menu

Błąd: Mecz z Zawiszą wywołuje dodatkowy dreszczyk. Sentyment pozostaje

26 lutego 2014, 11:26 | Paweł Kucharski / Gazeta Wrocławska

- Mecz z Zawiszą wywołuje u mnie dodatkowy dreszczyk. Spędziłem w tym klubie półtorej roku - to kawał czasu, dobrego czasu. Sentyment pozostaje - twierdzi piłkarz Zagłębia Lubin, Adrian Błąd.

W jaki sposób trenerowi Lenczykowi udało się odnaleźć w Was entuzjazm do gry? Zagłębie z rundy jesiennej i wiosennej to jak niebo i ziemia.
Entuzjazm? Może tak, ale po meczu z Koroną to my mamy niedosyt, bo przeważaliśmy i mogliśmy wygrać (skończyło się 1:1 - dop. PK). Dziś mogliśmy mieć sześć punktów po dwóch meczach nowej rundy. Każdy wie, jaka jest nasza sytuacja, że bronimy się przed spadkiem. Do podziału tabeli jest jeszcze trochę meczów i my w każdym chcemy gromadzić jakieś punkty, by oddalić się od strefy spadkowej. Chcielibyśmy już teraz zapewnić sobie w miarę spokojnie utrzymanie, mimo że punkty będą dzielone na pół. Nasza gra w rundzie jesiennej była nie do przyjęcia. Nie ma co mówić, że teraz jest znakomicie, bo rozegraliśmy dopiero dwa mecze. Może i stać nas na to, żeby być rycerzami wiosny, ale chciałbym, żebyśmy kiedyś w końcu rozegrali dwie tak samo dobre rundy. Chcemy grać dobrze i gromadzić punkty, by dzięki temu na stadion przychodziło coraz więcej ludzi.

Oglądamy inne Zagłębie, ale to Zagłębie zmieniło się także personalnie. Zimą dokonano przecież kilku wzmocnień. A o sile zespołu niech świadczy, że tacy zawodnicy, jak Miłosz Przybecki, Łukasz Janoszka czy Paweł Widanow zaczynają mecze na ławce rezerwowych.
Trener ma dwóch równorzędnych zawodników na każdą pozycję. I to jest z pożytkiem dla każdego z tej dwójki. Rywalizacja musi być. W rundzie jesiennej może nie była ona tak mocna jak teraz i dlatego też były słabsze wyniki. Dziś każdy musi walczyć o swoje miejsce, trener ma ból głowy, a to wychodzi z pożytkiem dla całej drużyny.

Pan na razie wygrywa rywalizację z Łukaszem Janoszką, ale ten na pewno łatwo nie odpuści.
No tak, ale ja mogę też grać na drugiej stronie boiska, gdzie jest Miłosz Przybecki, który czeka na szansę. Każdy prezentuje swój poziom i daje rywalizację. To na pewno nas nie osłabia, a przynosi więcej pożytku.

Tak pół żartem, pół serio, to chyba wszyscy w szatni zazdrościcie Davidowi Abwo. Nigeryjczyk nie był na obozach przygotowawczych, a teraz gra i strzela bramki. Każdy by tak chciał...
Rzeczywiście, David po prostu wszedł na boisko i zaczął strzelać bramki. Jest w dobrej formie i to potwierdza. Trener Lenczyk mu ufa i na pewno się nie myli, wstawiając go do składu, skoro ten ma już trzy bramki w dwóch meczach. I bardzo dobrze, bo to jest z korzyścią dla całego zespołu, on podnosi nasz poziom i dzięki niemu wyglądamy lepiej.

W niedzielę do Lubina przyjedzie bydgoski Zawisza. Na samą myślę pewnie u Pana pojawiają się rumieńce.
Nasza sytuacja jest taka, że na każdy mecz musimy patrzeć tak samo, czyli walczyć w nim o punkty. Oczywiście ten z Zawiszą wywołuje u mnie dodatkowy dreszczyk. Spędziłem w tym klubie półtorej roku - to kawał czasu, dobrego czasu. Sentyment pozostaje.

Sentyment i sympatia. Dopingował Pan przecież Zawiszę z trybun, nawet gdy już wrócił do Zagłębia.
Tak, to było w Bytomiu, kiedy Zawisza przypieczętował awans do ekstraklasy. Dostałem zaproszenie od kibiców. Skorzystałem, bo przecież w pierwszej części sezonu byłem zawodnikiem Zawiszy.

Jechał Pan z kibicami? Pociągiem?
Nie (śmiech). Swoim samochodem. Pociągami zdarzało się jeździć na Zagłębie, ale jak byłem młodszy (śmiech).

Tę rundę Zawisza zaczął tak sobie: wygrał z Cracovią, przegrał z Lechią.
Zawisza prezentuje się dobrze, jest na wysokim, siódmym, miejscu w tabeli. Myślę, że przed nami ciężki mecz, mimo że ostatnio Zawisza przegrał z Lechią 0:3. To spotkanie nie ułożyło się dla niego dobrze. Stracił bramkę, potem drugą, a potem opadł z sił. Czeka nas ciekawe widowisko w niedzielę. Mam nadzieję, że wygramy.

Gazeta Wrocławska


Polecamy