Bomba Kovacevicia dała Lechii wygraną i fotel lidera
Lechia Gdańsk nowym liderem LOTTO Ekstraklasy. W meczu 6. kolejki pokonała na wyjeździe Jagiellonię Białystok 1:0 (0:0). Bramkę zdobył Aleksandar Kovacević. Spotkanie oglądało 17 100 widzów.
Jagiellonia czy Lechia, Lechia czy Jagiellonia. Przed pierwszym gwizdkiem można się było zastanawiać, która z drużyn strąci z fotelu lidera Arkę Gdynia pełniącą te honory od niecałej doby, a więc od wygranego spotkania z Legią Warszawa (3:1). Gospodarzom pomóc miał dziś Konstantin Vassiljev, chociaż jeszcze wczoraj jego występ stał pod znakiem zapytania. Goście znowu wyszli ofensywnie, lecz bez Sławomira Peszki, którego kontuzja zatrzymała w Gdańsku. Próbowano eksperymentalnej metody z pijawkami, lecz najwidoczniej przegrano z czasem. Miejsce na lewym boku zajął Paweł Stolarski i to on w pierwszej połowie jako jedyny stworzył groźną sytuację. Uderzył fałszem, ale został zablokowany.
Pierwsza odsłona udowodniła, że oba zespoły darzą się respektem. Ryzyko nie było podejmowane. Inicjatywę miała co prawda Jagiellonia, jednak nie umiała jej udokumentować. Strzał z rzutu wolnego Vassiljeva dał radę wybronić debiutujący w Lechii Damian Podleśny (zastąpił kontuzjowanego Vanję Milinkovicia-Savicia). W innej dobrej akcji za słabo kopnął natomiast Taras Romanczuk. A Przemysław Frankowski, który zaczynał przygodę z Ekstraklasą właśnie w Lechii, po mądrym rozegraniu rzutu wolnego z Vassiljevem, pomylił się o metr lub dwa.
Drugą połowę mogła dobrze zacząć Jagiellonia, bo długiego podania nie przeciął głową Rafał Janicki. Za bezpańską piłką pobiegł Fedor Cernych. I gdy wydawało się, że zmieści ją przy lewym słupku, to jednak minimalnie chybił celu.
Krótko potem na boisku zaiskrzyło. Jedno z nieprzepisowych wejść napędziło kolejne. Doszło do przepychanek. Włączyły się do nich ławki rezerwowych. Sędzia Tomasz Kwiatkowski zaczął sięgać po żółte kartki. Na trybuny wysłał natomiast kierownika Jagiellonii, Arkadiusza Szczęsnego. To wcale nie ostudziło emocji. Już do końca meczu było nerwowo.
Z nerwami i przede wszystkim z boiskowym klinczem lepiej poradziła sobie Lechia. W 64. minucie na prowadzenie wyprowadził ją Aleksandar Kovacević. Serb niczego wielkiego dzisiaj nie zagrał. W tym jednym momencie pokazał jednak błysk. Najpierw uciekł dwóch rywalom, a zaraz potem huknął tak, że Marianowi Kelemenowi pozostało wyjąć piłkę z siatki. Jagiellonia starała się na to jeszcze odpowiedzieć. W 70. minucie Cernych trafił w poprzeczkę. A dobitka Marka Wasiluka, również głową, była niecelna.
Tuż przed końcem próbował z ostrego kąta Vassiljev. Jego strzał zdołał obronić jednak Podleśny. Lechia ma trzy punkty i przynajmniej do następnego weekendu będzie przewodzić w tabeli LOTTO Ekstraklasy.
TOP 10 najdroższych piłkarzy świata