Bramkarze Górnika Łęczna wciąż nie wiedzą, kto będzie numerem jeden w nadchodzącej rundzie
Zbliża się pierwszy ligowy mecz Górnika Łęczna w 2020 roku. Wciąż ważą się losy tego, jaki skład zagra w najbliższą sobotę przeciwko Elanie Toruń. Sztab szkoleniowy zielono-czarnych może mieć duży ból głowy przy decyzji odnośnie obsady bramki.
fot. fot. KK
O miejsce między słupkami Górnika rywalizują Patryk Rojek i Adrian Kostrzewski. Przez pierwszych 15. kolejek obecnego sezonu bronił Rojek, który puścił w tym czasie 16 bramek. Pod koniec października wychowanek łęczyńskiego klubu usiadł jednak na ławce rezerwowych w meczu Totolotek Pucharu Polski z Rekordem Bielsko-Biała i do końca pierwszej części rozgrywek nie rozegrał na boisku nawet minuty. Jego miejsce zajął właśnie Kostrzewski, który w czterech z siedmiu spotkań zachowywał czyste konto. Łącznie wyjmował piłkę z siatki pięć razy ośmiu meczach (trzech pucharowych i pięciu ligowych).
Od ostatniego meczu “Górników” o stawkę minęły niemal trzy miesiące i o hierarchii w bramce przesądzi dyspozycja w okresie przygotowawczym oraz postawa w sparingach. - Nie ma co patrzeć na to, że broniłem w pierwszej jedenastce przed przerwą zimową - przyznaje Adrian Kostrzewski. - Nie wydaje mi się, by był to dla mnie jakikolwiek handicap. W zimowych meczach towarzyskich graliśmy po równo i na zmianę. Raz ja zaczynałem w podstawowym składzie, a raz Patryk. Dlatego sami nie wiemy, na kogo postawi trener - dodaje.
21-latek twierdzi ponadto, że rywalizacja o miejsce między słupkami przebiega w normalnej atmosferze i ma charakter czysto sportowy. Podobne zdanie ma jego rywal. Obaj bramkarze znają swoją wartość. - Niczego się nie boję, bo udowodniłem nieraz, że ciężką pracą mogę sobie wywalczyć miejsce w pierwszym składzie - mówi Rojek. - W przeszłości wygrywałem rywalizację z Sergiuszem Prusakiem i Damianem Podleśnym. Nie to, że Adrian jest słabszym bramkarzem od nich, ale po prostu wtedy dałem radę, więc i teraz nie mam obaw - podkreśla wychowanek łęczyńskiego klubu.
Kostrzewski jest zawodnikiem Górnika od lutego minionego roku. Dwie dotychczasowe rundy spędzone w klubie zaczynał kosztem Rojka z pozycji rezerwowego, by później wskakiwać do bramki w miejsce młodszego o rok kolegi. Czy świadomość, że ta sytuacja się powtarzała, ma wpływ na golkiperów zielono-czarnych?
- Na pewno coś tam siedzi w głowie. Jesienią przyszedł słabszy dla mnie moment, trener zadecydował, że coś trzeba zmienić i wyszło to drużynie na dobre. Mam nadzieję, że po raz trzeci wygram rywalizację z Adrianem, ale do trzech razy sztuka, więc w końcu tym razem będę grał przez całą rundę - mówi Rojek.
- Obaj prezentujemy określony poziom i każdy z nas chce być pierwszym wyborem. Nie załamię się, jeśli znów usiądę na ławce, tylko nadal będę ciężko trenował. Będzie bronił lepszy, więc decyzja trenera wyjdzie na plus dla Górnika. A to przyczyni się do tego, że zespół wejdzie na lepszy poziom i mam nadzieję, wywalczymy awans - uważa Kostrzewski.
Jak natomiast rywalizacja o miejsce w bramce wygląda z perspektywy sztabu szkoleniowego Górnika? - Mam już w dużej mierze w głowie pierwszy skład na mecz z Elaną. Są jednak małe znaki zapytania - wyjawia trener Kamil Kiereś. - Nie jestem w stanie ocenić, kto będzie numerem jeden w bramce. To jest też trochę zależne od kontuzji Michała Golińskiego, który jest młodzieżowcem. Po okresie sparingowym nie możemy patrzeć na Patryka Rojka tylko przez pryzmat tego, że on jest młodzieżowcem. Choć w sparingach puścił mniej bramek niż Adrian Kostrzewski. I miał sporo dobrych momentów - tłumaczy szkoleniowiec.