menu

Bayern upokorzył Barcelonę także w rewanżu. Pogrom na Camp Nou i 7:0 w dwumeczu!

1 maja 2013, 22:32 | msz, dkw

Ani przez chwilę nie był zagrożony awans Bayernu Monachium do finału Ligi Mistrzów. Na Camp Nou monachijczycy dobili bezradną FC Barcelonę, wygrywając 3:0. W dwumeczu było aż 7:0!

Zobacz obszerną galerię zdjęć ze spotkania!

W pierwszej połowie nie oglądaliśmy zbyt wielu sytuacji strzeleckich, ale chyba nawet najbardziej wybredni koneserzy nie mieli na co narzekać. Wysoki, ostry pressing z obu strony stanowił kwintesencję pasjonującej rywalizacji. Jednak wiecznie nie można było tak grać. Barcelona miała do odrobienia aż cztery bramki, czyli dokonanie czegoś, co nie udało się jeszcze nikomu w Lidze Mistrzów. Zadanie było tym bardziej skomplikowane, że na ławce usiadł nie w pełni zdrów Leo Messi, bez którego Barcelona to zupełnie inny zespół. Na tym nie kończyła się lista osłabień. Tito Vilanowa nie mógł postawić na Carlesa Puyola, Sergio Busquetsa i Jordiego Albę.

Bayern mógł na dobrą sprawę skupić się na obronie zaliczki z Alianz Arena, ale Jupp Heynckes nie narzucił defensywnej taktyki. Chciał podejść do rewanżu bez respektu, zaatakować. Podobnie jak w Monachium, Bayern czerpał w początkowych fragmentach znacznie więcej z gry i mógł pokusić się o szybkie rozwianie jakichkolwiek nadziei przeciwnika. Gospodarze zamiast odważnie przejść do przodu, cały czas wymieniali podania w swoim stylu, na co Bayern nie dawał się nabierać. Jakby tego było mało, dopuszczali się niepewnych, bardzo nerwowych i nieprzemyślanych zachowań w defensywie, co omal nie skończyło się bardzo szybko tragicznie. W 12. minucie udało się wypuścić górnym podaniem Arjena Robbena. Holender miał przed sobą tylko Victora Valdesa, już składał się do strzału, gdy spod ziemi wyskoczył mu ze wślizgiem rozgrywający fantastyczne zawody Gerard Pique. Siedem minut później Philipp Lahm wycofał sprzed linii końcowej do Bastiana Schweinsteigera i gdyby nie kolejny skuteczny wślizg, Valdes byłby w poważnych tarapatach.

Barcelona nie wyglądała dobrze. By móc nabrać wigoru i poprzedniego blasku, musiała koniecznie strzelić szybko bramkę, co przyjezdni skutecznie jej uniemożliwiali. Trzeba więc było poszukać innych rozwiązań niż typowa tiki-taka, w przypadku Barcelony - mocno niekonwencjonalnych. I tak w końcu podopieczni Vilanowy zaczęli szukać okazji do dośrodkowań, kontrataków i strzałów z dystansu. W 14. minucie błąd Davida Alaby próbował wykorzystać Pedro. Nie zaskoczył jednak Neuera. Za chwilę niemiecki bramkarz fenomenalnie rzucił się w prawy róg bramk,i wyciągając mierzony strzał Pedro z 20. metrów. W 27. minucie dośrodkowaną przez Alvesa futbolówkę strącił przypadkowo Fabregas, następnie dopadł do niej Xavi i w czystej okazji w polu karnym posłał ją wysoko nad poprzeczką.

Niektórzy piłkarze próbowali na własną rękę rozstrzygnąć sprawę. Na indywidualny zryw zdecydował się Adriano. Co prawda minął kilku obrońców, ale lekkim, płaskim uderzeniem nie mógł zaskoczyć uważnego Neuera. Barcelona wydawała się znajdywać sposób na rozmontowanie monolitu, lecz wyczynienie czegokolwiek przy broniącym się całym zespołem Bayernie, było zadaniem z serii mega-trudnych.

Do przerwy utrzymał się bezbramkowy remis. Nie spełniło się przedmeczowe założenie Tito Vilanovy o strzeleniu dwóch bramek do szatni.

Cuda w futbolu się zdarzały i to niejednokrotnie. Strzelenie czterech bramek w 45 minut wcale nie było misją niemożliwą. Ale gdy w rachubę zaczęło wchodzić sześć bramek, mogliśmy już śmiało ogłosić, że na Wembley spotkają się dwie niemieckie drużyny. 180 sekund po zmianie stron Alaba obsłużył crossowym podaniem Robbena, który zakręcił obrońcami i z prawej strony pola karnego sieknął na długi słupek. Tu już nie było co gdybać. Bayern dopełnił formalności, postawił kropkę nad "i".

To był jednak dopiero początek miażdżenia Barcelony, która nie zachowała w rewanżu nawet honoru! W 72. minucie została ponownie skarcona. Po dośrodkowaniu w pole karne napastników Bayernu uprzedził Gerard Pique, pokonując Valdesa. Cztery minuty później Thomas Mueller zdobył bramkę na 3:0 i od razu zaczęły krążyć dowcipy, że to Barcelona, a nie Bayern miała strzelić dzisiaj na Camp Nou cztery bramki. Czwarty gol już jednak nie padł, jednak mimo tego monachijczycy wygrywając w Barcelonie 3:0 i w dwumeczu 7:0 dokonali wyczynu niemal historycznego.

Przed finałem na Wembley w Londynie, po tym co dzisiaj pokazali podopieczni Heynckesa, to oni będą faworytami starcia z Borussią.

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.


Polecamy