Aston Villa ogrywa na wyjeździe Tottenham i ucieka od strefy spadkowej
Kibice zebrani na White Hart Lane byli świadkami małej niespodzianki. W meczu 32. kolejki Premier League grający przed własną publicznością Tottenham przegrał 0:1 z Aston Villą, a jedynego gola zdobył Christian Benteke.
Obu drużynom przed tym spotkaniem niezwykle mocno zależało na zwycięstwie, choć ze skrajnie odmiennych powodów. Tottenham walczy o grę w europejskich pucharach (po cichu marzy może o Lidze Mistrzów), a Aston Villa stara się uciekać od strefy spadkowej, nad którą ma bardzo małą przewagę.
Lepiej paradoksalnie w tej pierwszej połowie grali ci, którzy na papierze są dużo słabsi. Aston Villa była bardziej konkretna, jej ataki wyglądały pod niemal każdym względem lepiej, niż próby w wykonaniu londyńczyków. Trzeba jednak powiedzieć, że tych prób The Villans nie było znowu aż tak dużo.
To właśnie goście na przerwę schodzili z jednobramkową przewagą. Po dośrodkowaniu Fabiana Delpha z prawej strony boiska głową gola zdobył Christian Benteke, który w ostatnich kolejkach wyraźnie odnalazł formę. Przed końcem pierwszej połowy blisko podwojenia prowadzenia własnej drużyny był Gabriel Agbonlahor, ale piłka po jego uderzeniu trafiła w słupek bramki Vorma.
Tuż po przerwie z niezłej strony zaczął się pokazywać niewidoczny, niewiele dający swojej drużynie Harry Kane. Anglik najpierw oddał niezły strzał sprzed pola karnego, który skończył się rzutem rożnym, a następnie piłka po jego strzale minimalnie minęła bramkę Brada Guzana. Z czasem jednak mecz znów się wyrównał i to byłoby na tyle, jeśli chodzi o szanse „Kogutów” na zdobycie gola. Zupełnie bezproduktywny był Christian Eriksen, który jest przecież odpowiedzialny za kreowanie akcji ofensywnych.
Jeśli któryś z londyńskich piłkarzy może powiedzieć o sobie, że zagrał dobry mecz, to tym kimś jest zastępują Hugo Llorisa, Michael Vorm. Holender w samej końcówce uratował swój zespół przed utratą następnej bramki, wygrywając sytuację sam na sam z Fabianem Delphem. W doliczonym czasie gry podobną okazję miał Roberto Soldado, ale Hiszpan nie dość, że był na spalonym, to jeszcze nie trafił w światło bramki.
Aston Villa ma teraz sześć punktów przewagi nad strefą spadkową, ale pamiętać musimy, że podopieczni Tima Sherwooda mają o jeden mecz rozegrany więcej od większości ligowej stawki.