Skromne zwycięstwo nad Astorią w pierwszym domowym meczu Widzewa (RELACJA, ZDJĘCIA)
Piłkarsko Widzew przewyższał Astorię o kilka klas, ale - jak często to bywa - miał duże problemy ze skutecznością. Rywale od początku ustawili się na własnej połowie, a ich jedynym celem było jak najdłuższe, najlepiej do ostatniego gwizdka, utrzymanie bezbramkowego remisu.
Widzew Łódź zagra ze Startem Brzeziny w Pucharze Polski
Choć Widzew gola zdobył w 20. minucie, czyli dość szybko, kibice mieli czas, by ponarzekać na skuteczność, bo okazji nie brakowało. Już w pierwszych dziesięciu minutach aż trzy szanse miał Michał Czaplarski, a dwie Nikodem Kasperczak, ale Andrzej Gonerski pozostał niepokonany. Wreszcie w 20. minucie Czaplarski trafił wreszcie do bramki i Widzew mógł odetchnąć. Bez tego gola kolejne minuty byłyby coraz bardziej nerwowe.
Motorem napędowym Widzewa był oczywiście Adrian Budka, który pokazuje, że jest piłkarzem innego formatu, niż większość graczy w czwarej lidze. Tym większą stratą jest kontuzja doświadczonego widzewiaka, który nieatakowany nagle zaczął utykać, bo odezwał się jego mięsień dwugłowy. Jeszcze przed przerwą Budkę zastąpił Igor Świątkiewicz, a występ Budki w sobotę w najbliższym meczu w Paradyżu wydaje się bardzo mało prawdopodobny.
Choć widzewiacy mieli wyraźną przewagę to nie potrafili podwyższyć na 2:0. Raz piłka, po strzale Kasperczaka, wpadła wprawdzie do bramki, ale sędzia gola nie uznał, bo tuż przed strzałem przerwał akcję Widzewa z powodu faulu na Czaplarskim. Gdyby arbiter zastosował przywilej korzyści w 33. minucie byłoby 2:0, a tak łodzianie dostali tylko rzut wolny, po którym Mariusz Rachubiński strzelił niecelnie. Goście uaktywnili się dopiero w samej końcówce, choć bramkarz Widzewa Michał Sokołowicz właściwie mógł drzemać, bo zagrożenia nie było żadnego.
Ale bramkarz Widzewa też miał swoją rolę do odegrania, bo w końcówce Astoria wyczuła szansę na remis, bo łodzianie po przerwie mocno spuścili z tonu, być może z powodu braku Budki. Widzew oczywiście nadal przeważał, ale poważnego zagrożenia nie stwarzał. A w końcówce zespół ze Szczercowa licząc na szczęście coraz częściej po prostu wbijał piłkę w pole karne Widzewa. Najgroźniej było już w doliczonym czasie gry, gdy piłka odbiła się od głowy jednego z widzewiaków, ale szczęśliwie chwycił ją Sokołowicz.
To czwarte zwycięstwo Widzewa w tym sezonie czwartej ligi, a - jak widać - szczęśliwie są dla nich obiekty łączone z widzewskimi legendami. Wczoraj łodzianie wygrali na stadionie im. Włodzimierza Smolarka, a przecież 19 sierpnia wygrali 2:0 w Zelowie na obiekcie, gdzie znajduje się tablica upamiętniająca Krzysztofa Surlita.
Widzew Łódź - Astoria Szczerców 1:0 (1:0)
Gol: 1:0 Michał Czaplarski (20)
Widzew: Sokołowicz - Polit, Maczurek, Dudała I, Milczarek - Budka (45, Świątkiewicz), Rachubiński I (84, Wielgus), Okachi, Bartos (78, Pietras) - Czaplarski, Kasperczak (55, Kralkowski III90). Trener: Witold Obarek.
Astoria: Gonerski - Pietkiewicz, Sebastian Stępnik, Landowski, Siciarz - Wieczorek (77, Piersa), Kubiak I (84 Bogunia), Wańdoch, Wiedeński (70, Bogucki) - Krzysztof Siewiera (57, Mateusz Siewiera), Pęciak. Trener: Jacek Popek.
Sędzia: Michał Mularczyk (Skierniewice)
Widzów: 999