menu

Boiskowi brutale pokazali się już na polskich boiskach

2 września 2012, 13:24 | Bartłomiej Szura

Co łączy Romella Quioto, Żelijko Djokicia, Macieja Sadloka, Marcina Radzewicza oraz Marcina Pietrowskiego? Cała ta grupa piłkarzy na boiskach T-Mobile Ekstraklasy oraz 1. ligi w ostatnich dwóch kolejkach zobaczyła czerwone kartki za bardzo brutalne, wręcz chamskie faule na rywalach.

Żelijko Djokić nie przebiera w środkach
Żelijko Djokić nie przebiera w środkach
fot. Mikołaj Suchan / Polskapresse

Wisła Kraków, Ruch Chorzów, Arka Gdynia oraz Lechia Gdańsk - wymienione drużyny wcale nie należą do szczególnie brutalnie grających w piłkę. Skąd więc w tych zespołach znaleźli się tacy gracze, którzy przy mogli swoim rywalom zafundować im bardzo długi rozbrat z boiskiem?

Quioto na boisku pojawił w 77. minucie, mając dać jeszcze cień szansy gospodarzom na uratowanie punktu w starciu z Polonią. Po 13. minutach gry popisał się niesamowitym chamstwem, celowo stając na nodze leżącego na murawie Łukasza Piątka. Decyzja sędziego Pawła Gila mogła być tylko jedna - wykluczenie. Bardzo głupio tłumaczył się po meczu zawodnik z Hondurasu. - Przeciwnicy strasznie przeginali. Faulowali nas, prowokowali, a sędzia nie reagował. No i puściły mi nerwy - mówił cytowany przez serwis Weszło napastnik Wisły.

Tylko, że przez tzw. "puszczenie nerwów" Quioto mógł nawet przerwać karierę pomocnikowi z Warszawy. Miejmy nadzieję, że zawodnik dzięki Komisji Ligi będzie miał dużo czasu na uspokojenie swoich nerwów.

Podobnie, czyli zupełnie bez sensu zachował się w pierwszoligowym spotkaniu na szczycie, zawodnik Arki Marcin Radzewicz. Brutalne wejście w nogi rywala na środku boiska, gdy piłka była daleko od bramki, jest całkowicie niezrozumiałe. Potwierdził to także trener Petr Nemec, który na konferencji prasowej zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji wobec nieodpowiedzialnego zachowania swojego piłkarza.

W spotkaniu 2. kolejki T-Mobile Ekstraklasy pomiędzy Widzewem a Ruchem, goście kończyli mecz w "9". Najpierw Żelijko Djokić nogą trafił w brzuch rywala, a tuż przed końcem Maciej Sadlok od tyłu zahaczył uciekającego mu gracz i także opuścił przedwcześnie boisko. W tych dwóch przypadkach kary już znamy - obaj nie zagrają w 3 spotkaniach.

Najwięcej przypadku było chyba w sobotnim zagraniu Marcina Pietrowskiego. Zawodnik Lechii spóźnił się do piłki, co natychmiast poskutkowało faulem, który w ocenie arbitra kwalifikował się do czerwonej kartki. Nadepnięcie na nogę rywala, jednak rzeczywiście było i jak pokazały powtórki - decyzja arbitra była prawidłowa.

Za nami początek sezonu. Patrząc w statystyki widać, że dużo więcej kartek czerwonych w pierwszych trzech kolejkach pokazali sędziowie, niż w analogicznym okresie poprzednich rozgrywek. Z pewnością takie zagrania jak Radzewicza czy napastnika Wisły, powinny być surowo karane i piętnowane. Jednak należy pamiętać o tym, że niektóre faule nie wynikają z premedytacji i głupoty. W związku z tym pozostaje mieć nadzieję, że odpowiedzialna za karanie graczy Komisja Ligi, sprawiedliwie będzie oceniać zagrania z premedytacją i takie, które wynikają z błędów.


Polecamy