menu

ŁKS znów z kompletem punktów i coraz większą przewagą w IV lidze

9 listopada 2013, 23:30 | Monika W.

Podopieczni Wojciecha Robaszka po raz kolejny w czasie swoich występów w rozgrywkach IV ligi, choć tym razem już nie bez problemów, pokonali rywali i dopisali do swojego konta trzy punkty. Tym razem z niczym wyjechała z Łodzi Astoria Szczerców, która uległa Łódzkiemu Klubowi Sportowemu i tracąc bramkę zamknęła sobie szanse na choćby jedno oczko.

Podopieczni Wojciecha Robaszka znów pokonali rywala i kolejne trzy punkty wędrują na ich konto.
Podopieczni Wojciecha Robaszka znów pokonali rywala i kolejne trzy punkty wędrują na ich konto.
fot. kwardans_po

Sobotni pojedynek do wyjątkowo porywających nie należał. Mnóstwo niewykorzystanych okazji i pozostawiająca wiele do życzenia gra obu drużyn - tak można pokrótce opisać to, co działo się przez dziewięćdziesiąt minut meczu rozegranego w ramach 17. kolejki IV ligi grupy łódzkiej pomiędzy ŁKS-em Łódź i Astorią Szczerców.

Na samym początku spotkania przewagę na boisku wypracowali sobie goście, którzy bez kompleksów i nie zwlekając ruszyli do ataku, chcąc szybko osiągnąć prowadzenie. Okazji nie brakowało, jednak to podopieczni Wojciecha Robaszka jako pierwsi poważnie zagrozili bramce rywala. Po szybkiej kontrze do przodu wyszedł Radek Jurkowski, tyle że na miejscu znalazł się Tomasz Pietkiewicz i udaremnił łodzianinowi oddanie strzału. Chwilę później po dośrodkowaniu od Adriana Kasztelana uderzenia z przewrotki próbował Patora i tym razem także nie doczekaliśmy się gola. Bramkostrzelny napastnik posłał ją... ponad poprzeczką.

I tak rozpoczął się festiwal niewykorzystanych sytuacji w sobotnim meczu. Piłka nie wylądowała w siatce aż do 32. minuty, bo właśnie wtedy po strzale Adriana Ulfika futbolówka minęła Kamila Woźniaka i wylądowała pomiędzy słupkami. Wynik jednak nadal pozostał niezmieniony, ponieważ piłkarze gości popełnili błąd i sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Wydarzenie to jednak wpłynęło na postawę zawodników ŁKS-u, którzy wzięli się do pracy i rozpoczęli ostrzał bramki rywali. Już kilka minut później najpierw Patora po raz kolejny nie trafił, tym razem z rzutu wolnego, a zaraz po nim jeden z obrońców Astorii ledwo co i prawie że z linii wybił uderzenie Szymona Salskiego. Starania gospodarzy nie przyniosły jednak wyczekiwanego przez kibiców rezultatu i na przerwę zeszliśmy z bezbramkowym remisem.

Druga połowa spotkania rozpoczęła się dużo agresywniejszą grą i postawą piłkarzy obu drużyn, co zresztą sędzia postanowił utemperować żółtymi kartkami najpierw dla Olka Ślęzaka, potem dla Kamila Sadzińskiego, za nieprzepisowe i brutalne powstrzymywanie przeciwników w środku pola.

Losy meczu przesądziły się dopiero po godzinie i jednej minucie jego trwania. To właśnie wtedy po świetnym dośrodkowaniu Piotrka Słyścio do piłki doszedł Adam Patora i efektownym strzałem z woleja pokonał Andrzeja Gonerskiego, zapewniając swojej drużynie prowadzenie, a jak się później okazało, również zwycięstwo. Przez ostatnie pół godziny nie udało się już ani łodzianom, ani szczercowaniom doprowadzić do zmiany wyniku, choć bliżsi tego byli gospodarze. W 74. minucie na dobrej pozycji znalazł się Olaf Okoński, pozbywając się rywali i stając sam na sam z bramkarzem. Pomylił się o centymetry, posyłając piłkę obok słupka. Goście starali się jak mogli, ale w końcówce spotkania to podopieczni Wojciecha Robaszka stali się stroną dominującą i sędzia główny zakończył pojedynek przy stanie 1:0, a tym samym to właśnie gospodarze dopisali do swojego konta komplet punktów, a zawodnicy Astorii wrócili do domu z niczym.

- Dzisiejszy mecz kolejny raz pokazał, że nasi przeciwnicy przyjeżdżając na al. Unii starają się zagrać jak najlepszy mecz i urwać ŁKS-owi punkty. Widać było, że brakowało nam trochę pewności siebie i mecz był bardzo trudny, a Astoria wspięła się na wyżyny swoich umiejętności - komentował po zakończeniu pojedynku Radek Surowiec. - Wartość zespołu pokazuje się w takich właśnie meczach, kiedy nie wszystko wychodzi, potrafimy strzelić choć jedną bramkę i utrzymać taki wynik do końca - dodał.


Polecamy