Atletico – Barcelona LIVE! Czy powtórzy się scenariusz sprzed dwóch lat?
Środowy wieczór z ćwierćfinałami Ligi Mistrzów stanie pod znakiem rywalizacji dwóch najlepszych obecnie drużyn w Hiszpanii. Na Vicente Calderon wicelider rozgrywek Atletico zmierzy się z aktualnym mistrzem i liderem Barceloną. Wynik 2:1 w pierwszym meczu na Camp Nou oznacza, że przed rewanżem w Madrycie trudno wskazać większego faworyta.
Mecz sprzed ośmiu dni miał dwóch bohaterów, którzy pokazali swoje najlepsze i najgorsze oblicze. Pierwszy z nich to Fernando Torres, który w pierwszej połowie starcia na Camp Nou najpierw zapewnił Atletico prowadzenie, a następnie w skrajnie głupi i nieodpowiedzialny sposób obejrzał dwie żółte kartki, osłabiając swój zespół. I choć w Atletico wciąż wiele osób jest zdania, że El Nino na drugie napomnienie nie zasłużył, to nie ulega dyskusji to, że tej sytuacji można było uniknąć.
Drugim z bohaterów meczu sprzed tygodnia jest oczywiście Luis Suarez. Urugwajczyk po przerwie sfinalizował dwie akcje Barcy i to właśnie on dał Dumie Katalonii bardzo ważne zwycięstwo. Tyle że byłego gracza Liverpoolu jeszcze w pierwszej połowie mogło nie być na boisku, gdy bezpardonowo zaatakował on bez piłki obrońcę Atleti - Juanfrana. Sędzia tego zdarzenia jednak nie widział, co okazało się mieć kluczowy wpływ na całą konfrontację w stolicy Katalonii.
Całe środowisko Los Colchoneros wierzy jednak, że w środowy wieczór na Vicente Calderon dojdzie do powtórki sprzed dwóch lat, gdy naładowane Atletico dosłownie pożarło na własnym boisku Barcelonę, czego nie odzwierciedlał tylko wynik tego spotkania. 1:0 po szybkiej bramce Koke wówczas dawało jednak ekipie Simeone awans do kolejnej rundy i taki sam rezultat dałby jej półfinał Champions League również dzisiaj.
- Entuzjazm i atmosfera na Calderon są obecnie fantastyczne, ale piłkarzy Barcelony to nie zaskoczy. Oni już niejednokrotnie grali w takich warunkach. My jednak musimy iść po swoje. Publiczność musi odpowiedzieć swoim dopingiem, a my na boisku szukać awansu do ćwierćfinału – mówił przed tym spotkaniem szkoleniowiec Los Colchoneros, Diego Simeone. – Być z Atletico oznacza być zdeterminowanym, walecznym, nie dawać za wygraną, walczyć z przeciwnościami. Wiemy, że rywale są lepsi od nas, ale ta świadomość jest naszą siłą. Jesteśmy gotowi się im postawić – dodał argentyński trener.
W Barcelonie, pomimo korzystnego wyniku pierwszego meczu, nastroje nie są wcale najlepsze. W Katalonii zaczyna się bowiem przebijać wątpliwość, czy drużyna Luisa Enrique nie przechodzi obecnie jakiegoś kryzysu. Wszystko dlatego, że Blaugrana w ostatnich trzech meczach ligowych zdobyła zaledwie jeden punkt, a ostatnio uległa Realowi Sociedad 0:1. To wszystko sprawiło, że przewaga Barcy nad Atletico w ligowej tabeli zmalała do zaledwie trzech punktów.
- Będzie ciężko, bowiem mierzymy się z tak silnym rywalem jak Atletico, które zna nas doskonale. Jednakże mogę zagwarantować, że będziemy walczyć i cules będą mogli być z nas dumni. Będziemy na swoim poziomie i zobaczymy, czy to wystarczy do awansu, ale jeśli ktokolwiek w nas wątpi, to nie zna się na piłce. Ta drużyna jest stworzona do takich spotkań – stwierdził z kolei na konferencji prasowej Luis Enrique.
W środowym spotkaniu w Barcelonie zabraknie kontuzjowanych Rafinhi, Sandro, Aleixa Vidala, Thomasa Vermalena oraz Jeremy’ego Mathieu. W Atletico z kolei nie zagrają kontuzjowani Tiago i Jose Gimenez, a także zawieszony za czerwoną kartkę Fernando Torres. Do składu drużyny Diego Simeone wrócili jednak Stefan Savić i Oliver Torres, a niemal pewne jest, że pierwszy z wymienionych wystąpi od pierwszej minuty obok Diego Godina na środku obrony Los Colchoneros.
Spotkanie ćwierćfinałowe Atletico Madryt – FC Barcelona na Vicente Calderon poprowadzi arbiter z Włoch, Nicola Rizzoli. Jego pierwszy gwizdek zaplanowano na godzinę 20:45.