Bartkowiak: Nie mam żalu do Śląska (Rozmowa)
Wygląda na to, że Michał Bartkowiak wraca na właściwe tory. Uznawany za wielki talent wychowanek Górnika Wałbrzych i były gracz Śląska Wrocław odżył w pierwszoligowej Miedzi Legnica i został powołany do kadry U-20. Niestety nie pojechał na nią z powodu kontuzji.
fot. Fot. Piotr Krzyżanowski
Michał Bartkowiak wraca do młodzieżowej reprezentacji. Spodziewał się Pan tego powołania?
Szczerze mówiąc, to nie. Nie wiedziałem, że znajduję się w orbicie zainteresowań trenera Macieja Stolarczyka, ale niezmiernie cieszę się z tego powołania. Dowiedziałem się o nim kilka dni po pierwszym wiosennym meczu z MKS-em Kluczbork. Szkoda tylko, że z udziału w zgrupowaniu wykluczyła mnie drobna kontuzja. Na szczęście nijak ma się ona do tych urazów, które doskwierały mi w przeszłości. Od następnej kolejki będę już do dyspozycji trenera.
W kadrze U-20 jeszcze Pan nie zagrał, ale wcześniej reprezentował Pan nasz kraj w zespołach U-16, U-17 i U-19. Niestety potem Pana kariera została storpedowana przez kontuzje...
No tak, wszystko zaczęło się od mojego debiutu w Ekstraklasie. Po tym jak przeszedłem do Śląska Wrocław z mojego macierzystego Górnika Wałbrzych bardzo szybko zadebiutowałem w pierwszej drużynie. Prawdę mówiąc nawet się nie spodziewałem, że stanie się to tak szybko. Kto wie, czy nie stałoby się to jeszcze szybciej, ale dość długo trwało załatwianie formalności pomiędzy Śląskiem a Górnikiem, przez co chwilowo nie mogłem grać. Niestety dzień po debiucie pojechałem na mecz rezerw, bo w Ekstraklasie rozegrałem tylko 10 min i tam przytrafiła mi się ta feralna kontuzja, po której musiałem przejść operację. Jeszcze długo te wszystkie śruby i blachy, które miałem w nodze, sprawiały mi ból, ale na szczęście teraz mam już to wszystko wyciągnięte i po tamtej kontuzji pozostały tylko złe wspomnienia.
Nie wszyscy wiedzą, że mało brakowało, a zamiast w Śląsku grałby Pan w Legii Warszawa. Jako nastolatek trafił Pan do stolicy, gdzie miał Pan zapewnioną szkołę i internat, ale podobno po pewnym czasie... spakował się Pan i wrócił do Wałbrzycha nikomu o niczym nie mówiąc. To prawda?
Słyszałem już tę historię. Różni ludzie różne rzeczy opowiadają, ale to nie było tak. Byłem wypożyczony z Górnika do Legii na pół roku i pewnego dnia, kiedy pojechałem z kadrą Mazowsza na mistrzostwa Polski do Przemyśla, okazało się, że nie mogę w niej grać, ponieważ moje wypożyczenie dobiegło końca i w papierach formalnie figuruję już jako gracz Górnika. To oczywiście wykluczyło moją grę w kadrze Mazowsza. Wtedy mógłbym ewentualnie grać w reprezentacji Dolnego Śląska.
Czyli dopiero na kadrze wojewódzkiej dowiedział się Pan, że Legia nie przedłuży tego wypożyczenia/nie wykupi Pana?
Prawdę mówiąc nie pamiętam już jak to dokładnie było. W każdym razie prawdą jest, że ciągnęło mnie do domu, do bliskich, więc bez żalu wróciłem na Dolny Śląsk i tam kontynuowałem karierę.
Niedługo potem trafił Pan do WKS-u i nawet już po kontuzji dostawał szanse u trenera Tadeusza Pawłowskiego. Do Miedzi odszedł Pan za kadencji Mariusza Rumaka w Śląsku. Nie uważa Pan, że „wojskowi” zbyt łatwo się Pana pozbyli?
Nie chcę tego oceniać. Naprawdę wolałbym o tym nie mówić, choć absolutnie nie mam żalu do tego klubu. Wydaje mi się, że po prostu mieli już dość moich ciągłych problemów zdrowotnych. Zabrakło trochę cierpliwości. Jak już mówiłem, ciągle odczuwałem skutki operacji. Jak wyleczyłem jedno, to zaczynało mnie boleć drugie i tak w kółko. Naprawdę się cieszę, że po transferze do Miedzi byłem zdrowy i rozegrałem całą rundę.
Jeśli już jesteśmy przy Miedzi, to warto zapytać o współpracę z trenerem Ryszardem Tarasiewiczem. Czym go Pan do siebie przekonał, że tak szybko na Pana postawił i co zrobiło na Panu największe wrażenie u tego szkoleniowca?
Bardzo nie lubię porównywania trenerów i wolałbym nie rozmawiać na ten temat. W każdym razie moja współpraca z trenerem Tarasiewiczem układa się bardzo fajnie. Cieszę się, że dał mi szansę i staram się ją wykorzystywać.
Myśli Pan, że w tym roku Miedź osiągnie w końcu wymarzony awans do LOTTO Ekstraklasy? Macie niewielką stratę do miejsc dających awans i spory handicap w postaci 11 meczów u siebie na wiosnę.
Patrząc na to jak się układa tabela wierzę, że awansujemy. Na pewno nas na to stać. Wiadomo, rywale nie odpuszczą i nie będzie dla nas łatwych meczów, ale potencjał mamy taki, że możemy tego dokonać.
Pokusi się Pan o wytypowanie najpoważniejszych konkurentów w walce o promocję do najwyższej klasy?
Na pewno GKS Katowice jest mocny, ale w gruncie rzeczy jest wiele zespołów, które mogą jeszcze zaskoczyć. My musimy patrzeć głównie na siebie i konsekwentnie punktować.
No to patrząc na Miedź nie sposób nie zwrócić uwagi na pańskiego kolegę Petteriego Forsella. Fin jest liderem strzelców i już drugi sezon z rzędu pokazuje dużą klasę w I lidze. Myśli Pan, że sprawdziłby się w Ekstraklasie?
Na pewno tak. To, że strzelił już tyle goli nie jest dziełem przypadku. Ma bardzo dobre uderzenie i fajną technikę. Dobrze jest mieć go w drużynie.
Rozmawiał - Piotr Janas