Monaco bezbramkowo zremisowało z Benficą Lizbona
Nie obejrzeliśmy goli w starciu AS Monaco z Benfiką Lizbona. Mimo, że Portugalczycy ostatni kwadrans bronili się w "10", gospodarze nie potrafili przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść.
Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że nie było to najlepsze spotkanie trzeciej kolejki piłkarskiej Ligi Mistrzów. Szczególnie pierwsza połowa meczu rozgrywanego na Stade Louis II nie porwała, ponieważ działo się w niej bardzo mało. W drugiej było troszkę lepiej, ale bramek i tak nie oglądaliśmy.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Sam początek meczu był dość obiecujący. Po szybkim odbiorze piłki w środku pola i pięknym podaniu od Dymitara Berbatova, w piątej minucie meczu w idealnej okazji bramkowej znalazł się Lucas Ocampos, który jednak fatalnie skiksował i przeniósł piłkę nad bramkę drużyny gości.
W całej pierwszej połowie mieliśmy jeszcze tylko jedną sytuację, po której mógł paść gol. Mecz był brzydki, gra była szarpana, brakowało płynności i oglądaliśmy dużą liczbę fauli. W 34. minucie meczu boisko z powodu kontuzji musiał opuścić największy gwiazdor gospodarzy, Dymitar Berbatov.
Ta ostatnia ciekawa sytuacja przed przerwą miała miejsce w minucie 40. Po krótko rozegranym rzucie rożnym piłka trafiła w pole karne gospodarzy do Limy, ale jego uderzenie fantastycznie wybronił Danijel Subasić. Jak się później okazało, nie była to jego ostatnia tak dobra interwencja.
Druga połowa wyglądał nieco lepiej, zarówno pod względem rozgrywania piłki, jak i ilości sytuacji podbramkowych. Już w 49. minucie spotkania Martial otrzymał świetną prostopadłą piłkę z głębi pola, wypracował sobie niezłą pozycję strzelecką, ale minimalnie spudłował. Sześć minut potem Subasić w ostatniej chwili uprzedził napastnika i złapał piłkę dośrodkowaną z lewego skrzydła przez Limę.
W 59. minucie gry goście powinni wyjść na prowadzenie. Gaitan fantastycznie zszedł z piłą z lewej strony w pole karne, mijając przy tym paru rywali, stanął oko w oko z bramkarzem Monaco, ale ten popisał się kolejną świetną interwencją broniąc jego strzał. Osiem minut potem Chorwat wygrał kolejny pojedynek sam na sam, tym razem z Salvio. Goalkeeper ten był ewidentnie najlepszym piłkarzem tego spotkania.
W 72. minucie meczu mieliśmy odpowiedź gospodarzy. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego minimalnie głową przestrzelił Kondogbia. Cztery minuty później piłkarze Jorge Jesusa dowiedzieli się, że będą kończyć ten mecz w osłabieniu. Lisandro Lopez w głupi sposób faulował Jao Moutinho i dostał za to od Szymona Marciniaka czerwoną kartkę.
Od tego momentu Monaco przejęło inicjatywę w meczu, ale nie zdołało zdobyć nawet jednej bramki, choć sytuacje do tego mieli. W 87. minucie gry Jeremy Toulalan oddał świetny strzał z dystansu, ale Artur zdołał przenieść piłkę nad poprzeczkę. W doliczonym czasie gry z kolei, po wrzutce z rzutu rożnego przed idealną okazją stanął Andrea Raggi, ale jego uderzenie głową było nieznacznie niecelne.
Nie doczekaliśmy się więc goli w Monaco, ale dobra druga połowa zrekompensowała nam senne pierwsze 45 minut. Dla Benfiki to pierwsza zdobycz punktowa w tegorocznych rozgrywkach i lizbończycy zamykają stawkę grupy C, Monaco z pięcioma punktami jest wiceliderem. Prowadzi Bayer Leverkusen, który ma sześć oczek i pokonał dziś Zenit (cztery punkty) 2:0.