Atleti chce przełamać złą serię, Messi bije rekordy po kontrakt
Pojedynek lidera z wiceliderem La Liga może sprawić, że na finiszu rozgrywek sprawa mistrzostwa znów będzie otwarta.
fot. EastNews
W sobotę o godzinie 20.45 Barcelona podejmie Atletico Madryt w najciekawszym meczu 31. kolejki ligi hiszpańskiej. Faworytem tego starcia są gospodarze, ale ich ostatnie potknięcie i gra na kilku frontach pozwala wierzyć Los Colchoneros.
Blaugrana straciła punkty we wtorek z Villareal po jednym z najciekawszych meczów tego sezonu La Liga. Katalończycy najpierw wygrywali 2:0, następnie stracili cztery bram-ki, aż wreszcie strzelili dwa wyrównujące gole w doliczonym czasie gry. Wspaniała remontada wciąż jednak oznacza utratę dwóch punktów względem wicelidera, który tego samego dnia ograł Girone 2:0.
Sobotnie starcie na Camp Nou będzie miało więc duże znaczenie dla końcowego układu tabeli. Jeśli Atletico zdoła wygrać, to zbliży się do Barcy na pięć punktów, a w ostatnich siedmiu kolejkach sezonu będzie miało obrońcę tytułu na wyciągnięcie ręki. Katalończycy wciąż przecież grają w Lidze Mistrzów, w której już w najbliższą środę zmierzą się z Manchesterem United, oraz w Pucharze Króla, gdzie w majowym finale czeka na nich Valencia. Jeśli żołnierze Diego Simeone zdobędą więc Camp Nou, co po raz ostatni udało im się w 2006 roku, to mogą wrócić do wyścigu o triumf w lidze.
Historia nie stoi więc po stronie Rojiblancos. Kiedy ostatni raz wygrywali w domu Barcy, to dwa gole strzelił młodziutki Fernando Torres, który miał jeszcze przed sobą wyjazd do Anglii, a honorowe trafienie dla gospodarzy zaliczył Henrik Larsson. Po tym meczu Atleti wygrało już tylko trzy ligowe starcia z Barceloną (wszystkie na własnym stadionie) i do dziś nie potrafi dokonać tej sztuki od 2010 roku. Od czasu gdy Diego Simeone przejął więc stery w klubie z Madrytu, nigdy nie zaznał smaku zwycięstwa z Katalończykami w La Liga, ale dwa razy znalazł na nich sposób w Lidze Mistrzów.
Jednak czy piłkarze Atletico mogą liczyć na przełamanie tak złej serii w jaskini lwa, jeśli w tak dobrej formie jest Leo Messi? Argentyńczyk po raz kolejny udowodnił, że jest piłkarzem z innej planety i bije rekord za rekordem. Tydzień temu świętował dziesiąty sezon z rzędu, w którym strzelił ponad 40 bramek, natomiast mecz z Villareal był trzecim z kolei, w którym atakujący zdobył gola z rzutu wolnego. Messi to obecnie najlepszy specjalista w tej dziedzinie, więc piłkarze Atleti dwa razy się zastanowią, czy warto faulować przeciwników przed swoim polem karnym.
- Wszyscy go podziwiają, jest oklaskiwany także na innych stadionach przez kibiców rywali. Chcielibyśmy przedłużyć jego kontrakt, taka jest koncepcja - przyznał ostatnio prezydent Barcelony Josep Bartomeu, zapowiadając prawdopodobnie najdroższy kontrakt w historii futbolu. W sobotę wszystkie oczy znów będą zwrócone więc na Argentyńczyka, co może zaboleć mistrza świata Antoine’a Griezmanna. Kto wie, czy wygrana Barcelony nie okaże się kolejnym magnesem na Francuza, przy coraz bardziej prawdopodobnym letnim transferze na Camp Nou.
W sobotę przed hitem, o 16.45, Real Madryt zagra na Santiago Bernabeu z Eibar. W środę Królewscy przegrali z Valencią i mimo że na ławce trenerskiej w Madrycie zasiada wymarzony Zinedine Zidane, to prezes Florentiono Perez utwierdził się chyba w przekonaniu, że bez dużych zmian kadrowych, Los Blancos będą mieli problemy, by rywalizować o najwyższe cele. Mecz u siebie z Eibar powinien być dla klubu z Madrytu łatwym zadaniem, ale ostatnia porażka i wymęczone zwycięstwo z ostatnia w tabeli Huescą, tylko uwypuklają problemy Królewskich.
Spora krytyka spłynęła ostatnio na Toniego Kroosa, na którego Zidane znalazł już następcę. Gazeta Marca donosi, że Paul Pogba jest zdeterminowany, by od lata grac w białej koszulce i miał juz nawet zakomunikować o tym władze Manchesteru United. Cena za Francuza będzie wygórowana, ale Guti na łamach gazety przekonuje, że wielkie transfery nie będą ciężarem dla Realu. - Klub nie będzie miał żadnych problemów z podpisywaniem kontraktów z piłkarzami. Każdy gracz chce iść do Realu Madryt - przyznał były pomocnik w ekskluzywnym wywiadzie. Być może za rok, to Real będzie więc bił się w hicie o mistrzostwo, a nie czyhał na potknięcie lokalnego rywala, by wskoczyć na drugie miejsce.