menu

Mecz Polska - Anglia. Wayne Rooney znowu w formie. Nadchodzi jego czas w reprezentacji Anglii?

15 października 2012, 13:18 | Bolesław Groszek/Polska The Times

W piątkowy wieczór Wayne Rooney strzelił dwie bramki dla reprezentacji Anglii w eliminacyjnym meczu z San Marino. Obie były wyjątkowe, ponieważ po raz pierwszy napastnik pełnił funkcję kapitana Synów Albionu w związku z nieobecnością Stevena Gerrarda i Franka Lamparda.

Czy nowa, tymczasowa rola może zmienić niesfornego Anglika? Rooney od zawsze był zawodnikiem wyjątkowym. W Premier League zadebiutował w sezonie 2002/2003 jako gracz Evertonu i od razu zrobiło się o nim głośno. Swoją pierwszą bramkę zdobył przeciwko Arsenalowi, dając piłkarzom z Liverpoolu zwycięstwo 2:1. Trafienie okazało się bardzo ważne, ponieważ zakończyło serię 30 meczów Arsenalu bez porażki, a nastolatek został najmłodszym strzelcem w historii ligi (16 lat i 361 dni, obecnie rekordzistą jest kolejny piłkarz Evertonu James Vaughan).

Kibice i specjaliści zachwycali się młodym Anglikiem, wróżąc mu świetlaną przyszłość. Tuż po 18. urodzinach miał już 15 goli zdobytych dla The Toffees. Jasne stało się, że w Evertonie długo miejsca nie zagrzeje, tym bardziej że parol na niego zagiął sam sir Alex Ferguson. Trener Manchesteru United widział w Rooneyu inwestycję w przyszłość. W swoim debiucie na Old Trafford w 2004 r. piłkarz ustrzelił hat tricka, prowadząc swój zespół do zwycięstwa nad Fenerbahce Stambuł w Lidze Mistrzów.

Już pod koniec swojego pierwszego sezonu w Manchesterze Rooney był najlepszym strzelcem drużyny. Rok później mógł cieszyć się ze swojego pierwszego trofeum - Pucharu Ligi. Kiedy wydawało się że wszystko układa się idealnie, Anglik doznał poważnej kontuzji śródstopia w meczu z Chelsea (przegranym przez Manchester 0:3).

Na powrót do formy czekał aż do sezonu 2006/2007, gdy zdobył swój pierwszy puchar za zwycięstwo w lidze (strzelił 14 goli). Rok później "Wazza" cieszył się ze zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Kiedy kariera Rooneya znów zaczęła dobrze się układać, 19 października 2010 r. zaszokował wszystkich. Tuż po sezonie, w którym zdobył 34 bramki i dostał nagrodę Piłkarza Roku przyznawaną przez związek piłkarzy, oznajmił nagle, że pragnie opuścić Manchester United. Mimo że szybko zmienił zdanie i podpisał nowy, lukratywny kontrakt, bardzo naraził się Fergusonowi i kibicom. Wciąż był jednak podstawowym napastnikiem Czerwonych Diabłów. Do 2012 r. pomógł Manchesterowi wywalczyć cztery mistrzostwa Anglii, dwa zwycięstwa w Pucharze Ligi, raz w Lidze Mistrzów i w Klubowych Mistrzostwach Świata.

Jego kariera klubowa była imponująca, nigdy nie szło mu za to najlepiej w reprezentacji. No, prawie nigdy, bo jeszcze za czasów gry w Evertonie dostrzegł go Sven-Göran Eriksson i dał szansę pokazania się na szczeblu międzynarodowym. "Wazza" szybko podbił serca Anglików, zaliczając kolejny świetny debiut. Tym razem został najmłodszym strzelcem reprezentacji, trafiając do siatki w meczu z Macedonią.
Błyszczał również podczas Euro 2004, zdobywając cztery bramki w fazie grupowej. Kibice długo zadawali sobie pytanie, co by było, gdyby nie doznał kontuzji i nie musiał opuścić boiska już w 27. minucie ćwierćfinału z Portugalią (przegranego przez Anglię po rzutach karnych). Świetnymi występami zagwarantował sobie jednak transfer do MU.

Następna wielka impreza nie była już tak udana. Wracający po kontuzji śródstopia Rooney miał być podporą kadry podczas mistrzostw świata w 2006 r. Z Niemieckiego mundialu wracał jednak bez zdobytej bramki. W pamięci kibiców zapisał się w dodatku w inny, niechlubny sposób. Bezmyślny faul sprawił, że znów nie dokończył ćwierćfinału z Portugalią, a jego zespół znów odpadł po karnych. Słabo spisał się również cztery lata później w RPA.

Anglik nigdy nie był dobrze ułożony, zarówno na boisku, jak i poza nim. Często zdarzały mu się czerwone kartki za bezsensowne kłótnie z arbitrami lub głupie faule. Również dziennikarze nigdy nie ułatwiali mu życia. Wytykano mu słabe wykształcenie, później opisywano jego przygody z prostytutkami, podczas gdy wraz z żoną spodziewał się dziecka. Innym razem jego słabszą grę tłumaczono nadwagą i niezbyt sportowym trybem życia. W prasie bulwarowej często pojawiały się zdjęcia Rooneya z papierosem pod nocnymi klubami.

Piłkarz zawsze radził sobie z niepochlebnymi opiniami. Być może dlatego, że więcej było jednak tych pozytywnych. Często porównywany był do Paula Gascoigne'a i George'a Besta. Tego drugiego wyprzedził w tym roku na liście najlepszych strzelców w całej historii Manchesteru United. Anglik ma również za sobą ponad 250 występów w zespole z Old Trafford. Wynik naprawdę imponujący, zważywszy na to, że ma dopiero 26 lat.

W tym roku w jego karierze mogą zajść jednak spore zmiany. Chodzi o pozycję, na której występuje, bo w MU pojawił się latem nowy napastnik i "Wazza" niekoniecznie musi być pierwszym wyborem trenera. Ferguson zdecydował się na zakup Robina van Persiego, króla strzelców poprzedniego sezonu Premier League. A przecież nie po to zapłacił za Holendra Arsenalowi 24 mln funtów, by trzymać go na ławce rezerwowych i wpuszczać na końcówki spotkań.

Większość ekspertów jest co prawda zdania, że obaj zawodnicy są w stanie razem wybiegać w meczowej jedenastce. Taka ewentualność oznacza jednak, że to Rooney będzie grał w tym ustawieniu dalej od bramki. Duży wpływ na takie opinie ma styl gry, jaki prezentuje. Anglik nie jest typowym snajperem czekającym w polu karnym na piłkę. Często szuka gry, cofając się w okolice środka boiska. Zajmuje się rozegraniem i kreowaniem sytuacji swoim kolegom. Imponuje przy tym zdecydowaniem i siłą. W każdym meczu daje z siebie wszystko, biegając z jednej strony boiska na drugą.

Obok niego i van Persiego kandydatami do gry w ataku są jeszcze Danny Welbeck i Javier Hernández. Wystawianie w tej sytuacji wychowanka Evertonu jako ofensywnego pomocnika pozwala zwiększyć potencjał zespołu w ofensywie. Ucierpią jednak na tym jego strzeleckie statystyki. Już tak kiedyś było, w czasach gdy musiał harować na strzeleckie popisy Cristiano Ronaldo.

Były selekcjoner reprezentacji Anglii Fabio Capello wspominał, że jedną z pierwszych swoich rozmów z Rooneyem rozpoczął od pytania: Dlaczego tak rzadko trafiasz do siatki? - Bo gram zbyt daleko od bramki - odpowiedział mu piłkarz.

W swojej autobiografii "My Decade in the Premier League" Rooney podkreśla zresztą, że za parę lat, gdy nie będzie miał już tyle sił, by wdawać się z obrońcami w pojedynki biegowe, chętnie na stałe przeniesie się na pozycję środkowego pomocnika.

Rooney od zawsze zaliczany jest do grona najlepszych piłkarzy globu, ale nigdy nie uznano go za gracza spełnionego. Na początku gry w Manchesterze często był porównywany do Ronaldo, ale na razie to Portugalczyk zgarnia seriami indywidualne nagrody. Ta sytuacja może się jednak zmienić w tym roku, mimo że już w drugim meczu sezonu w spotkaniu z Fulham Rooney odniósł kontuzję uda, która wykluczyła go z gry na trzy miesiące. Wrócił silniejszy, głodny gry. Zdecydowanie ożywił poczynania Manchesteru, był również bohaterem piątkowego meczu z San Marino wygranego przez gospodarzy 5:0.

Strzelając dwie bramki, wyprzedził Alana Shearera w klasyfikacji wszech czasów angielskiego futbolu. Rooney zajmuje teraz piąte miejsce w tym rankingu, a do czwartego Michaela Owena brakuje mu dziewięciu trafień. - Oczywiście to dla mnie wielki zaszczyt. W tym gronie jest wielu wspaniałych zawodników. Bycie piątym najlepszym strzelcem reprezentacji Anglii jest czymś, z czego jestem niesamowicie dumny. Mam nadzieję, że zdobędę jeszcze więcej bramek. Mam 26 lat, więc przede mną długa droga - skomentował uradowany napastnik, który szansę na podwyższenie swojego dorobku bramkowego będzie miał już we wtorek, w meczu z Polską w Warszawie.

Anglia z dorobkiem siedmiu punktów prowadzi na razie w grupie H eliminacji do mistrzostw świata. Czy ich gwiazdą (a później gwiazdą turnieju) będzie Wayne Rooney? Nic nie stoi na przeszkodzie, by wreszcie stał się najlepszym na swojej pozycji. Równie dobrze może jednak upaść z wysokiego pułapu.

MECZ POLSKA - ANGLIA w Ekstraklasa.net:

Betfrog

Polska The Times


Polecamy