Liga Mistrzów to raj dla zespołów z Europy Środkowej? Niekoniecznie!
Władze i kibice Legii liczą, że dzięki kwalifikacji do fazy grupowej Ligi Mistrzów warszawski klub solidnie zarobi i na lata zdominuje T-Mobile Ekstraklasę. Czy mają rację i faktycznie Champions League jest gwarantem lokalnej hegemonii, czy może to tylko pozorny raj, którego pożądamy ze względu na jego niedostępność?
fot. materiały promocyjne
Postanowiliśmy sprawdzić, co się działo z zespołami z Europy środkowo-wschodniej po upragnionym przebrnięciu przez żmudne kwalifikacje i dołączeniu do futbolowej elity Starego Kontynentu.
Okazuje się, że przykładów, że Liga Mistrzów wcale nie jest gwarantem lepszych czasów dla klubów z naszej części Europy, jest sporo. Najbardziej jaskrawe przypadki to słowacka Artmedia Petrzalka, która teraz męczy się w odmętach trzeciej ligi, i rumuńska Unirea Urziceni, którą dwa lata temu rozwiązano, jednak i pozostałym zespołom wytęskniony awans do fazy grupowej wcale nie zapewnił pozycji regionalnych potęg.
Polscy fani zapewne bardzo dobrze pamiętają rewelacyjną Artmedię, ponieważ mistrzowie Słowacji w fazie eliminacyjnej sensacyjnie uporali się z Celtikiem, w którym pierwsze kroki stawiali wówczas Maciej Żurawski i Artur Boruc. Drużyna z Bratysławy kapitalnie pokazała się także w fazie grupowej, gdzie ledwie punktu zabrakło im do awansu do kolejnej rundy, a pokonać walecznych Słowaków potrafił tylko włoski Inter.
Wydawało by się, że pieniądze zarobione w Champions League powinny w najgorszym wypadku pozwolić utrzymać mistrzowski skład, a nawet go wzmocnić, jednak rzeczywistość okazała się brutalna. Klub opuścili liderzy zespołu, tacy jak Ján Kozák, Blažej Vaščák czy Balázs Borbély oraz twórca nieoczekiwanego sukcesu, trener Vladimir Weiss. Następne dwa sezony Artmedia kończyła na drugim miejscu w lidze, a w trzecim wreszcie udało się odzyskać tytuł mistrzowski. Jednak wówczas na drodze do Ligi Mistrzów stanął im Juventus, który naturalnie okazał się przeszkodą nie do przejścia.
Inwestycje się nie zwróciły, zawiedziony sponsor Ivan Kmotrik zwinął manatki, co oznaczało przymusowe odmłodzenie składu. Efekt? Dwa spadki i dwie zmiany nazwy. Dzisiaj nie ma Artmedii, jest za to FC Petržalka 1898, która w minionym sezonie zajęła 11. miejsce w trzeciej lidze.
Jeszcze gorzej skończyła rumuńska Unirea, którą do fazy grupowej wprowadził dobrze znany w Polsce Dan Petrescu. Klub z Urziceni, tak jak Artmedia, zaprezentował się w LM dobrze, pokonując m.in. Sevillę czy Glasgow Rangers, jednak mistrzostwa kraju nie zdołał obronić. Rok później Unirea najpierw nie awansowała do Champions League, a później okazała się za słaba nawet na Ligę Europy. Oczekiwane zyski się nie pojawiły, sponsor dał sobie spokój i chcąc odzyskać swój wkład, wyprzedał zawodników, przez co drużyna spadła z ligi, po czym ogłoszono rozwiązanie klubu. Ledwie dwa lata po grze w Lidze Mistrzów.
Miliony euro nie pomogły także innym mistrzom Rumunii, Otelul Galati, którzy nie tylko nie powtórzyli sukcesu z sezonu 2010/11, ale z drużyny z czuba tabeli przekształcili się w ligowego średniaka (6. i 11. miejsce w kolejnych sezonach). Co prawda inne rewelacje, takie jak Levski Sofia, Debreceni VSC czy MSK Żilina, nie przestały bić się o mistrzostwo swoich krajów (rzadko skutecznie), jednak wcale nie odjechały reszcie stawki.
Oczywiście, nie wszystkim klubom z naszej części Starego Kontynentu udział w LM odbijał się czkawką i to z nich przykład powinna brać Legia. Wzorowo z sukcesów w pucharach czerpią Viktoria Pilzno, Dinamo Zagrzeb oraz BATE Borysów. Te trzy zespoły pieniądze z UEFA oraz z transferów inwestują w kolejnych piłkarzy, mądrze uzupełniając skład, co pozwala im rokrocznie w miarę przyzwoicie grać w europejskich pucharach oraz zapewnia dominację na krajowym podwórku.
Szachtarowi Donieck i Dynamu Kijów także Liga Mistrzów wychodzi na zdrowie, jednak oba ukraińskie kluby żyją głównie z niemal nieograniczonych zasobów swoich właścicieli, odpowiednio Rinata Achmetowa i Ihora Surkisa. Dlatego Legia nie powinna wzorować się na nich, a na wspomnianych wcześniej mistrzach Chorwacji czy Białorusi, bo te przykłady pokazują, że dzięki mądremu zarządzaniu zyskami z LM można zapewnić sobie regionalną hegemonię.