menu

Bezbramkowy remis Arsenalu w Turcji. Szczęsny uniknął straty niesamowitego gola

19 sierpnia 2014, 22:41 | Przemysław Drewniak

Piłkarze Arsenalu Londyn zremisowali w Stambule z Besiktasem w meczu 4. rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Podopieczni Arsene'a Wengera kończyli spotkanie w dziesiątkę po drugiej żółtej kartce dla Aarona Ramseya. Całe zawody w drużynie Kanonierów rozegrał Wojciech Szczęsny, który w pierwszych sekundach spotkania obronił niesamowity strzał z połowy boiska.

Już drugi raz z rzędu w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów los skojarzył Arsenal z drużyną znad Bosforu. Przed rokiem Kanonierzy mieli łatwą przeprawę – w starciach z Fenerbahce okazali się zdecydowanie lepsi, wygrywając 3:0 na wyjeździe i 2:0 u siebie. Jeśli podopieczni Arsene’a Wengera liczyli, że przeciwko Besiktasowi będzie podobnie, musieli zweryfikować swoje oczekiwania już na samym początku spotkania.

Zaczęło się jak w najlepszym thrillerze Alfreda Hitchcocka – od prawdziwego trzęsienia ziemi. Niektórzy pewnie nie zdążyli nawet włączyć telewizorów, a Besiktas mógł już cieszyć się z prowadzenia. Wszystkich zaskoczył Demba Ba, który tuż po rozpoczęciu gry od środka zdecydował się na strzał w kierunku bramki Wojciecha Szczęsnego. Polak zachował czujność i końcami palców zdołał sparować piłkę na poprzeczkę, zapobiegając utracie jednego z najszybszych goli w historii futbolu.

Następne minuty pokazały, że sytuacja z czwartej sekundy nie była ze strony "Czarnych Orłów" jedynie pustym ostrzeżeniem. Szczególnie na początku pierwszej połowy gospodarze górowali nad londyńczykami w środku pola i tworzyli sobie kolejne okazje do zdobycia bramki. W 8. minucie bliski szczęścia był najlepszy na boisku Ba, ale jego efektowny wolej okazał się niewystarczający na bardzo dobrze dysponowanego Szczęsnego. Arsenal obudził się za sprawą Alexisa Sancheza. Chilijczyk po dynamicznej akcji wyłożył piłkę Olivierowi Giroud, ten ładnie obrócił się w polu karnym, ale jego strzał w ostatniej chwili zablokowali obrońcy Besiktasu. Chwilę później jeszcze raz zakręcił nimi Santi Cazorla, jednak uderzył minimalnie obok bramki.

Lepszy moment gry gości wcale nie przestraszył Besiktasu. Podopieczni Slavena Bilicia nadal świetnie radzili sobie w środku pola, dzięki czemu to do nich należała przewaga w posiadaniu piłki. Turecka drużyna imponowała wysokim pressingiem, dokładnością w rozegraniu, a także motoryką, którą gospodarze minimalnie przewyższali faworyzowanych Kanonierów. Gdyby spotkanie w Stambule oglądał futbolowy laik, zapewne miałby problem ze wskazaniem, która drużyna reprezentuje angielską Premier League, a która występuje na co dzień w tureckiej Super Lidze.

Zresztą może nawet mógłby się pomylić, bo Szczęsny miał między słupkami znacznie więcej pracy niż po przeciwnej stronie boiska Tolga Zengin. W 43. minucie nieźle spisujący się jak dotąd na środku obrony Calum Chambers popełnił błąd, pozwalając Dembie Ba na wejście z piłką w pole karne Kanonierów. Senegalczyk w wymarzonej okazji strzelił jednak obok bramki, co powtórzył tuż po wznowieniu gry po przerwie Olcay Sahan. Boczny obrońca Besiktasu zaskoczył obronę Arsenalu dynamiczną akcją lewą flanką, łatwo „nawinął” w szesnastce Laurenta Koscielnego, ale jego uderzenie okazało się minimalnie niecelne.

Znakomitą organizacją gry Besiktas zniwelował różnicę umiejętności, jaka dzieli piłkarzy obu zespołów, choć w decydujących momentach gospodarzom brakowało dokładnego ostatniego podania czy też precyzyjnego strzału. W drugiej połowie Arsenal miewał jedynie przebłyski leszpej gry i jeszcze rzadziej niż przed przerwą zagrażał bramce rywali. Zgasł aktywny na początku spotkania Sanchez, niewidoczny był Cazorla, a Giroud przegrywał pojedynki z obrońcami Besiktasu. Jeszcze większe pretensje Arsene Wenger mógł mieć do Aarona Ramseya – dziesięć minut przed końcem spotkania Walijczyk łatwo stracił piłkę na własnej połowie i w głupi sposób sfaulował wychodzącego z kontrą przeciwnika, za co obejrzał od sędziego drugą żółtą kartkę.

Mimo konieczności gry w osłabieniu, to Kanonierzy byli w końcówce bliżsi strzelenia zwycięskiego gola. Fatalne podanie jednego z obrońców Besiktasu wykorzystał rezerwowy Alex Oxlade-Chamberlain, który wpadł w pole karne i uderzył na bramkę, ale jego strzał końcami palców sparował na słupek Tolga Zengin. Ostatecznie stojący na niezłym poziomie pojedynek w Stambule zakończył się bezbramkowym remisem, stawiającym przed rewanżem w lepszym położeniu Kanonierów. Na Emirates Stadium może ich jednak czekać bardzo trudna przeprawa.


Niesamowity strzał Demby Ba na bramkę Wojciecha Szczęsnego


Polecamy