Jan Tomaszewski dla Ekstraklasa.net (cz. 1): To wszystko wina Franciszka Smudy
- Adam Nawałka przeszedł praktycznie wszystkie szczeble polskiej piłki. W porównaniu ze Smudą czy Fornalikiem, Adam wie co to znaczy być członkiem kadry narodowej. On zna tajniki tej szatni, których jego poprzednicy nie znali. To oczywiście nie daje gwarancji, że Adam będzie drugim Kazimierzem Górskim, ale on ma wszystkie papiery na to, żeby prowadzić tę drużynę - mówi w rozmowie z nami Jan Tomaszewki, legendarny bramkarz reprezentacji, który zatrzymał Anglię na Wembley.
Mówi się o Panu „człowiek, który zatrzymał Anglię”. Zgadza się Pan z tym określeniem?
Nigdy się nie zgadzałem, bo człowiek, który zatrzymał Anglię składał się z dwunastu części. Przede wszystkim z pana Kazimierza Górskiego i nas jedenastu, których poukładał na boisku jak puzzle. Przed ostatnim meczem Polaków z Anglią na Wembley brytyjscy dziennikarze zapytali mnie, czy nasz bramkarz może zatrzymać Anglię. Ja powiedziałem, że nie. Podczas meczu w 73. roku popełniłem wiele błędów, ale zawsze ratowali mnie koledzy z obrony. Można powiedzieć, że w bramce grało pięciu zawodników: Tomaszewski, Gorgoń, Bulzacki, Szymanowski, Musiał. Ja naprawiałem ich błędy, a oni moje. Powiedziałem angielskim dziennikarzom, że polski bramkarz nie jest w stanie teraz powstrzymać Anglii, bo od kiedy w kadrze pracował Franciszek Smuda, praktycznie każdy błąd bramkarza kończy się bramką. Niestety potwierdziło się to na meczu, o czym świadczą dwie sytuacje. W 75. minucie Robert (Lewandowski – dop. red.) wyszedł sam na sam z Hartem z prawej strony. Przebił tę piłkę, która zmierzała do bramki. Wówczas trzech Anglików – jeden biegł do Roberta, a drugi do bramki – wybiło ją. My straciliśmy drugą bramkę w podobnej sytuacji, kiedy Gerrard wyszedł sam na sam ze Szczęsnym. Przebił piłką Wojtka (tak jak Lewandowski), a trzech naszych zawodników zamiast asekurować bramkę, to biegło do Anglika. Ja się pytam: po co? Było 2:0, dlatego jeszcze raz podkreślam, że człowiek który zatrzymał Anglię, to był pan Kazimierz i nas jedenastu.
Był Pan zwolennikiem wyboru Adama Nawałki na stanowisko selekcjonera, tak?
Tak, naturalnie że tak. Adam wie na czym polega reprezentacyjny futbol. On ze Zbyszkiem (Bońkiem – dop. red.) był wprowadzany do kadry za Jacka Gmocha. Po mistrzostwach w Monachium drużyna miała określony kształt, byli w niej zawodnicy który zdobyli te trzecie miejsce. Jacek Gmoch zaczął też wprowadzać młodych i gniewnych, czyli Adama i Zbyszka. Oni nie grali od razu całych meczów. Wchodzili na końcówki, na 15-20 minut. Chodzi o to, że oni cały czas byli w tym stylu gry. Minęło trochę czasu i Adam ze Zbyszkiem byli „asami” tej reprezentacji. Zostali bardzo dobrze wprowadzeni, co później zaowocowało. Dlatego nie zgodziłem się z Adamem, który zaraz po wyborze na selekcjonera powiedział, że priorytetem dla młodych zawodników jest młodzieżówka. Moim zdaniem dla takiego zawodnika – Zielińskiego, Wszołka, Milika, Wolskiego - 15 minut gry w pierwszej drużynie da o wiele więcej niż cały mecz w młodzieżówce. A poza tym co by tu nie mówić – o drużynie narodowej decyduje seniorski, a nie juniorski skład.
A czy nie uważa Pan, że mamy do czynienia trochę z analogiczną sytuacją do tej sprzed dwóch i sprzed czterech lat? Mam tutaj na myśli zatrudnianie na stanowisko selekcjonera trenerów, którzy osiągali dobre wyniki w polskiej lidze. Czym różni się Adam Nawałka od Franciszka Smudy i Waldemara Fornalika, którzy również zostali zatrudnieni dzięki dobrym wynikom swoich zespołów w lidze?
To jest coś innego. Adam Nawałka przeszedł praktycznie wszystkie szczeble polskiej piłki. W porównaniu ze Smudą czy Fornalikiem, Adam wie co to znaczy być członkiem kadry narodowej. On zna tajniki tej szatni, których jego poprzednicy nie znali. To oczywiście nie daje gwarancji, że Adam będzie drugim Kazimierzem Górskim, ale on ma wszystkie papiery na to, żeby prowadzić tę drużynę. Czy z tego skorzysta czy nie, okaże się po zakończeniu eliminacji. Jeszcze jedno. Byłem ostatnio w Nicei na losowaniu grup eliminacyjnych. Nie byłem tam jako przedstawiciel polskiej federacji piłkarskiej, ale jako gość UEFA. Mimo to przebywaliśmy tam razem z przedstawicielami naszego kraju. Dzień przed losowaniem była kolacja, podczas której przeprowadzono merytoryczną dyskusję na temat sposobu gry reprezentacji, kto powinien w niej grać itp. Byłem tym niesamowicie zbudowany. Odbyła się ona pomiędzy prezesem Bońkiem, Koźmińskim i Adamem Nawałką. Pierwszy raz słyszałem tak efektywną i merytoryczną dyskusję nad naszą piłką. Po tym zdarzeniu powiedziałem Nawałce: „Adam, ty masz niesamowite ułatwienie, bo masz światowej klasy fachowców (Boniek, Koźmiński, Iwan), którzy w każdej chwili służą ci radą. Oni ci podpowiadają jak grać, a ty tego wysłuchuj, jak pan Kazimierz Górski.”. Wydaje mi się, że Adam jest w tej chwili w naprawdę komfortowej sytuacji, bo wszyscy mu chcą pomóc. Ani Boniek ani Koźmiński nie nalegali, żeby grał ten czy tamten, tylko dawali pewne wskazówki, propozycje koncepcji stosowanych we współczesnej piłce. Podczas tej kolacji zaczęli oni rozmawiać też o tym, co należy zmienić w polskiej piłce ligowej. Wtedy po raz pierwszy doszło do konsensusu prezesa polskiej federacji piłkarskiej (dla mnie PZPN przestał istnieć jakiś czas temu), wiceprezesa i selekcjonera. Oni mówili jednym głosem.
Wcześniej tego nie było?
Nie, skądże. Umówmy się, że ich poprzednicy nie umieli w ogóle mówić.
Jasno deklaruje Pan sprzeciw wobec „farbowanych lisów” w reprezentacji. Tymczasem Adam Nawałka, którego jest Pan zwolennikiem, na ostatnie zgrupowanie powołuje Eugena Polanskiego i Ludovica Obraniaka.
To nie Adam zdecydował o grze tych zawodników w kadrze. Ten problem rozpoczął niestety trener Franciszek Smuda.
Racja, ale przecież Nawałka nie musiał ich znów powoływać.
Mógł, ale w tej chwili on widzi taką, a nie inną koncepcję. W dalszym ciągu będę przeciwny takim „farbowanym lisom”, ale ustalmy co te sformułowanie konkretnie oznacza. Dla mnie „farbowany lis” to zawodnik, który zagrał w reprezentacji innego kraju w wieku powyżej 19 lat. Chodzi o to, że był on już wtedy dorosły i sam mógł decydować o swojej karierze. Ci młodsi Polacy za granicą powinni od początku być kontrolowani. Oni mogą grać dla innego kraju w U-15, czy U-16, ale kiedy są już dorośli i sami decydują o sobie, to wybór może być tylko jeden. Nie może być tak, że zawodnik trochę pogra w jednej reprezentacji a potem nagle zmieni zdanie bo nie załapał się do seniorskiej drużyny. Moim zdaniem kto zagrał w reprezentacji innego kraju nie ma prawa zagrać w biało-czerwonych barwach, bo jest to nie fair w stosunku do naszych zawodników. Oni bowiem trenują, starają się, a on gra tylko dlatego bo nie załapał się do seniorów swojej reprezentacji.
A co z Łukaszem Piszczkiem? Wypowiadał się Pan, że nie powinno być miejsca dla kryminalistów w kadrze.
Tak powiedziałem, ale teraz jest już po karze, więc nie mam nic przeciwko występom Łukasza w kadrze. Życzę mu jak najlepiej. Już wtedy mówiłem „Łukasz, odsiedź te pół roku, a potem wróć na Euro jako najlepszy prawy obrońca.”. Stało się inaczej, niech się Lato i Smuda z tego tłumaczą. Uważam, że obecne władze polskiej federacji futbolu – Polski Związek Piłki Nożnej już dla mnie nie istnieje – zrobiły więcej przez ten ponad rok czasu niż poprzednicy przez 20 lat!
Chciałbym zapytać o bramkarzy w naszej reprezentacji. Mamy praktycznie dwóch/trzech podstawowych zawodników na tę pozycję. Może to zabrzmi absurdalnie, ale czy nie lepiej by było gdybyśmy mieli tylko jednego solidnego bramkarza, który występowałby w pierwszym składzie nieprzerwanie przez kilka lat?
Tutaj znowu jest wina Smudy. On doprowadził do tego, że miał ośmiu czy dziewięciu podstawowych bramkarzy. Dla mnie to jest po prostu profanacja polskiej piłki. Spójrzmy jak zrobił to Juergen Klinsmann, obejmując kadrę Niemiec przed mistrzostwami świata. On półtora roku przed tym turniejem powiedział wszem i wobec: u mnie pierwszym bramkarzem będzie Lehmann, a drugim Oliver Kahn – najlepszy piłkarz poprzednich mistrzostw świata w Japonii. On to powiedział i to było święte, nieważne czy zgadzali się z tym kibice i eksperci. Wymagałem tego samego od Smudy i od Fornalika, ale niestety się nie doczekałem. Adam Nawałka zadeklarował przy prezesie Bońku, że przed meczem z Gibraltarem będzie wyznaczony bramkarz numer jeden naszej reprezentacji.
Rozmawiał Jan Jaźwiński / Ekstraklasa.net