Belgowie w "10" pokonali Koreę Południową. Czerwone Diabły awansują z 1. miesjca!
Belgia wygrała z Koreą Południową 1:0 w trzeciej kolejce grupy H. Belgowie awansowali do 1/8 finału z kompletem punktów. Koreańczycy natomiast odpadli z mundialu.
Belgowie wyszli na to spotkanie w nieco eksperymentalnym zestawieniu. W pierwszym składzie zabrakło m.in. Romelu Lukaku, który zawiódł w pierwszych dwóch spotkaniach, pojawili się za to Adnan Januzaj i Anthony Vanden Borre, którzy mieli poprawić grę w ofensywie "Czerwonych Diabłów". Jednak Europejczycy od początku spotkania nie zachwycali. Mimo zmiany wykonawców nie zmieniło się jedno - brak pomysłu na rozgrywanie akcji ofensywnych.
Belgowie dochodzili do sytuacji strzeleckich, ale w pierwszych 45 minutach nie udało im się oddać ani jednego celnego strzału na bramkę. Koreańczycy stwarzali znacznie więcej zagrożenia pod bramką Courtoisa. Najpierw formę finalisty Ligi Mistrzów wypróbował strzałem z dystansu Ki Sung-Yeung, a później przetestował go... Moussa Dembele. Po dośrodkowaniu z lewej strony belgijski pomocnik trącił piłkę kolanem i jedynie refleks Courtoisa uratował podopiecznych Marca Wilmotsa przed utratą bramki.
Trzeba przyznać, że w pierwszej połowie nie mieliśmy zbyt wielu emocji, ale w doliczonym czasie gry Steven Defour zadbał o to, żeby poziom adrenaliny we krwi był na odpowiednim poziomie. Tyle, że Defour nie podniósł ciśnienia we krwi jakimś wspaniałym zagraniem, lecz brutalnym faulem. Pomocnik FC Porto zaatakował wślizgiem z dwoma wyprostowanymi nogami Kim Shin-Wooka, za co zasłużenie ujrzał czerwoną kartkę. Belgia drugie 45 minut miała grać w dziesięciu przeciwko jedenastu Koreańczykom.
Grający w osłabieniu Belgowie pozwalali Azjatom na coraz więcej i w efekcie Koreańczycy byli o krok od objęcia prowadzenia. W 58. minucie Son Heung-Min zdecydował się na dośrodkowanie z prawego skrzydła, lecz piłka ku zaskoczeniu Courtoisa poszybowała w kierunku bramki i wylądowała na poprzeczce.
Kiedy Korea zaczęła naciskać coraz mocniej i można wyczuć, że bramka dla Azjatów wisi w powietrzu, sposób na strzelenie gola znaleźli Belgowie. Origi oddał świetny strzał zza pola karnego i Kim Seung-Gyu musiał ratować się wybiciem piłki przed siebie, a tam już czekał Jan Vertonghen, który nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce. Ta bramka rozstrzygnęła losy meczu, choć Koreańczycy byli bliscy wyrównania na minutę przed końcowym gwizdkiem sędziego.
Belgowie trzeci raz z rzędu zwyciężają i trzeci raz z kolei nie przekonują, że są w stanie walczyć o najwyższe cele. Jednak to nie za wrażenie artystyczne przyznawane są punkty. Liczy się efektywność - a ta jak na razie jest stuprocentowa w przypadku "Czerwonych Diabłów".