Athletic - Real LIVE! Królewscy przed trudnym zadaniem na nowym San Mames
Real Madryt stanie dzisiejszego wieczoru przed olbrzymią szansą na objęcie pozycji lidera w tabeli. Wczoraj Barcelona sensacyjnie przegrała z Valencią. Jeśli Królewscy jako pierwsi w ligowym meczu zdobędą San Mames, a Atletico nie wygra z Realem Sociedad, to madridismo będzie świętować długo oczekiwany powrót króla na tron.
Po październikowej porażce z Barceloną wydawało się, że Królewscy znowu przegrają walkę o mistrzostwo Hiszpanii. Iskierkę nadziei wznieciła grudniowa porażka Blaugrany z Athleticiem, ale Real dwa tygodnie później stracił dwa punkty w Pampelunie. Styczeń jednak okazał się kluczowy. Można by powiedzieć, że Barca tradycyjnie popadła w zimowy kryzys. Natomiast Królewscy choć nie zachwycają grą, to imponują statystykami – ponad trzy miesiące bez porażki we wszystkich rozgrywkach i zero straconych goli w 2014 roku, w którym wszystkie mecze wygrali.
Bielsa= LE. Valverde= LM?
Jeszcze rok temu kryzys Katalończyków oznaczałby, że to Real będzie rządził w Hiszpanii. W tym sezonie tak łatwo i nudno nie jest. Obok Realu i Barcelony narodziła się prawdopodobnie nowa siła w La Liga – Atletico Madryt. Jeżeli ojcem sukcesów La Furii Rojy ogłasza się Luisa Aragonesa, to śmiało tak też można mówić o Diego Simeone w kontekście Los Colchoneros. Przynajmniej jeśli chodzi o najnowszą historię madryckiego klubu.
Swoją wartość w lidze ma też Athletic Bilbao. Wydawałoby się, że po zwolnieniu Marcelo Bielsy baskijski klub nie będzie już tak zachwycał jak dwa sezony temu, kiedy to był finalistą Ligi Europejskiej i Pucharu Króla. Co prawda, Baskowie przegrali oba finały, ale z wielkimi – Atletico Simeone i Barcą Guardioli. Ostatni sezon Athleticu nie był udany i włodarze klubu postanowili pożegnać się z Bielsą. Argentyńczyka zastąpił Valverde i okazało się, że to był świetny ruch. Lwy zajmują wysokie czwarte miejsce w lidze premiujące grą w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Do trzeciego Realu tracą dziewięć punktów, więc pewnie nie ma mowy o konkurowaniu z najlepszą trójką Primera División, ale na pewno dziś Baskowie, nie pałający sympatią do stołecznych, zrobią wszystko, aby urwać punkty Los Blancos i zachować pięciopunktową przewagę nad piątym Villarrealem.
Gorąca baskijska ziemia
Stolica Kraju Basków zawsze była nieprzyjemnym terenem do gry dla Realu Madryt. Utarło się powiedzenie, że Real nie jedzie na San Mames, ale do „paszczy lwa”. Ostatnie wyniki może nie pokazują jak trudnym rywalem byli Los Leones dla madrytczyków. Trzy ostatnie mecze na starym jeszcze San Mames kończyły się wynikami 3:0 dla Realu. W latach 2006-2013 Athletic tylko raz wygrał na własnym stadionie z Królewskimi. Najnowsza historia pojedynków obu tych drużyn umniejszyła trochę obraz San Mames „pożerającego” piłkarzy w białych strojach. Jednak cofając się w lata 1999-2004 możemy zobaczyć, co naprawdę znaczyła dla Los Merengues podróż do baskijskiej „paszczy lwa”. W tamtych pięciu latach Real ani razu nie wygrał w Bilbao, jedynie dwa razy zdołał zremisować. Oto prawdziwe, siejące strach San Mames. Nowy stadion w Bilbao ma przywrócić utracone dobre mienie 100-letniego San Mames zamkniętego w czerwcu 2013 roku. Zainaugurowane zwycięstwem nad Celtą 3:2, wciąż budowane, San Mames Barria (budowa ma być skończona pod koniec 2014) zostało zdobyte cztery dni temu przez Atletico Madryt. Jednak był to mecz Pucharu Króla, a więc w lidze wciąż nowy stadion Basków nie doświadczył porażki.
Człowiek-kompas Athleticu. Brak Bale'a. Jese i Di Maria w wyjściowym składzie
Valverde ma kilka wątpliwości przed meczem z Realem Madryt. Musi wybrać między Iraolą a De Marcosem. Wybrać bezpieczeństwo albo szybkość. Pewny jest występ Iturraspe, którego media nazywają człowiekiem-kompasem Athleticu. Obok niego zagrają Ander Herrera i Mikel Rico.
Królewscy zawitają po raz pierwszy na nowy stadion Basków – San Mames Barria. Przyjadą jednak bez Bale'a, ale za to z powracającym po kontuzji Raphaelem Varane. Jese wykorzysta nieobecność Walijczyka i zamelduje się na boisku od pierwszych minut. Co ciekawe, nie ucierpi na tym Di Maria, który zagra na środku. Ciekawostką pozostaje prawa strona obrony. Ancelotti zdecyduje się defensywny wariant z Arbeloą, albo będzie szukał stworzenia sobie przewagi na skrzydłach wykorzystując do tego między innymi Carvajala.