menu

Bezbramkowy remis Arsenalu z Liverpoolem (ZDJĘCIA)

24 sierpnia 2015, 22:50 | Marcin Chycki

W ostatnim pojedynku trzeciej kolejki Premier League Arsenal podejmował na własnym boisku Liverpool. W meczu nie zabrakło kontrowersji, pięknych parad bramkarzy i dogodnych sytuacji z obu stron. Jedynym rozczarowaniem w poniedziałkowym hicie ligi angielskiej był brak goli.

Mecz pomiędzy Arsenalem, a Liverpoolem zakończył się bezbramkowym remisem. Spotkanie z obu stron było naprawdę zacięte. Dużo sytuacji bramkowych miały obie drużyny, jednak ostatecznie bramkarze pokazywali za każdym razem na prawdę wielką klasę.

W pierwszej części gry wyraźną przewagę mieli zawodnicy "The Reds". Już w trzeciej minucie Philippe Coutinho po podaniu Christiana Benteke, posłał piłkę w stronę bramki, ale mocny strzał Brazylijczyka trafił w poprzeczkę i o wielkim szczęściu mógł w tej sytuacji mówić bramkarz Arsenalu, Petr Cech.

W dziewiątej minucie meczu radość kibicom "Kanonierów" dał Aaron Ramsey. Piłkarz umieścił piłkę w siatce rywali, ale kilka sekund po całej akcji sędzia liniowy uniósł chorągiewkę i zasygnalizował ofsajd. Sytuacja jest bardzo kontrowersyjna, gdyż po obejrzeniu powtórki wydaje się, że zawodnik był na czystej pozycji i arbiter niesłusznie odgwizdał "spalonego".

Kolejne groźne bramkowe sytuacje w pierwszej połowie to już tylko pokaz umiejętności graczy Liverpoolu. Najpierw w 24 minucie James Milner oddał bardzo groźny strzał z okolicy środka pola karnego, a 15 minut później Benteke posłał piłkę głową w stronę prawego słupka. Sytuacje w ostateczności nie zmieniły rezultatu meczu, bo świetnymi interwencjami popisał się Petr Cech. Bardzo blisko bramki do szatni był Coutinho, który w 45 minucie trafił w słupek i tak pierwsza część gry zakończyła się bezbramkowo.

Druga połowa to dużo lepsza postawa piłkarzy Arsenalu. Bardzo dogodną sytuację do strzelenia pierwszego gola w meczu miał w 60 minucie Alexis Sanchez. Chilijczyk otrzymał podanie w polu karnym, ale silnym strzałem obił słupek bramki Simona Mignoleta. Dziesięć minut później pięknym uderzeniem na bramkę popisał się Oliver Giroud. Bramkarz "The Reds" pokazał jednak wielką klasę przy tej sytuacji wybijając piłkę.

Gospodarze chcieli za wszelką cenę wygrać to spotkanie i w doliczonym czasie gry dosyć mocny strzał z dystansu oddał Oxlade-Chamberlain, ale perfekcyjny tego wieczoru Mignolet wybił piłkę i ostatecznie zażegnał utratę bramki w ostatnich minutach spotkania przez ekipę z Liverpoolu.

Można powiedzieć, że w hitowym spotkaniu zabrakło niestety tylko goli. Liverpool, który nadal jest bez porażki na swoim koncie w tym sezonie ligowym, w przyszły weekend na własnym stadionie stanie do walki przeciwko drużynie West Hamu United. Ekipa "Kanonierów" w następnej kolejce pojedzie do Newcastle, gdzie rozegra mecz z podopiecznymi Steve'a McClarena.


Polecamy