menu

Bez bramek na Vicente Calderon. Remis Atletico i "Barcy" najbardziej cieszy... Real

11 stycznia 2014, 21:54 | Jakub Choderny

Starcie liderującej w Primera Division pary, zapowiadane jako hit sezonu w Hiszpanii, rozczarowało. Atletico Madryt podzieliło się punktami z FC Barceloną, a kibice nie obejrzeli ani jednej bramki. Nie pomogło nawet wprowadzenie po przerwie Leo Messiego i Neymara... Z takiego obrotu sprawy najbardziej cieszy się Real Madryt, który jutro może zmniejszyć stratę do liderów do zaledwie trzech punktów.

Od pierwszych minut spotkania widać było, że oba zespoły darzą się dużym respektem. Nikt nie chciał popełnić błędu, toteż gra toczyła się głównie w środku pola. Przed szereg w 6. minucie wyrwał się nieco Arda Turan, który popisał się kapitalną indywidualną akcją, ale nikt nie zamykał jego podania z prawej strony. Chwilę później swoją obecność zaznaczył Diego Costa, ale jego uderzenie z dystansu pewnie wybronił Victor Valdes.

W tym fragmencie spotkania zespołem lepszym byli gospodarze, którzy śmielej atakowali na bramkę rywala. Barcelona wyczekiwała swoich szans za podwójną gardą. Kiedy wydawało się, że dobry początek meczu ze strony Atletico zwiastuje jedynie coraz większe emocje, to nagle spotkanie straciło na swojej widowiskowości. Sporo fauli, dużo szarpanej gry i niewiele okazji bramkowych, tak wyglądał mecz w kolejnych minutach. Barcelona starała się narzucić swoje tempo gry, ale Atletico umiejętnie się przed tym broniło. Tymczasem w 30. minucie kapitalnie zachował się Javier Mascherano, który uchronił swój zespół przed stratą gola. Precyzyjnym dośrodkowaniem z rzutu rożnego popisał się Koke, piłka trafiła do Mirandy i tylko ofiarna interwencja Argentyńczyka sprawiła, że na tablicy rezultat wciąż pozostał ten sam.

W odpowiedzi zaatakowali goście, a swoją okazję miał Pedro, który po doskonałym dośrodkowaniu Iniesty był bardzo bliski wpisania się na listę strzelców, ale do szczęścia zabrakło mu kilkunastu centymetrów. Chwilę później z dobrej strony pokazał się Pique, który zdecydował się na strzał z dystansu, ale na posterunku był Courtois. Ostatni kwadrans pierwszej części spotkania to znów widowisko na nienajlepszym poziomie. Barcelona częściej utrzymywała się przy piłce, ale nic z tego nie wynikało. Na przerwę obie drużyny schodziły przez bezbramkowym rezultacie.

W drugiej połowie na placu gry zameldował się Leo Messi, który zmienił niewidocznego nieco Andresa Iniestę. Argentyńczyk już po chwili zaprezentował próbkę swoich możliwości, kiedy to zdecydował się na indywidualny rajd, ale na przeszkodzie stanął mu golkiper gospodarzy. W 52. minucie w doskonałej sytuacji znalazł się Diego Godin, ale tym razem górą okazał się Victor Valdes. W drugiej odsłonie meczu obie ekipy nieco śmielej ruszyły do ataku, ale wciąż brakowało goli. Tymczasem w 59. minucie po szybkiej kontrze Atletico w dobrej sytuacji po podaniu Turana znalazł się Costa, ale jego uderzenie z 16 metrów okazało się niecelne.

Kilka minut później znów przypomniał o sobie filigranowy Argentyńczyk. Leo Messi otrzymał precyzyjne podanie od Pedro, ale piłka po jego uderzeniu głową przeleciała obok bramki Atletico. W 78. minucie groźnie uderzał Diego Costa, ale i tym razem był to strzał niecelny. Po chwili przed szansą stanął Arda Turan, ale czujny pozostał Valdes. W 81. minucie kapitalnie zachował się Courtois, który swoją interwencją zatrzymał bardzo groźny strzał Messiego. Ostatnie minuty należały do Barcelony, która momentami zamykała gospodarzy na własnej połowie, ale nie przełożyło się to na efekt bramkowy. Ostatecznie w Madrycie nie obejrzeliśmy bramek.

Na półmetku sezonu mistrzem Barcelona. Pasjonujący bój o koronę trwa w dalszym ciągu.


Polecamy