. − Mecz kapitalnych wślizgów w ostatnich sekundach ratujących sytuacje, blokujących, odbierających... Super − komentował Michał Zachodny.
Po okresie, w którym siedzący na trybunach kibice odwracali głowę niczym podczas meczu tenisa ziemnego, gra się trochę uspokoiła. Cisza przed burzą? A może piłkarze stwierdzili, że to spotkanie jest tak wyrównane, że nie innej możliwości niż dogrywka? W końcu na dziesięć minut przed końcem obie ekipy po cztery celne i dwa niecelne strzały, wykonywały po cztery rzuty rożne i tylko w posiadaniu piłki niewielką przewagę miał zespół z Andaluzji (54%). Pewnie statystyka wyglądała by inaczej, gdyby policzyć strzały zablokowane, bo trzeba też zauważyć, że wiele strzałów Benfiki padło łupem ofiarnie grających obrońców Sevilli. Dogrywka rzeczywiście stała się faktem, choć w końcówce lizbończycy za wszelką cenę starali się zdobyć rozstrzygającą bramkę. W końcu rok temu po stracie gola w ostatnich sekundach przegrali z Chelsea Londyn.
W dodatkowym czasie gry emocje sięgnęły zenitu i chyba już momentami zaczęły paraliżować zawodników obu drużyn. Tylko tak można wytłumaczyć fakt, że Carlos Bacca nie strzelił gola w 101. minucie. Kolumbijczyk uciekł obrońcom i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, jednak zamiast spokojnie minąć Jana Oblaka, zdecydował się na strzał, który okazał się niecelny. Z kolei w 105. minucie zmęczony był już chyba trener Sevilli, Unai Emery, który zdjął wprowadzonego wcześniej Marko Marina. − Trener zobaczył, że zasada "zawsze wygrywają Niemcy" nie działa i tyle − komentował na Twitterze Daniel Markiewicz. Zmiana nic jednak nie przyniosła. Żadna z drużyn nie była w stanie strzelić decydującej bramki i o zwycięstwie w finale Ligi Europy miały zadecydować rzuty karne.
W serii jedenastek jako pierwszy pomylił się ten, który myli się w takich przypadkach niezwykle rzadko - Oscar Cardozo. Jego pomyłka postawiła Benfikę w niezwykle trudnej sytuacji. Ciężaru nie udźwignął także Rodrigo w trzeciej serii. O ostatecznym zwycięstwie Hiszpanów zadecydował strzał Gameiro, ale prawdziwym bohaterem Sevilli jest Beto, który nie tylko obronił dwa karne, ale też znakomicie się spisywał przez całe 120 minut.
Rzuty karne: 0:1 Lima, 1:1 Carlos Bacca, 1:1 Oscar Cardozo (obronił Beto), 2:1 Stephane Mbia, 2:1 Rodrigo (obronił Beto), 3:1 Coke Andujar, 3:2 Luisao, 4:2 Kevin Gameiro