Bartosz Bereszyński: To najboleśniejsza porażka, jeszcze nikt tak mnie nie ograł
Na pewno jest to najboleśniejsza porażka, bo jeszcze nigdy mnie nikt nie ograł 0:6. Co to dużo ukrywać, brutalnie zderzyliśmy się z rzeczywistością Ligi Mistrzów - podsumował potyczkę z Borussią Dortmund w pierwszej kolejce fazy grupowej Champions League obrońca Legii Warszawa Bartosz Bereszyński.
fot. Bartek Syta / Polska Press
Borussia Dortmund dała wam srogą lekcję futbolu.
Inaczej tego podsumować nie można. Mówiliśmy sobie, że nie możemy dopuścić, by rywale szybko wyszli na prowadzeniu. Po niespełna 20 minutach przegrywaliśmy 0:3... Wiedzieliśmy doskonale, jakich piłkarzy ma Borussia, ale nie możemy tracić dwóch bramek po stałych fragmentach gry. Przewaga wzrostu była po naszej stronie. Zresztą w tym upatrywaliśmy naszych szans w ofensywie.
To nie był jednak pierwszy raz w tym sezonie, gdy tracicie bramkę w ten sposób.
Zgadza się, tych sytuacji jest za dużo. Trudno cokolwiek teraz sensownego powiedzieć. Żadne słowa tego nie zmienią. Musimy poprawić się w defensywie. Przeciwko Borussi znów się zdarzyło, a jej szybkie objęcie prowadzenia 3:0 ustawiła dalszy przebieg meczu. Ma świetnych piłkarzy i nawet przy takim wyniku nawet na chwilę oni nie stracą kontroli nad spotkaniem. Do ostatniej minuty nie mieliśmy nic do powiedzenia.
Jaki był pomysł na drugą połowę?
Wiedzieliśmy, że musimy zaatakować, bo już nie mieliśmy nic do stracenia. Niestety, straciliśmy czwarta bramkę, więc piłkarze Borussi szybko odebrali nam nadzieje na cokolwiek. Stworzyliśmy jedno, dwie akcje, po których może stworzyliśmy jakieś zagrożenie, ale nie ma się co oszukiwać, było ono minimalne.
Czego ten mecz może was nauczyć?
Na wnioski przyjdzie czas. Na pewno jest to najboleśniejsza porażka, bo jeszcze nigdy mnie nikt nie ograł 0:6. Co to dużo ukrywać, brutalnie zderzyliśmy się z rzeczywistością Ligi Mistrzów.
Borussia Dortmund jest dla Pana jednym z kandydatów do zwycięstwa całych rozgrywek?
Jasne, że tak. Personalnie jest bardzo mocna. W ostatnich kilku latach jak równy z równym rywalizuje z Realem Madryt czy Bayernem Monachium. Z jednej strony przegraliśmy więc z klasową drużyną, z drugiej - sześć straconych goli i zero strzelonych to zdecydowanie za dużo.
Notował Tomasz Biliński