menu

Zenit wypracował dwubramkową przewagę. Torino ponad godzinę grało w osłabieniu (ZDJĘCIA)

12 marca 2015, 19:48 | Damian Wiśniewski

Zenit St. Petersburg w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Europy pokonał przed własną publicznością Torino 2:0. Gospodarze już od 27. minuty grali z przewagą jednego zawodnika. Całe spotkanie na Stadionie Petrovskim rozegrał Kamil Glik. Reprezentant Polski został ukarany żółtą kartką.

Spotkanie od razu lepiej rozpoczęli podopieczni Andre Villasa-Boasa. Już w trzeciej minucie gry Salomon Rondon zabawił się w polu karnym Torino z obrońcami rywala i oddał strzał, z którym jednak poradził sobie bramkarz gości. Następnie spotkanie wyraźnie nam zwolniło, nie oglądaliśmy Az tylu sytuacji podbramkowych. Ciekawie zrobiło się znowu dopiero w minucie 27., ale nie ze względu na jakąś piękną akcję, czy świetny strzał, ale na czerwoną kartkę. Tę otrzymał Benassi, kiedy zobaczył drugą żółta kartkę za faul na Witselu.

Zenit starał się korzystać na grze w przewadze i szło mu z tym całkiem dobrze. W 38. minucie meczu to właśnie Axel Witsel wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Najpierw Padelli zdołał jeszcze odbić piłkę po uderzeniu Smolnikova, ale Glik nie zdołał jej potem wybić i do bramki wpakował ją reprezentant Belgii. Turyńczycy nie byli już w stanie odpowiedzieć do końca pierwszej połowy i na przerwę schodzili z jednobramkowym deficytem.

Po niej wciąż lepiej wyglądali zawodnicy Villasa-Boasa. Już w 51. minucie blisko strzelenia gola był Hulk, ale tym razem goalkeeper Torino był górą. Dwie minuty potem nie dał już rady skutecznie interweniować – po strzale Danny’ego piłka odbiła się od słupka, a celną dobitką akcję zakończył Domenico Criscito.

Zenit dowiózł ten triumf do końca, między innymi dzięki temu, że gościom zupełnie nie wychodziła gra w osłabieniu. Jeśli ktoś był bliżej strzelenia gola, to na pewno byli to gospodarze. Witsel oddał nawet strzał przewrotką, jednak był on minimalnie niecelny.

Dwa strzelone gole i zero straconych przed własną publicznością, to doskonały zapas przed rewanżem. Drużynę Kamila Glika czeka bardzo trudne zadanie, bo jeśli chcą marzyć o awansie, to przed własną publicznością muszą wygrać trzema golami, lub liczyć na szczęście w dogrywce lub rzutach karnych po zwycięstwie 2:0.


Polecamy