menu

Bracia Paixao podzielili się bramkowym łupem. Śląsk przezimuje jako wicelider

12 grudnia 2014, 22:20 | Maciej Jakubski

Śląsk Wrocław wygrał u siebie z GKS Bełchatów 2:1 w 19. kolejce T-Mobile Ekstraklasy. Gole dla gospodarzy strzelali bracia Marco i Flavio Paixao. Dla przyjezdnych trafił Bartosz Ślusarski. Dzięki wygranej wrocławianie zapewnili sobie drugie miejsce po pierwszej części sezonu.

Skład Śląska bez większych niespodzianek. Na lewą obronę powędrował Mariusz Pawelec, bo do środka wrócił Tomasz Hołota. W środku pomocy natomiast Lukas Droppa za partnera dostał Calahorro. Przynajmniej na papierze, bo na boisku okazało się, że Pawelec gra na środku obrony, po lewej stronie Droppa, a w pomocy Hołota. W porównaniu do gospodarzy skład gości, osłabionych brakiem wykluczonymi za kartki Adama Mójty i Błażej Telichowskiego, prezentował się skromnie.

Od początku do ataku ruszyli gospodarze i już w 3. minucie po ładnej akcji Mila - Pich - Zieliński - Flavio do strzału doszedł Hołota, ale uderzył wprost w Malarza. Później jednak dwie groźne akcje przeprowadzili bełchatowianie. Najpierw piłki nie sięgnął Michał Mak, a po chwili Komolov nie zakończył akcji strzałem. Kolejne minuty również pod dykando GKS-u, ale strzał Maka z 9. minuty lepiej pominąć milczeniem. Po tym strzale Maka do głosu ponownie doszedł Śląsk, ale z tej przewagi nic nie wynikało. Dopiero w 22. minucie po dośrodkowaniu Marco Paixao blisko wpakowania piłki do własnej bramki był Norambuena. Skończyło się jednak na rzucie rożnym dla Śląska. Inna sprawa, że akcje wrocławian były często przerywane faulami, ale sędzia Przybył był nad wyraz wyrozumiały dla Ślusarskiego, Barana czy Norambueny, którzy nie przebierali w środkach, by zatrzymywać Milę czy Flavio.

W 34. minucie objęcia prowadzenia, i to dwukrotnie, byli goście. W obu przypadkach koszmarne błędy popełnili obrońcy Śląska. Najpierw po dograniu Ślusarskiego w poprzeczkę trafił Michał Mak, a po chwili po zagraniu Komolova w podobnej sytuacji Poźniak trafił w ofiarnie interweniującego Celebana. W doliczonym czasie gry dwie szanse mieli gospodarze. Najpierw strzał Picha z kilku metrów zablokowali obrońcy, a po chwili po centrze Flavio jeden z obrońców niemal wpakował piłkę do bramki Malarza.

Do przerwy bezbramkowy remis po mało ciekawym meczu. Śląsk pozbawiony Danielewicza i Hateleya oraz z Droppą na lewej obronie, nie był w stanie wygrać walki w środku pola. Jedyne okazje jakie mieli wrocławianie to tak naprawdę strzały obrońców Bełchatowa. Goście natomiast głównie kontratakowali, ale swoich sytuacji nie potrafili sfinalizować. W przerwie trener Pawłowski dokonał jednej zmiany. Za Calahorro pojawił się Kamil Dankowski, który zmienił się pozycjami z Droppą.

Przez pierwszych kilka minut, to jednak Bełchatów był chyba drużyną trochę groźniejszą. Śląsk grał lepiej, ale nie potrafił zdominować gości. Wreszcie w 61. minucie przebudził się Marco Paixao. Kapitalną centrą popisał się Lukas Droppa, w polu karnym najwyżej wyskoczył Marco i pięknym uderzeniem głową pokonał Malarza. Kolejne minuty to ataki wrocławian, ale raczej niemrawe. Bełchatów obudził się dopiero w 77. minucie, gdy Baranowski strzelał po rzucie rożnym, ale Pawełek kapitalnie obronił ten strzał. Dwie minuty później po wrzutce z wolnego Mili, w polu karnym popchnięty został Tomasz Hołota i sędzia Przybył podyktował rzut karny. Na bramkę zamienił go Flavio Paixao.

Na 10 minut przed końcem spotkania było 2:0. Po raz kolejny Śląsk po spokojnej pierwszej połowie zabiegał przeciwnika. W 88. minucie zza pola karnego prawą nogą uderzał Sebastian Mila, ale Malarz obronił ten strzał nogami. W doliczonym czasie gry popisową kontrę przeprowadzili goście. Zięba z prawej strony wrzucił do niepilnowanego Ślusarskiego, który głową pokonał Pawełka. Po chwili z dystansu strzelał Mila i Malarz z trudem obronił to uderzenie, a Ostrowski nie zdążył do dobitki. Kilkanaście sekund później w polu karnym idealną okazję miał znowu Mila, ale fatalnie przestrzelił. Po tej akcji sędzia Przybył odgwizdał koniec meczu. Po nudnych 45 minutach i ciekawej drugiej połowie Śląsk wygrał z GKS-em 2:1 po bramkach bliźniaków Paixao.


Polecamy