menu

Bałtyk na remis z Miedzią. W Gdyni bez bramek

30 kwietnia 2011, 09:06 | Szymon Szadurski / Dziennik Bałtycki

Piłkarze drugoligowego Bałtyku Gdynia zremisowali w piątek bezbramkowo z wiceliderem tabeli, aspirującą do awansu o klasę rozgrywkową wyżej Miedzią Legnica. Spotkanie to jednak, nie tylko ze względu na brak bramek, nie było w stanie zadowolić publiczności.

W Gdyni nie padły bramki
W Gdyni nie padły bramki
fot. Grzegorz Mehring

Przed meczem na obiektach Narodowego Stadionu Rugby trwał festyn rodzinny. Wspólna zabawa wprawiła kibiców w dobry nastrój, po pierwszym gwizdku sędziego ich humory jednak stopniowo rzedły, bowiem piłkarze obu drużyn uraczyli widownię niskiej klasy widowiskiem.

O pierwszej połowie można napisać jedynie, że się odbyła. Żadna z drużyn nie przeprowadziła nawet jednej, składnej akcji, po której mógł paść gol.

Jako pierwsi we wczorajszym meczu bramkarza zatrudnili bałtykowcy, jednak niezbyt silne uderzenie Marcina Dettlaffa z 12 minuty, na dodatek w sam środek bramki, nie miało prawa zaskoczyć stojącego między słupkami "Miedziowych" Vladislawa Siamina.

Potem było niewiele lepiej. Jeszcze bardziej anemicznym strzałem odpowiedział ze strony Miedzi w 19 minucie Tomasz Jarzębowski, a próbę tę także bez najmniejszych problemów wyłapał bramkarz Bałtyku Marcin Matysiak.

- "I liga, I liga, Miedzianka!" - zachęcała okrzykami swoich ulubieńców do lepszej gry niespełna 30-osobowa delegacja kibiców legnickiej Miedzi, która pojawiła się na stadionie w Gdyni. Piłkarze nie chcieli jednak posłuchać ich dopingu i bramek nie potrafili zdobyć.

Również fani gospodarzy, niezadowoleni z postawy piłkarzy w biało-niebieskich strojach, skandowali "Graj Bałtyku, jak za dawnych lat". To jednak nie skutkowało.

W drugiej odsłonie meczu nieco lepsze wrażenie sprawiała Miedź, jednak o huraganowych atakach gości nadal nie było mowy.

W 49. minucie, po pierwszej w tym spotkaniu składnej akcji i wymianie podań z pierwszej piłki przez pomocników gości, w dogodnej sytuacji w polu karnym znalazł się Jakub Grzegorzewski. Ale napastnik znany z występów w ekstraklasie w barwach m.in. Korony Kielce, Cracovii czy Odry Wodzisław, zamiast strzelać, wdał się w niepotrzebny drybling i stracił piłkę.

W dalszej fazie gry goście stwarzali zagrożenie dla Matysiaka głównie po rzutach wolnych. Największe kłopoty bramkarz gdyńskiego Bałtyku miał w związku z tym w 78. minucie, gdy "wypluł" piłkę po silnym strzale Marcina Orłowskiego, jednak gracze gości - na szczęście dla Bałtyku - nie zdążyli z dobitką tego strzału.

Najlepszą okazję dla gości z Legnicy miał natomiast po szybkim ataku w 88. minucie rezerwowy Kamil Zieliński, ale jego strzał z bliska z trudem zdołał sparować Marcin Matysiak.

Bałtyk tymczasem skupiał się głównie na przeszkadzaniu Miedzi i starał się grać uważnie w obronie, a jako komentarz do poczynań ofensywnych gospodarzy wystarczy napisać, iż największe zagrożenie dla Siamina gdynianie stwarzali po dalekich wyrzutach z autu obrońcy Pawła Króla.


Polecamy