menu

Bartosz Salamon: Pracuję nad formą, żeby Adam Nawałka chciał mnie powołać

2 października 2017, 09:39 | Tomasz Biliński

Wypadłem z kadry ponad rok temu, bo przestałem grać w klubie. Przeszedłem do Spal, żeby grać w jednej z najmocniejszych lig i wrócić do regularnych występów. Dzięki nim moje szanse na powrót do reprezentacji będą większe - mówi Bartosz Salamon. 26-letni obrońca latem został wypożyczony z Cagliari do beniaminka Serie A, w którym rozegrał sześć meczów na siedem możliwych meczów.

Bartosz Salamon ma na koncie dziewięć meczów w reprezentacji Polski. Był z nią na mistrzostwach Europy we Francji. Pierwsze pół roku 2013 był graczem AC Milan.
fot. Bartek Syta / Polska Press
Bartosz Salamon ma na koncie dziewięć meczów w reprezentacji Polski. Był z nią na mistrzostwach Europy we Francji. Pierwsze pół roku 2013 był graczem AC Milan.
fot. Bartek Syta / Polska Press
Bartosz Salamon ma na koncie dziewięć meczów w reprezentacji Polski. Był z nią na mistrzostwach Europy we Francji. Pierwsze pół roku 2013 był graczem AC Milan.
fot. Tim Rogers/REX/Shutterstock/EAST NEWS
Bartosz Salamon ma na koncie dziewięć meczów w reprezentacji Polski. Był z nią na mistrzostwach Europy we Francji. Pierwsze pół roku 2013 był graczem AC Milan.
fot. Bartek Syta / Polska Press
Bartosz Salamon ma na koncie dziewięć meczów w reprezentacji Polski. Był z nią na mistrzostwach Europy we Francji. Pierwsze pół roku 2013 był graczem AC Milan.
fot. Bartek Syta/Polska Press
Bartosz Salamon ma na koncie dziewięć meczów w reprezentacji Polski. Był z nią na mistrzostwach Europy we Francji. Pierwsze pół roku 2013 był graczem AC Milan.
fot. Bartek Syta / Polska Press
Bartosz Salamon ma na koncie dziewięć meczów w reprezentacji Polski. Był z nią na mistrzostwach Europy we Francji. Pierwsze pół roku 2013 był graczem AC Milan.
fot. Bartek Syta / Polska Press
Bartosz Salamon ma na koncie dziewięć meczów w reprezentacji Polski. Był z nią na mistrzostwach Europy we Francji. Pierwsze pół roku 2013 był graczem AC Milan.
fot. Szymon Starnawski/Polska Press
1 / 8

Wspominając mecze z Danią i Kazachstanem oraz patrząc na Pana grę we wrześniowych meczach w Spal, myślałem, że w poniedziałek rozpocznie Pan zgrupowanie reprezentacji Polski przed spotkaniami z Armenią i Czarnogórą.
Ja nie spodziewałem się powołania. Jesteśmy na początku sezonu, zagrałem dopiero sześć meczów i wiem, że to za mało dla trenera Adama Nawałki. Tym bardziej, że mój rozbrat z reprezentacją trwa już ponad rok. Inna sprawa, że pozostali obrońcy są w formie i grają regularnie. Ja do takiej gry wracam, co było moim celem, przechodząc do klubu z Serie A.

Rozmawiał Pan ostatnio z Adamem Nawałką?
Tak, on i sztab są zadowoleni, że znalazłem klub w mocnej lidze, a mój początek w nim wygląda obiecująco. Usłyszałem, że mam dalej tak pracować, dzięki czemu moje szanse na powrót do kadry będą rosły. Dlatego głównie skupiam się tylko na każdym kolejnym meczu Spal.

O podejściu do piłkarskiego życia myślałem - żyje Pan z dnia na dzień, czy wybiega myślami w przód?
Z doświadczenia wiem, że rozmyślanie, co wydarzy się w przyszłości nie ma sensu. Szczególnie w piłce. Doznasz jakiejś kontuzji, dostaniesz kartkę i czeka cię przerwa. Raz dłuższa, raz krótsza, ale i tak może zmienić plany. Przyznam, że kiedyś często wybiegałem w przód, wyobrażałem sobie różne scenariusze. Tyle że one częściej się nie sprawdzały. Dlatego nauczyłem się, że najważniejsza jest codzienna praca na maksimum możliwości. Obojętnie czy jest to mecz, trening czy wolny dzień. Jeśli tu i teraz wykonujesz ją rzetelnie, to przynosi rezultaty, forma rośnie i w przyszłości masz większą szansę, że przydarzy ci się coś pozytywnego.

Pytam o to pod kątem najbliższych spotkań kadry. Jeśli je wygra i bezpośrednio awansuje na mistrzostwa świata, to w listopadzie zagra dwa mecze towarzyskie. Tym samym zwiększa się szansa, że Nawałka znów będzie chciał Pana sprawdzić.
To jest to o czym mówiłem, nie patrzę już w ten sposób. Dziś trzymam kciuki, żeby Polska wygrała i zapewniła sobie miejsce na mundialu. Jeśli tak się stanie, to nie wiadomo, kogo w listopadzie powoła selekcjoner. Skupiam się na tym, żeby być w takiej formie, by trener brał mnie pod uwagę przy powołaniach. A żeby tak się stało, mam na to pięć ligowych meczów.

Ostatni raz zagrał Pan w kadrze 4 września rok temu. Długo siedział w Panu ten remis 2:2 z Kazachstanem?
Każde niepowodzenie boli i psuje humor. Ale w piłce chodzi też o to, by resetować w głowie chwile negatywne, choć pozytywne też. Nie można długo rozpamiętywać tego, co się stało, bo za kilka dni jest kolejny mecz. Z porażek wyciągam wnioski i patrzę w przód. Inaczej nie potrafiłbym żyć. Szkoda, że początek eliminacji nam nie wyszedł. Nie uważam jednak, że przez grę w tamtym spotkaniu wypadłem z kadry. Stało się tak, bo straciłem miejsce w Cagliari.

Wspomniał Pan o wyciąganiu wniosków. To stwierdzenie często pada w pomeczowych rozmowach, które są specyficzne. Jednak mam wrażenie, że Pan faktycznie to robi.
To podstawa w dzisiejszej piłce. Jeżeli w meczu popełniam jakiś błąd, to zawsze go później analizuję. Oczywiście czasem brawura zawodników, dynamika meczu albo inne sytuacje sprawiają, że mimo nabytej wiedzy, jak błędu uniknąć, i tak się go powtarza. Jednak znajdywanie odpowiedzi, dlaczego się go zrobiło, bardzo pomaga.

Dużo meczów ogląda Pan pod tym kątem?
Tak, obowiązkowo, ale tylko swoje. Aż tak bardzo piłką nie żyję, żeby oglądać większość spotkań. Choć oczywiście jak jest dobry mecz w Lidze Mistrzów albo hit w którejś z najmocniejszych lig, to siadam przed telewizorem.

Tego podejścia nauczył się Pan we Włoszech, gdzie wyjechał Pan w wieku 16 lat?
Już w Polsce analizowałem swoją grę. Założyłem nawet zeszyt, w którym zapisywałem przebieg każdego swojego meczu, jak w nim zagrałem, jakie błędy popełniłem, co muszę poprawić. Pomagało mi to w rozwoju. Jeśli po spotkaniu miałem większą wenę, to opisywałem go w szczegółach, jak nie, to notowałem najważniejsze punkty. Robiłem to z przyjemnością, nikt mi tego nie zadawał. Dziś te zeszyty pewnie gdzieś leżą na strychu w domu. Od tamtej pory do nich nie zaglądałem.

Jak wyglądałaby analiza okresu odkąd w styczniu 2013 r. trafił Pan do AC Milan? Tam Pan nie grał, podobnie jak później w Sampdorii. Zmieniło się to dopiero w Pescarze i Cagliari, a dzięki dobrej grze pojechał Pan z na mistrzostwa Europy. W nowym sezonie stracił Pan miejsce w Cagliari. W te wakacje został Pan wypożyczony do Spal i jest wyróżniającą się postacią. Temat złożony, ale wygląda jak elektrokardiogram.
Wszędzie, gdy trenerzy mi zaufali i dali możliwość gry, to nigdy ich nie zawiodłem. Wchodziłem na dobry poziom i byłem doceniany. W Milanie i Sampdorii tej szansy nie dostałem, szkoleniowcy woleli innych zawodników. Z kolei po Euro w Cagliari zagrałem 17 meczów, w mojej ocenie nie zawiodłem, ale tam trener też bardziej ufał innym. Tu nie ma co analizować, to trenerzy zawsze podejmują decyzje. Trzeba je szanować i robić swoje.

Dlaczego wybrał Pan Spal?
Chciałem grać w jednej z najlepszych lig w Europie i mieć jak największe możliwości gry. Teoretycznie, bo w praktyce nikt nikomu tego nie zapewni. Miałem kilka ofert, ale mnie nie przekonały. Doceniam to co do tej pory osiągnąłem i nie chciałem zmieniać ligi na słabszą. Z drugiej strony nie zamierzałem porywać się na klub, w którym istniało duże ryzyko siedzenia na ławce. Dopiero propozycja ze Spal wydała mi się idealna. To mały klub, w którego realiach utrzymanie w Serie A będzie wielkim sukcesem i jest najważniejszym celem. Przyszedłem tu jako ceniony zawodnik z doświadczeniem z włoskich boisk. Dzięki temu zacząłem grać od początku i czuję się świetnie. Mimo że Spal jest beniaminkiem, to nie cierpimy i nie oddajemy piłki przeciwnikowi. Wręcz przeciwnie, gramy bardzo dobrze i przyjemnie dla oka, z pomysłem. Mamy bardzo dobrego trenera Leonardo Sempliciego, a zespół jest mieszanką młodych zawodników z doświadczonymi. Jest fajna, zdrowa atmosfera. Pierwsze występy bardzo spodobały się kibicom. Co prawda mieliśmy serię czterech porażek z rzędu, ale graliśmy z Interem, Milanem i Napoli. To marki, z którymi trudno o punkty, choć byliśmy ich blisko. Mam nadzieję, że od teraz będziemy punktować.

A Ferrara, miasto w którym mieści się klub, to fajne miejsce do życia?
We Włoszech trudno znaleźć takie, które by nie było (śmiech). Położone jest w centralnej części Włoch, i tak fajnie, że bardzo blisko stąd do takich miast jak Mediolan, Werona, Wenecja, Padowa, Bolonia, czy Florencja. Do Rzymu jest dwie godziny pociągiem. Poza tym sama Ferrara ma fajny klimat. Nazywana jest Amsterdamem Włoch, bo niemal wszyscy jeżdżą tu na rowerach. Co prawda nie jest tak słonecznie przez cały rok jak na południu, bo jesienią i zimą ponoć bywa mgliście i temperatura trochę spada, ale ogólnie bardzo przyjemnie.

Pewnie za wcześnie na takie decyzje, ale wiąże Pan przyszłość z Włochami?
Dokładnie, na razie tego nie wiem. Żyje w tym kraju już 10 lat i jest mi bardzo dobrze. Do rodziny w Polsce przyjeżdżam dwa razy na rok, obowiązki nie pozwalają częściej. Widzę jednak, jak nasz kraj zmienia się na lepsze. Ale gdzie będę za 10 lat? Może w między czasie zmienię kraj i on spodoba mi się na tyle, że będę chciał w nim zamieszkać? Zobaczymy, gdzie skończę karierę.

Dba Pan już o to, co będzie robił na emeryturze?
Oczywiście, to naturalne. Inwestuję w siebie i swoją przyszłość. Są piłkarze, którzy już w trakcie kariery zajmują się biznesem. Jednak ja nie obarczam się dodatkowymi obowiązkami. Priorytetem jest gra w piłkę. Jak po karierze będę miał na coś pomysł, to chcę mieć na to możliwości. A wszystko zależy od tego, jak pójdzie mi na boisku.

AC Milan w pańskim CV to duży ciężar dla Pana albo zainteresowanych klubów?
Nie mam pojęcia, mi on absolutnie nie przeszkadza. Cieszę się, że byłem w tak wielkim klubie. Jedyny niedosyt jaki mi pozostał, to że nie zagrałem w nim nawet minuty. Akurat nie było na to miejsca, bo mieliśmy dobre wyniki i do ostatniej kolejki ważyły się losy awansu do Ligi Mistrzów. Dla mnie Milan w CV jest jednak powodem do dumy. A patrząc na to z perspektywy, że miałem wtedy 21 lat, to wydaje mi się to atutem.

Gdyby wtedy wiedział Pan to, co dziś, jeszcze raz zdecydowałby się Pan przejść do Milanu?
Pewnie! I być może tak szybko bym nie odchodził. Po pół roku podjąłem decyzję, że chcę odejść do Sampdorii, gdzie, jak się okazało, też nie grałem. Nie wracam jednak do tego. To już przeszłość. Teraźniejszość to Spal, w którym gram o lepszą przyszłość.

Rozmawialiśmy o piłkarskim życiu z dnia na dzień, a jeśli chodzi o Pana menadżera, Mino Raiolę, on ma plan na Pana karierę?
Trudno mówić o planach w kontekście jakiegokolwiek zawodnika. To tak nie działa. Zresztą co komu po planach, jeśli dozna poważnej kontuzji? Zasada teoretycznie jest prosta - jak najlepiej grać w klubie. Konsekwencją jest zainteresowanie innych i wtedy można się zastanawiać nad najbliższą przyszłością.

Raiola to jeden z najsłynniejszych agentów, ale też oryginalna i barwna postać, czasem kontrowersyjna.
To świetny menadżer, który ma w swojej „stajni” świetnych graczy. Jeśli nie mam do załatwienia jakiejś drobnostki, to zawsze kontaktuje się bezpośrednio z nim. Zwykle przed rundą omawiamy, jak powinna wyglądać, a jaka był miniona. Później kontaktujemy się jeśli są oferty albo problemy. A co do historii związanych z Mino, w pełni oddają jego charakter.

Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Adam Nawałka o Grzegorzu Krychowiaku: W spotkaniu z Armenią będzie w 100 proc. dyspozycji