Barnetta zapewnił Schalke wygraną z M'gladbach. Alarm bombowy na Veltins-Arenie
Siedem dni, trzy mecze i siedem punktów na koncie - to bilans Roberto Di Matteo i jego Schalke 04 po pierwszych trzech wiosennych kolejkach Bundesligi. W piątkowy wieczór "Die Königsblauen" pokonali rywala w walce o podium, Borussię Mönchengladbach 1:0 (1:0), zaś swój jubileuszowy, 250. mecz w Bundeslidze jedynym trafieniem uczcił Szwajcar Tranquillo Barnetta. Mało brakowało, żeby spotkanie w ogóle się nie odbyło - start meczu opóźnił alarm bombowy na Veltins-Arena.
To był prawdziwie "angielski tydzień" dla piłkarzy Schalke 04 - podopieczni Roberto Di Matteo razem z pozostałymi zespołami Bundesligi rozpoczęli piłkarską wiosnę z przytupem, rozgrywając trzy spotkania w ciągu zaledwie tygodnia. Terminarz rodem z boisk Premier League nie wystraszył "Die Königsblauen", którzy do trzech punktów zdobytych na Hannoverze 96 i bezcennego "oczka" z Monachium tym razem dołożyli zwycięstwo nad sąsiadem w tabeli - Borussią Mönchengladbach. Zanim jeszcze sędzia Wolfgang Stark mógł w ogóle użyć swojego gwizdka na boisku, przygotowania do rozpoczęcia meczu sparaliżował alarm bombowy na stadionie w Gelsenkirchen - na szczęście groźby okazały się fałszywe i skończyło się jedynie na kilku przeszukanych samochodach, przelocie helikoptera nad Veltins-Arena i dziesięciu minutach opóźnienia.
W ekipie Schalke jeszcze na dobre nie opadł kurz po dramatycznym spotkaniu w Monachium, a sam Di Matteo już zdążył przemeblować wyjściową jedenastkę, posyłając do boju zahartowanych w grze w destrukcji Tranquillo Barnettę i Jana Kirchhoffa, sadzając na ławce Maxa Meyera. Pod jego nieobecność odpowiedzialność za kreatywność niebieskiej maszyny spadła na barki duetu Choupo-Moting–Boateng - ten drugi już dziesięć minut po rozpoczęciu spotkania zaserwował wspomnianemu Barnettcie dokładne dogranie z prawego skrzydła; futbolówka łagodnym łukiem przeleciała nad głowami obrońców Borussii i trafiła wprost pod nogi Szwajcara. Jubilatowi z Gelsenkirchen nie trzeba było powtarzać dwa razy - Barnetta bezproblemowo wpakował piłkę do siatki przy bliższym słupku i uczcił swój 250. mecz w Bundeslidze drugim golem w sezonie.
Widownia na Veltins-Arena odetchnęła z ulgą, gdy zdementowano informacje o bombie na stadionie - zamiast tego obejrzała naloty dywanowe w wykonaniu skrzydłowych Borussii Mönchengladbach. Lucien Favre podszedł do sprawy zapchanego terminarza z należną gorliwością i dlatego w piątkowy wieczór w wyjściowej jedenastce zameldowało się aż pięć nowych twarzy: Brouwers, Dominguez, Nordtveit, Hazard i Raffael. Na tle posadzonych na ławce niedawnego mistrza świata Christophera Kramera i Fabiana Johnsona zmiennicy okazali się być zaledwie mięsem armatnim - w ciągu pierwszych 45 sama Borussia zdołała zaskoczyć defensywny monolit z Gelsenkirchen tylko raz; w 17. minucie jedna z prawdopodobnie tuzina centr w wykonaniu gości jakimś cudem minęła czyhającego Maxa Krusego, zamiast tego padając łupem dwojącego się w obronie Benedikta Höwedesa.
Nie sposób wyróżnić jakikolwiek słaby punkt obrony Schalke w piątkowym meczu - zdecydowanie więcej poruty narobili gospodarzom szczęśliwy strzelec Barnetta i Kirchhoff. Na medal spisał się nawet dość przypadkowy debiutant z Allianz Areny - Timon Wellenreuther nie przestraszył się pełnego stadionu w Gelsenkirchen i w trakcie meczu dał do zrozumienia, że z zaledwie czwartego miejsca w klubowej hierarchii bramkarzy jest w stanie wskoczyć na szczyt i wybić marzenia o grze z głowy weterana Christiana Wetklo. 20-latek wyszedł obronną ręką z tarapatów nękany przez niezmordowanego zmiennika Ibrahimę Traore - 65. minuta to szansa Gwinejczyka na uderzenie z ostrego kąta, na jego nieszczęście odbite przez młodego golkipera. Chwilę potem Veltins-Arena zamarła, bo Joel Matip na tyle nieszczęśliwie strącał piłkę głową, że ta o mały włos nie wpadła Wellenreutherowi za kołnierz. Dwadzieścia minut przed końcem spotkania wydawało się, że Schalke dobije rywala po dwójkowej akcji Choupo-Motinga i Boatenga - plany Kameruńczyka niemal cudem pokrzyżował wracający z odsieczą Granit Xhaka, przerywając jego podanie w tempo do swojego partnera z ataku.
A goście? W piątek Borussia miała do zaoferowania jedynie ogromne pokłady desperacji - złe decyzje kompletnie wyblakłego Hazarda i bezużytecznego Krusego do spółki z rozczarowującymi pudłami Raffaela postawiły krzyżyk na ambitnych gościach i kosztowały ich miejsce na podium. Na tym w dość satysfakcjonującym stylu usadowiło się Schalke - po stosunkowo bezbarwnym początku na ławce trenerskiej Robert Di Matteo nawet bez pomocy Huntelaara czy Draxlera udobruchał kibiców w Gelsenkirchen piątym meczem z rzędu bez porażki.
źródło: Press Focus/x-news