Bartłomiej Kalinkowski zawodnikiem GKS-u Katowice
Okres przygotowawczy zawsze niesie za sobą zmiany w zespołach. Szczególnie w drużynach niższych lig, gdzie kontrakty podpisywane są na krótki okres czasu, a ambitni zawodnicy, chcąc wspinać się po szczeblach polskich rozgrywek aspirują do coraz to lepszych klubów. Tak jest też na zapleczu Ekstraklasy. Jak dotąd najwięcej dzieje się jednak chyba w Katowicach, gdzie lokalny GKS dokonuje sporych roszad w składzie. Najnowszą z nich wydaje się być sprowadzenie Bartłomieja Kalinkowskiego.
fot. GKS Katowice
Mimo, że na karku ma zaledwie 22 wiosny, to jego nazwisko dla piłkarskich fanów w Polsce bynajmniej nie jest anonimowe. Pierwsze piłkarskie szlify zdobywał w Broni Radom, lecz szerszej rzeszy kibiców pokazał się dopiero w warszawskiej Legii. Do Akademii trafił w 2011 roku i od tej pory, aż do wczoraj na papierze był zawodnikiem Wojskowych. Kilka lat spędzonych w zespołach juniorskich z pewnością przyniosło mu kolejne umiejętności, lecz także pierwsze tytuły wraz z kolegami z rocznika. Może się pochwalić przede wszystkim mistrzostwem Polski juniorów starszych sezonu 2012/2013.
Podczas gdy wielu jego rówieśników zdecydowało się szukać szczęścia na wypożyczeniach, Kalinkowski długo walczył o grę w pierwszym zespole Legii. Kolejne lata spędził jako kapitan zespołu rezerw, aż w końcu przebił się również do drużyny prowadzonej wtedy przez Henninga Berga. Po sezonie przygotowawczym spędzonym pod okiem norweskiego szkoleniowca, młody pomocnik doczekał się debiutu w Superpucharze Polski. Wojskowi zagrali wtedy nieco eksperymentalnym składem, lecz po meczu walki zwyciężyli 3:2. Kalinkowski nie mógł jednak zaliczyć tego spotkania do najbardziej udanych - jako pierwszy opuścił bowiem murawę. W 73. minucie zmienił go Kamil Kurowski.
Kolejną szansę dostał jednak już w pierwszej kolejce. Skorzystał ze słabej postawy kolegów z drużyny i wraz z przerwą pojawił się na boisku zmieniając kapitana, Ivicę Vrdoljaka. Mimo ogromnych chęci oraz zaangażowania nie zdołał odwrócić losów spotkania. Tym samym mistrz Polski sensacyjnie uległ beniaminkowi, także późniejszemu spadkowiczowi, GKS-owi Bełchatów. Dla Kalinkowskiego był to jeden z trzech występów w Ekstraklasie w karierze. W tamtym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej zagrał już tylko dwukrotnie - jesienią z Górnikiem Zabrze oraz Ruchem Chorzów. Wiosnę 2015 spędził w rezerwach, a częściej niż na ławce pierwszego zespołu, można było ujrzeć go na trybunach. Kto jak kto, ale kapitan rezerw nie zwykł bowiem omijać starć podopiecznych Henninga Berga.
Nic więc dziwnego, że w kolejnym okienku zdecydował się opuścić Łazienkowską. Dla młodego zawodnika łapanie doświadczenia w kolejnych rozgrywanych meczach może przynieść tylko korzyści. I tak trafił do Wigier Suwałki, które po udanym debiutanckim sezonie w 1. lidze, teraz chciały zagościć co najmniej w połowie stawki. Rzeczywiście, udało się, a Bartłomiej Kalinkowski miał w tym spory udział. Ominął bowiem tylko dwa mecze, na listę strzelców wpisując się trzykrotnie. To zdecydowanie był udany sezon. Nie pozwolił mu on jednak wrócić do Legii i z miejsca otrzymać placu. Po zakończonym wypożyczeniu rozpoczął więc poszukiwania nowego klubu. Padło na GKS Katowice. Czy okaże się to kolejnym dobrym krokiem w karierze? Czas pokaże, na razie wydaje się, że obie strony powinny na tym skorzystać.