menu

Bezbarwny mecz we Wrocławiu. Śląsk na remis z Cracovią

17 sierpnia 2014, 17:18 | Maciek Jakubski

Śląsk Wrocław przed własną publicznością bezbramkowo zremisował z Cracovią. Mecz nie stał na wysokim poziomie, a obie drużyny zrobiły wiele, aby uśpić kibiców nielicznie zgromadzonych na Stadionie Miejskim.

Trener Tadeusz Pawłowski ponownie zaskoczył składem. Na środku obrony postawił na Piotra Celebana wraz z... Tomaszem Hołotą. Wprawdzie już trener Stanislav Levy próbował wystawiać Hołotę na środku obrony, ale tylko w sparingach. Podobnie zresztą jak Pawłowski, który wystawił Hołotę w pierwszej połowie towarzyskiej potyczki z BVB. Skończyło się to niezbyt dobrze. Z przodu na rozegraniu pojawił się nowy nabytek wrocławian, Krzysztof Danielewicz, były gracz zespołu z Krakowa. Trener Robert Podoliński tymczasem nie zdecydował się na wystawienie w pierwszym składzie piłkarza, który doskonale zna Śląsk. Mateusz Cetnarski usiadł na ławce.

Niespodziewanie pierwszy strzał w meczu oddali goście, chociaż do uderzenia Budzińskiego bardziej pasowało określenie kiks. Kolejne minuty to lekka przewaga Cracovii, która grała szybciej, bardziej kombinacyjnie i zdobyła przewagę w środku pola, choć w środku grał przecież Danielewicz, Droppa i Hateley. W 10. minucie bliski strzelenia bramki był Deniss Rakels, który ładnie nawinął w polu karnym Celebana, ale jego strzał świetnie obronił Mariusz Pawełek. Chwilę później kontrę wrocławian rozpoczął Robert Pich, piłka trafiła do Sebastiana Mili, który idealnie podał do Flavio Paixao. Portugalczyk w sytuacji sam na sam trafił w Krzysztofa Pilarza.

Po tej sytuacji gospodarze opanowali grę i zaczęli rozgrywać piłkę trochę lepiej. Ale ataki Śląska dalej były anemiczne, wyglądały nieźle do 30 metra od bramki Pilarza. Dalej brakowało podania i nade wszystko napastnika, bo Flavio tradycyjnie był kompletnie bezproduktywny. Po 30 minutach na liczniku mieliśmy dwa celne strzały, po jednym z każdej stron i dużo walki w środku pola. W 31. minucie goście mogli objąć prowadzenie. Łukasz Zejdler wrzucił piłkę z prawej strony i Miroslav Covilo głową trafił w spojenie słupka z poprzeczką.

W 37. minucie świetna kontra Śląska zakończyła się zagraniem Mili wzdłuż bramki. Piłkę wybijał Bartosz Rymaniak, który nie dość, że prawie wbił ją do własnej bramki, to jeszcze uczynił to ręką. Zamiast karnego skończyło się na reprymendzie pod adresem Tadeusza Pawłowskiego, który eksplodował na ławce. Do końca pierwszej połowy nie wydarzyło się już nic więcej ciekawego i zakończyła się ona sprawiedliwym wynikiem 0:0. Śląsk po niezbyt dobrym początku uzyskał przewagę, ale w ataku nie miał absolutnie żadnych atutów. Nie mogło być inaczej, jeśli na szpicy grał Flavio, który niweczył dobrą grę Mili i niezłą Picha z Dudu. Cracovia kontrowała, ale także brakowało jej dokładności.

Drugą połowę oba zespoły rozpoczęły bez zmian. Zaczęli akcja za akcję. Najpierw Marcin Budziński fatalnie zagrywał do Dawida Nowaka w bardzo dobrej sytuacji, a po chwili Pich skiksował w polu karnym Cracovii. Kolejne dwie sytuacje mieli przyjezdni. Najpierw Nowak nie trafił głową w bramkę, a po chwili na strzał z dystansu zdecydował się Budziński. Strzał nie był mocny, leciał wprost w Pawełka, ale ten niespodziewanie wypluł przed siebie piłkę. Nowak jednak nie zdążył z dobitką. Po chwili kapitalną okazję miał Pich, ale ponownie źle uderzył w polu karnym. Obrona gości nie odetchnęła, gdy Danielewicz zagrał świetną piłkę nad głowami stoperów. Tomasz Hołota znalazł się oko w oko z Pilarzem, ale jego strzał jakimś cudem nogą obronił bramkarz Pasów. W kolejnej akcji uderzał po ziemi Budziński, ale ponownie na posterunku był Pawełek. W 60. minucie Budziński po raz kolejny uderzał na bramkę Śląska, ale niecelnie.

Dopiero w 74. minucie piłkarze oddali kolejny celny strzał. Lukas Droppa zakończył akcję strzałem, ale wprost w ręce Pilarza. Dwie minuty później stuprocentową sytuację miał Budziński, ale nie trafił w bramkę, choć miał przed sobą tylko Pawełka. W 86. minucie z letargu przebudził się Flavio. Rozegrał piłkę z Dudu i mocno, po ziemi uderzył zza pola karnego. W boczną siatkę. W 89. minucie piłkę meczową miał Nowak. Zakręcił w polu karnym Śląska Hołotą, ale uderzył nad poprzeczką. W doliczonym czasie gry okazję miał też pozostawony bez opieki w polu karnym Sebastian Steblecki, ale jego strzał obronił świetnie Pawełek. Na tym emocje we Wrocławiu zakończyły się. Po nudnym meczu Śląsk zremisował bezbramkowo z Cracovią.


Polecamy