menu

,,Bez znieczulenia'': Awans na... wycieczkę. I pomysł z metra cięty. Felieton Andrzeja Grajewskiego

1 kwietnia, 15:08 | Andrzej Grajewski

Tak jak wielokrotnie pisałem - byłem święcie przekonany, że naszym piłkarzom uda się wyjechać na wycieczkę do Niemiec. I to się sprawdziło, Biało-Czerwoni zameldowali się w finałach Euro’24 jako 24. ich uczestnik. Radość z awansu jest wielka, dramaturgii też było co niemiara. Szkoda tylko w meczu Walia – Polska spotkały się dwie bardzo słabo grające drużyny, które od kontynentalnej czołówki dzieli przepaść. Nasz poziom, co potwierdziły także baraże, jest bardzo kiepski, a deficyt jakości ogromny…

FOT. Radość polskich piłkarzy po awansie na mistrzostwa Europy do Niemiec.
FOT. Radość polskich piłkarzy po awansie na mistrzostwa Europy do Niemiec.
fot. PAP/LESZEK SZYMANSKI

Na domiar złego, Michał Probierz będzie miał bardzo mało czasu na to, żeby cokolwiek poprawić. Musi wystawiać najlepszych piłkarzy do pierwszej jedenastki, co w Cardiff raczej nie miało miejsca, skoro po zmianach graliśmy nieco lepiej. Czy jednak nawet w optymalnym zestawieniu Biało-Czerwoni będą w stanie przeciwstawić się grupowym przeciwnikom?

Na dziś odpowiedź wydaje się retoryczna. Życzyłbym zatem kibicom, a także i sobie, żeby na niemieckich boiskach nie doszło do jakiejkolwiek masakry naszej piłki. Panowie piłkarze, nie myślcie o premiach, myślcie o tym, żeby w jak najlepszy sposób reprezentować nasz kraj w finałach Euro’24, a nie według zwykłego dla siebie scenariusza. To znaczy obejmującego mecz otwarcia, drugi o wszystko, a trzeci o honor. Bo zwłaszcza ten trzeci mecz - z Francuzami – może być dla nas bardzo, bardzo przykry. Rywale przerastają przecież nasz zespół nawet nie o głowę, tylko o kilka klas.

Każdy jednak przyzna, że lepiej mieć taki problem i martwić się, co stanie się podczas mistrzostw Europy niż oglądać taką rywalizację w charakterze neutralnych widzów. Przynajmniej piłkarski świat o nas nie zapomni, a dzięki premii z UEFA będzie można sfinansować programy szkolenia młodzieży.

A skoro już o młodzieży mowa, to jako człowiek, który zrobił coś dla polskiego futbolu nie mogę się zgodzić na rozgrywanie meczu reprezentacji U-21 Bułgarią na Stadionie Śląskim w Chorzowie w środku tygodnia, na dodatek wczesnym popołudniem. Zakładam, że za tym „świetnym” pomysłem, aby młodzi piłkarze zagrali na 60-tysięczniku z bieżnią lekkoatletyczną stoi jakiś z metra cięty wpływowy działacz z Górnego Śląska. I to najprawdopodobniej jego „zasługa:, że na gigantycznej widowni zasiadło raptem 4 tysiące sympatyków. Co wyglądało osobliwie. A nie dość, że nasz zespół zagrał bardzo słabo, to mecz został przerżnięty w okolicznościach, jakie nie miały prawa się zdarzyć.

Cieszę, że piłka nie straciła na popularności na Śląsku, ale przecież mamy w tym regionie minimum 4-5 fajnych, kameralnych i nowoczesnych stadionów. I na każdym można było to spotkanie rozegrać ograniczając znacząco koszt organizacji. Drenowanie pieniędzy ze związku to choroba, na którą nie powinno być przyzwolenia. Stąd mój apel do prezesa Cezarego Kuleszy, aby przyjrzał się kulisom kuriozalnej lokalizacji meczu kadry U-21 z Bułgarią. I wyciągnął nie tylko wnioski, ale także konsekwencje wobec wspomnianego ciętego z metra decydenta, który nie powinien mieć więcej nic do powiedzenia w polskim futbolu.

[polecany]26121255[/polecany]


Polecamy