Bernhardt: Już nie chciałem być w Cracovii. Są ludzie, o których zapomnę natychmiast, jak wyjadę z Polski
28-letni Edgar Bernhardt to jedna z barwniejszych postaci w Cracovii, jednak jego wygasający wraz z końcem czerwca kontrakt nie został przedłużony. We wtorek pomocnik pojawił się na Wielickiej, by formalnie zakończyć współpracę z Pasami. Jednak zadanie to wcale nie okazało się łatwe.
fot. Ryszard Kotowski
- Czekam na Tabisza [wiceprezesa Cracovii - przyp.N.D.], który nie może mi podpisać tego g*** , żebym mógł jechać do domu. Zostanę w Polsce tyle, dopóki on mi tego nie załatwi, a przecież był w klubie. Podpisać ten papier, to rzeczywiście ciężka praca - ironizował "Edi", który czekał na wiceprezesa kilka godzin.
- Ja już nie chciałem tu być, o czym mówiłem wcześniej dziennikarzom, tyle że o tym nie pisali. Ten klub też mnie nie chciał. Teraz mam już spokój - mówił szczerze piłkarz.
- Moje wspomnienia? Będą dobre o klubie, kolegach, ale są także ludzie, o których zapomnę od razu, jak tylko wsiądę do samolotu. O kim mówię? O tym chyba wszyscy dobrze wiedzą. Rok temu już było widać, że to się nie utrzyma. Za dużo ludzie pracowali przeciwko nam i trenerowi, a dodatkowo szukali zawsze problemów - stwierdził mający niemieckie korzenie gracz.
Jakie mam teraz plany? Chcę pograć z córką w piłkę - uśmiechał się Bernhardt. - A co potem? Chciałbym trafić do takiego klubu, żeby prezes Tabisz i profesor jeszcze o mnie usłyszeli - zapowiedział.
Czystka w szatni Cracovii trwa. Trzech kolejnych graczy odchodzi