Bartłomiej Rabij dla Ekstraklasa.net: Nie trzeba być filozofem, żeby się zorientować, że w FIFA brali w łapę (cz. 1)
Obszerna rozmowa z komentatorem stacji Sportklub, założycielem strony radiobrazylia.pl i znanym ekspertem lig południowoamerykańskich o COPA America, mundialu w Brazylii i zakończonym sezonie ligi hiszpańskiej.
Powiedział Pan w wywiadzie dla Weszło, że czuje się Pan ekspertem. W takim razie pozwolę sobie na mały quiz na początek…
O kurczę!
Jest Pan fanem FC Barcelony, jest Pan ekspertem od ligi brazylijskiej, dlatego pytanie będzie związane z Brazylijczykami w Barcelonie. Ilu piłkarzy urodzonych w Brazylii grało w koszulce Barcelony?
Oj, nie pamiętam, przyznaję się bez bicia. Mam to w notatkach na komputerze, ale teraz tego nie zliczę. Ja bombarduję swoją głowę taką ilością informacji, że musiałbym sprawdzić to w odpowiednim folderze na komputerze (śmiech). Tak samo jak nie pamiętam, ilu Brazylijczyków grało w PSG, choć nie dalej jak dwa tygodnie temu pisałem o tym artykuł. Przyznam się Panu szczerze, że już nie zaprzątam sobie głowy takimi rzeczami, bo tego jest po prostu za dużo. Trochę ich tam było. Do lat dziewięćdziesiątych było ich niewielu, bo dopiero od Romario oni zaczęli najeżdżać Barcelonę. No nie pamiętam, zastrzelił mnie Pan bardzo łatwo.
W sumie było ich dwudziestu pięciu, nie licząc Henrique i Keirrisona, którzy nie zdołali zaliczyć oficjalnego debiutu w Barcelonie. Zostaniemy jeszcze przy temacie brazylijsko–katalońskim. Z pewnością czytał Pan, co nawygadywał Dani Alves na konferencji prasowej? Jeśli nie, to podpowiem, że powiedział, iż czuje się lekceważony przez klub i jeśli nic się nie zmieni, nie przedłuży umowy z klubem.
Tak, widziałem tę konferencję. No cóż, Dani Alves nie jest raczej typem inteligenta. Klub, zważywszy na fakt, że nie mogą sobie nikogo kupić na jego miejsce, napytał sobie biedy. Montoya przy Danim to jest jakiś paralityk, a Douglas to zupełne nieporozumienie. Ja śledzę ligę brazylijską i dla mnie to musiała być forma wyprania pieniędzy. Barcelona ugotowała sobie dwóch naprawdę mizernych graczy, a faceta, który jest światowej klasy prawym obrońcą, traktują jak barana. Tym bardziej, że on w tej drużynie gra już od siedmiu lat, jest w pewnym sensie symbolem sukcesu Guardioli. Nie wierzę, że klubu nie stać na kontrakt dla Alvesa, skoro kupują Neymara za sto baniek, przeciętniaka Douglasa za sześć, Vermaelena za kilkanaście milionów, i dziadka Mathieu za dwadzieścia.
Ale Mathieu miał całkiem niezły sezon.
Ale to dziadek jest! Gość po trzydziestce przyszedł z kontuzją i nie był jakimś wielkim wzmocnieniem. Ja uważam, że dwadzieścia milionów euro to można płacić za piłkarza, który rokuje na przyszłość. Proszę popatrzeć, jak piłkarzy kupują kluby niemieckie. Jeśli ktoś daje dwadzieścia milionów euro za gracza Bundesligi, to albo daje taką kasę za mega gwiazdę, albo za gracza, który rokuje na przyszłość, którego za trzy czy cztery lata będzie można sprzedać za pięćdziesiąt milionów. A Barcelona i Real kupują kogoś za trzydzieści milionów, który ma trzydzieści lat albo typa na ławkę, vide Illarramendi. A co najlepsze, później jeszcze bronią tego podziału pieniędzy z praw telewizyjnych. Poza nimi, i może ostatnio Atletico, nikt w tej lidze nie jest w stanie kupić piłkarza za dwadzieścia milionów euro. I później takie kluby jak Valencia czy Sevilla kupują sobie piłkarza za dziesięć milionów, który jest rewelacyjny, a Barca daje dwadzieścia milionów za faceta na ławę. To mi przypomina sytuację, w której bogaty mówi biednemu, że ma oszczędzać.
Ten nowy podział pieniędzy, który ma zostać wprowadzony, sprawia, że mniejsze kluby dostaną więcej kasy.
Tak, mniejsze kluby dostaną kilkanaście procent więcej z tego „tortu”, ale sytuacja Barcelony i Realu nadal będzie uprzywilejowana. Jednak trzeba pamiętać, że te kilkanaście procent przechodzi na pierwszą i drugą ligę, czyli na kilkadziesiąt zespołów. Nie wiem, ile to dokładnie jest. Prawdę mówiąc jestem trochę rozleniwiony i musiałbym to sprawdzić w swoich notatkach. No, ale niech to będzie załóżmy sto milinów w ciągu roku, kontrakt jest na trzy lata, więc trzysta milionów podzielone na trzydzieści klubów, no to jest dla Barcelony… no taki Douglas, najgorszy transfer w Hiszpanii. Barca daje sześć milionów za faceta, który nie musi nawet grać. Proszę popatrzeć, że inne kluby typu Getafe, Levante czy nawet Villarreal za sześć milionów kupiłoby swoją największą gwiazdę w składzie. Jeśli ten facet by naprawdę odpalił, to w następnym sezonie ten klub sprzedaje gościa Barcelonie czy Realowi za osiemnaście milionów.
Douglas najgorszym transferem? Przebił Vermaelena? Douglas zanotował w ostatniej kolejce drugi występ, Vermaelen jeden. Zresztą, o ironio, Douglas zmienił Belga.
Vermaelen nie grał, więc trudno cokolwiek stwierdzić (śmiech). W sumie ci zawodnicy stoczyli między sobą ciężki bój o miano najgorszego transferu roku. Do takich kiepskich transferów nas Barcelona przyzwyczaiła. Oni co roku dokonują jakiegoś absurdalnego transferu. Keirrison, Henrique, Czygryński – nie ma sezonu, kiedy oni by nas nie zadziwili jakimś zakupem. Zresztą spójrzmy na sytuację z bramkarzami. Po co od razu dwóch kupili?
Właśnie, miałem zapytać o golkiperów. Claudio Bravo przychodził do Barcy z opinią dobrego bramkarza, ale jednak nie na poziomie Blaugrany, a on zdobył trofeo Zamora. [nagroda dla najlepszego bramkarza ligi hiszpańskiej – przyp.red.]
Ja go bardzo lubię, bo oglądam reprezentację Chile. To jest facet, który zawsze w trudnych meczach się spręża. Ter Stegen to jest młody zawodnik, który będzie się jeszcze rozwijał. W którymś momencie trzeba będzie się zdecydować, kto jest tą „jedynką”. Po tym można sprawdzić, czy trener ma „cojones”, czy nie. Tak było w tym roku w Benfice. Sprowadzili Julio Cesara, „jedynką” był Artur, ale Artur w jednym meczu ligowym zrobił wtopę. W jego miejsce wskoczył Cesar i ten Cesar się sprawdził i bronił do końca. Teraz Artur odchodzi z Benfiki. Pamięta Pan sytuację u Unaia Emery’ego w jego ostatnim sezonie w Valencii? Ściągnęli Diego Alvesa i on walczył z Vicente Guaitą. Później zmieniali się trenerzy. Było ich trzech i żaden nie mógł się zdecydować na konkretnego golkipera, to była paranoja. Myślę, że co rozsądniejszy kibic zdawał sobie sprawę, że Brazylijczyk zjada Guaitę. W moim odczuciu w zakończonym właśnie sezonie to Alves był najlepszym bramkarzem, mimo że to Bravo dostał Zamorę. A gdzie jest Guaita?
W przeciętnym Getafe.
No właśnie.
Diego Alves miał niesamowitego pecha, bo w ostatniej kolejce doznał kontuzji. Mówi się o przerwie w grze nawet do dziesięciu miesięcy, co oznacza, że nie pojedzie na COPA America.
Z punktu widzenia reprezentacji Brazylii nawet nie najgorzej się stało (śmiech). Myślę, że w dłuższej perspektywie on jest pewniakiem. Wypadł też Rafael, który miał kontuzję w Napoli. Później nie potrafił się po tym odbudować. Obecnie broni Andujar, więc w sumie nie wiem, jaka jest jego obecna forma. Dzięki temu szansę na wyjazd dostał Neto z Fiorentiny. Też bardzo ciekawy bramkarz, który po sezonie odejdzie z Florencji. Cóż, Valencia będzie musiała sobie kupić bramkarza. Może właśnie kupią tego Neto, który miał iść do Juventusu, ale jak na razie nie ma żadnego potwierdzenia.
Zostańmy przy bramkarzach. W Sociedad dobry sezon na bramce rozegrał Argentyńczyk Geronimo Rulli.
Tak, zgadzam się.
Mimo tego dobrego sezonu nie znalazł się on w szerokiej kadrze, gdzie jest czterech bramkarzy, na Copa America. Dlaczego?
W Argentynie pokutuje takie stwierdzenie, że bramkarz musi być doświadczony i sprawdzony. Wyłomem od reguły jest Sergio Romero. On ma 28 lat, wszyscy selekcjonerzy go powołują i on w tej kadrze zawsze się sprawdza. Mariano Andujar ma, według mnie, sezon życia w Napoli. Nahuel Guzman to były podopieczny trenera Gerardo Martino, ale to oczywiście rezerwowy. Agustin Marchesin wcześniej, gdy grał w Lanusie, był bramkarzem wyrastającym poza ligę argentyńską i teraz w Santosie Laguna jest bramkarzem ponad ligę meksykańską. Rulli to będzie chłopak przyszłościowy tzn. po COPA America albo Guzman, albo Andujar zostaną odcięci od kadry i pewnie to portero Realu Sociedad w miejsce któregoś z nich wskoczy. Jest jeszcze druga rzecz. Kiedyś niejako z urzędy zawodnicy z Estudiantes La Plata wchodzili do kadry ze względu na fakt, że dyrektorem technicznym był Carlos Bilardo, człowiek utożsamiany właśnie z Estudiantes, a selekcjonerem kadry był Alejandro Sabella, też człowiek Estudiantes. Właściwie każdy, kto wyróżnił się w tym klubie, miał miejsce w reprezentacji. Teraz zadziałała metoda oczyszczenia tzn. gracze z Estudiantes naprawdę muszą udowodnić, że są w formie, żeby w tej kadrze grać. W Argentynie nastąpiło odczarowanie tej zasady.
W COPIE jest dwanaście ekip: Argentyna i Brazylia, czyli światowy top, Kolumbia z Jamesem, Chile z Alexisem, Bravo i Vidalem, odmłodzony Paragwaj, który na turniejach zawsze sprawia niespodzianki i świetny Meksyk. Jest sześć ekip, czyli połowa uczestników turnieju, które są w stanie te rozgrywki wygrać. Jeśli miałby Pan porównać COPĘ do EURO w nowej formule, gdzie będą aż dwadzieścia cztery zespoły, to który turniej będzie bardziej emocjonujący?
Moim zdaniem ani jeden, ani drugi. Problem z COPA America jest taki, że od wielu, wielu lat, ze względu na działalność CONMEBOLu, traci prestiż, ponieważ oni nie byli w stanie się dogadać, czy to jest turniej rozgrywany co cztery lata, co dwa, czy co trzy. Ze względu też na to, że te rozgrywki były bojkotowane – a to Argentyna przyjechała rezerwami, a to Brazylia w słabszym składzie, a to ktoś nie przyjechał, a to turniej był za rok rozgrywany, tak jak za rok będzie on grany w Stanach Zjednoczonych. Prestiż COPY upadł. My, "freacy" amerykańscy, będziemy ten turniej oglądać i obgryzać pazury z nerwów. O upadku prestiżu świadczy też fakt, że mamy dwa tygodnie do rozpoczęcia turnieju, a żadna polska telewizja nie ogłosiła, że kupiła do niego prawa [wywiad został przeprowadzony w poniedziałek 25 maja, czyli przed informacją TVP o wykupieniu praw do COPA AMERICA – przyp.red.], więc to znamionuje, jak futbol południowoamerykański jest odbierany u nas. Także od kilku lat nie jest nadawana COPA Libertadores, co też wiele pokazuje.
Co do EURO, UEFA strzeliła sobie w stopę, rozciągając sobie ten fantastyczny turniej z szesnastu do dwudziestu czterech ekip. Nie dostać się w tej chwili na EURO to jest sztuka, więc teraz poziom będzie bardzo zróżnicowany. Oczywiście, paradoksalnie, doprowadzi to za chwilę do sytuacji, w której mistrzostwa Europy znalazły się w latach sześćdziesiątych, dlatego że wtedy były eliminacje regionalne, a później był turniej finałowy, gdzie grały cztery drużyny. Za chwilę wrócimy do tej sytuacji, bo jeśli znowu będą dwadzieścia cztery ekipy, a później rozczłonkowanie na wiele krajów, to w końcu gdzieś będzie musiał być rozgrywany finał i koło historii zatoczy krąg. Trochę absurdalna sytuacja. Dla mnie szesnaście drużyn to był najlepszy pomysł, ale UEFY nie jestem w stanie zrozumieć. Pojutrze idę na finał Ligi Europy. Proszę Pana, kiedy jest rozgrywana Liga Europy?
W czwartki.
A kiedy jest finał?
W środę.
Liga Mistrzów tak samo. Grają we wtorki i środy, a finał przesunęli na sobotę. Wie Pan, ja w tym wszystkim wielkiej logiki bym się nie doszukiwał. Tak samo jak CONMBELem rządzą biurokraci, którzy nie działają dla dobra południowoamerykańskiej piłki, tak samo coraz mniej widzę takiego zdroworozsądkowego rządzenia piłką w europejskim futbolu.
Mówił Pan o upadku prestiżu COPY. Ja rozumiem, że CONMEBOL i UEFA to dwie różne organizacje, ale w tym roku początek COPY jest 12 czerwca, licząc to na polski czas, a kilka dni wcześniej rozgrywany jest finał Ligi Mistrzów.
No i wiadomo w jakiej formie ci zawodnicy przyjadą.
Tym bardziej, że rok temu mieliśmy mundial. Taki Messi czy Mascherano nie mieli długich wakacji, bo grali do końca, do samego finału.
Proszę sobie teraz wyobrazić. W Juventusie i Barcelonie jest po dwóch piłkarzy, którzy mogą jechać na COPĘ, Tevez z Pereirą i Messi z Mascherano, do tego Claudio Bravo i Vidal w Chile, a Brazylia z wykończonym Neymarem. Jak Neymar nie jest w formie, to w Brazylii z przodu tam naprawdę nie ma kto grać. Ten problem miał Mano Menezes, miał Felipe Scolari, a teraz ma Dunga.
Jeśli spojrzymy na skład Brazylii, to widzimy Robinho i dowołanego w rezerwowej siódemce Kakę. Przeciętny kibic kojarzy ich z występów w Europie. Oni odrodzili się po transferach za ocean?
Nie, zdecydowanie nie. Nie oszukujmy się, Kaka dostał powołanie tylko dlatego, bo kontuzjowany jest Oscar. Jeśli ktoś z tej dwudziestki trójki dostanie kontuzji, to Dunga weźmie z rezerwy Kakę, czyli faceta turniejowo sprawdzonego, którego zna. O Kace można wiele mówić, ale nie można mu odmówić profesjonalizmu, bo on właśnie tak do swoich obowiązków podchodzi. Miał w ostatnich latach mnóstwo kontuzji, to fakt, ale że wrócił do jako takiej dyspozycji, to jest druga rzecz. Prawdopodobnie go na tej COPIE w ogóle nie zobaczymy. Kontuzji doznał Diego Alves, w jego miejsce wskoczy Neto i jak Bóg da, że już nikt nie dozna kontuzji, to w ogóle nie ma tematu Kaki.
Co do Robinho, tam sytuacja jest taka, że na bezrybiu i rak ryba. Mówiąc wprost, tam nie ma napastników. Z tym problemem zmagał się Mano Menezes. Scolari zawęził to do trójki Hulk-Neymar-Fred. Wiemy, że Fred wystrzelił na Pucharze Konfederacji, ale od tego turnieju miał ciągle kontuzje. Mimo tego pojechał na mundial, co pokazuje, jaki jest deficyt napastników w Brazylii, bo nikt inny na jego miejsce się nie pokazał. Na tym mundialu i on, i Hulk tak naprawdę skreślili się na długie lata w reprezentacji i w napadzie Dunga zaserwował nam nowe rozdanie. Nie ma z kogo wybierać, więc doszedł do wniosku, że na bezrybiu i Robinho ryba.
Rozmawialiśmy nieco ponad rok temu przed mundialem i powiedział Pan, że to „tabarezowanie” Urugwajowi szkodzi, że nie wyjdą z grupy i czas na wymianę pokoleniową. COPA będzie tym turniejem zmian i tutaj ta wymiana pokoleniowa będzie obecna? Przecież w składzie wciąż są tacy zawodnicy jak Godin czy Stuani, czyli goście nie najmłodsi. Urugwaj będzie się bił o medale z taką kadrą?
Urugwaj to troszkę szerszy temat. Po pierwsze, Urugwaj, ze względów nazwijmy to demograficznych, nie stać ich na tak duże roszady, bo to jest kraj, który ma trzy miliony dwieście pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców. Sam fakt, że dwóch kluczowych zawodników, czyli Forlan i Lugano, już nie rządzi w tej kadrze, to jest dla nich duża zmiana, a do tego nie jedzie Luis Suarez, który jest zawieszony za pogryzienie Chielliniego. (śmiech)
Chiellini mówił przed finałem Ligi Mistrzów, że nie żywi do niego zbyt wielkiej urazy, czyli możemy być chyba spokojni. (śmiech)
No, Chiellini i Suarez to są „bad boys”. To co oni mówią, a to co sobie myślą, to są dwie różne sprawy. Z Latynosami jest zupełnie inaczej jak z bokserami, bo bokserzy to się prężą przed pojedynkiem, a w ringu nic nie robią, a piłkarze to w trakcie meczu sobie krzywdę robią, więc ja bym był tutaj ostrożny.
Wracając do składu Urugwaju, ciężko, żeby Godin nie był w składzie Urugwaju, skoro jest szeryfem obrony Atletico. Choć jest Godin i Stuani, to ta wymiana pokoleniowa jest. W linii pomocy jest Giorgian de Arrascaeta. Myślę, że on będzie starterem. To taki młody chłopak z Cruzeiro. Grają w ataku Jonatan Rodriguez i Diego Rolan. Myślę, że Stuani i Abel Hernandez to będą rezerwowi, głęboka rezerwa, bo wyjściowy skład to będą właśnie Rodriguez z Rolanem i do tego Cavani. Rolan ma chyba dwadzieścia dwa lata, Rodriguez tak samo, więc to już jest zmiana pokoleniowa. Mnie tam najbardziej dziwi, że Cristian Rodriguez dostał powołanie. On rozwiązał swój kontrakt z Gremio ze względu na chroniczną kontuzję, której nie potrafił wyleczyć i od kilku miesięcy nie wąchał murawy. Przyznam się szczerze, że to jest decyzja zadziwiająca, chyba że medycy kadry Urugwaju wiedzą coś, czego nie wiedzieli lekarze Gremio. W obronie też jest kilku ciekawych zawodników. Wrócił Sebastian Coates, wrócił też Jorge Fucile, co jest dla mnie ciekawą historią, bo on też od kilku lat ma problemy zdrowotne. On wrócił do Urugwaju, do Nacionalu i jakoś się tam odbudował, ale on nie jest jakąś mega gwiazdą na boku obrony. Wyjściowa para stoperów to będzie Gimenez i Godin.
Znają się doskonale z Atletico.
Tak, Gimenez ma dwadzieścia lat, w pomocy ten Arrascaeta, dwadzieścia jeden czy dwadzieścia dwa lata, w ataku Rolan i Rodriguez po dwadzieścia dwa lata, czyli ma już pan czterech zawodników w przedziale dwadzieścia-dwadzieścia dwa lata. Jak na trzymilionowy kraj, jeszcze bez Suareza, to i tak jest super. Proszę też pamiętać jeszcze o jednym – Urugwaj w roczniku 1995 i 1996 ma teraz niesamowity wysyp zawodników i oni jadą teraz na mistrzostwa świata do lat dwudziestu i jadą tam z przekonaniem, że przywiozą medal. Może ta zmiana pokoleniowa przechodzi i u nich dużo wolniej i może przyjąłem złą perspektywę przed mundialem. Ja ligę urugwajską oglądam, bo mam w domu telewizję urugwajską (śmiech). Ta liga urugwajska jest dla naprawdę prawdziwych pasjonatów i żeby ją oglądać, trzeba być gotowym do poświęceń. Muszę powiedzieć, że tam jest dużo amatorszczyzny. Zarobki piłkarzy w tej lidze są niższe niż zarobki naszych piłkarzy w Ekstraklasie, a gdzie są Urugwajczycy, a gdzie są Polacy? W Urugwaju mamy dwóch piłkarzy z Atletico, są zawodnicy z Bordeaux, PSG, mamy Benfikę i Galatasaray, a pamiętajmy jeszcze o Suarezie w Barcelonie. Taki mały kraik a mają więcej zawodników w dobrych klubach niż my. My jesteśmy w środku Europy, jest nas dziesięć razy więcej, wszyscy nas powinni znać, a oni są na kompletnym zadupiu.
Wrócę jeszcze do mundialu. Mam przed sobą artykuł z marca tego roku o stadionach w Brazylii, gdzie były rozgrywane mecze mistrzostw i jest tu opisany problem słynnego stadionu w Manaus. Te stadiony, które nie są rentowne, będą rozbierane?
Na pewno nie, w Brazylii nie ma tradycji rozbijania stadionów. W 2010 roku napisałem o tym artykuł w „Newsweeku”, o tym, że te stadiony będą stały. Pojechałem wtedy do Brazylii, przez cztery tygodnie jeździliśmy z żoną po kraju. Wtedy jeszcze komentowałem ligę brazylijską w Sportklubie. Rozmawiałem wtedy z młodymi brazylijskimi dziennikarzami i oni wtedy mówili: „tak, to jest nowe otwarcie, my potrzebujemy tych stadionów” i widząc, jak się buduje stadiony w Polsce na EURO 2012 i wiedząc, co się stało ze stadionami w Portugalii po EURO i w Atenach po Igrzyskach Olimpijskich, i w RPA po mundialu, gdzie kilka miesięcy przed mistrzostwami było widać, że to będzie wtopa totalna, tak samo było widać w Brazylii, że to będzie klęska. Potem w 2011 roku byłem na spotkaniu organizacyjnym z doradcami Brazylijskiego Związku Piłki Nożnej w Sao Paulo oraz w Rio de Janeiro i oni mi powiedzieli, że UEFA kategorycznie im odradza więcej niż dziesięć miast. Oni chcieli co najmniej dwanaście. Proszę zobaczyć, jaki to jest rozrzut. UEFA mówiła, że osiem miast to jest minimum, przy którym zgadzają się na organizację turnieju, a dziesięć to jest logiczne maksimum. W Brazylii nie ma więcej niż dziesięć ośrodków piłkarskich. Nie ma. Nawet w takich ośrodkach jak Anglia, piłka Panu się kręci między Manchesterem, Liverpoolem, Londynem i Birmingham. Do tego jeszcze Glasgow, jeśli weźmiemy pod uwagę Wielką Brytanię. Tak samo Niemcy czy Francja, gdzie ma Pan dużych ośrodków raptem trzy: Paryż, Marsylia, Lyon. No, może jeszcze Bordeaux. W Brazylii jest tak, że jest bardzo silne Rio, bardzo silne Belo Horizonte, Porto Alegre, Kurytyba, Sao Paulo i Salvador, i coś tam na północy. Natomiast oni sobie wymyślili, że w ramach „demokratyzacji” piłki nożnej… i tu nie chodzi tylko o Manaus, bo problem z Manausem jest paradoksalnie najmniejszy. Tam katastrofalnym pomysłem była Cuiaba i Natal, gdzie absolutnie nie ma żadnych tradycji piłkarskich. Cuiaba to wrota do Pantanalu, największy park krajobrazowy wielkości Polski. Proszę Pana, tam psy dupami szczekają. To jest królestwo ptaków, krokodyli itd.
Było chociaż co oglądać między meczami.
No tak… no ale albo jedziemy oglądać zwierzaki, albo jedziemy kibicować. Żeby wstawić mecze do takiego miasta jak Cuiaba, to oni pozabierali mecze takim ośrodkom jak Kurytyba czy Porto Alegre. Takim samym absurdem jest Brasilia. Oni mają klub na poziomie czwartej ligi. Wstawić im stadion większy od Narodowego, to idiotyzm. To pokazuje, jak przegnite jest szefostwo federacji i samej FIFY, bo ona na to pozwoliła. To musi być korupcja. Nie trzeba być wielkim filozofem, żeby się zastanowić, kto tam za co brał w łapę. Moim skromnym zdaniem: a) stadionów było za dużo, b) były one w złych lokalizacjach. Można było się pokusić o stadion na przykład w stanie Santa Catarina. Jako ciekawostkę Panu powiem, że te cztery miasta, Manaus, Cuiaba, Natal, Brasilia nie mają klubu w centralnych rozgrywkach. Sama Santa Catarina, malutki stan na południu, ma cztery drużyny w ekstraklasie. Za rok będzie COPA America w Stanach. Brazylia lubi się porównywać do USA, dlatego dam Panu prosty przykład. CONMEBOL i CONCACAF zgłosiły się do Stanów, czy nie chcą zrobić COPY. Oni powiedzieli, że ok, tylko chcą znać wytyczne. Co musi mieć miasto, żeby być gospodarzem COPY? Musi mieć stadion o określonej wielkości, lotnisko, baza hotelowa i takie tam. Wie Pan, ile miast w USA spełnia te normy? Dwadzieścia cztery! Nie, że oni to wybudują, oni to mają na tę chwilę. Ten, kto buduje stadion na mundial i nie ma klubu, który potrafi ten stadion zapełnić, dla mnie jest głupkiem. Albo oszustem, który próbuje wyciągnąć publiczne pieniądze.
WKRÓTCE CZĘŚĆ 2 ROZMOWY.