Trener Romy po porażce na Camp Nou: Sędzia pomógł Barcelonie
Liga Mistrzów. - W rewanżu będzie trudno nam odrobić straty, ale na pewno byłoby nam łatwiej, gdyby sędzia nie gwizdał na korzyść "Barcy" – powiedział po ćwierćfinałowym meczu na Camp Nou trener Romy Eusebio di Francesco (jego drużyna przegrała z Barceloną 1:4).
fot. AFP/EAST NEWS
Zdaniem szkoleniowca rzymian, holenderski arbiter Danny Makkelie sprzyjał gospodarzom, nie dyktując przeciwko nim dwóch rzutów karnych, za (rzekome?) faule na Edinie Dżeko i Lorenzo Pellegrinim.
- De Rossi popełnił błąd, takie rzeczy się zdarzają. Manolas też miał pecha (obaj trafili do własnej bramki – przyp.). Na pewno jest w tym nasza wina, ale Barcelona jest za dobra, żeby pomagali jej jeszcze sędziowie – przekonywał di Francesco.
Jego zdaniem, wynik jest niesprawiedliwy, także i dlatego, że Roma rozegrała dobry mecz, a ukarana została za popełnione błędy.
- My chcemy nadal marzyć. W rewanżu musimy świetnie zagrać, nie poddawać się i pokazać, że porażka 1:4 była niesprawiedliwa – zaznaczył trener Romy.
Z jego argumentację nie zgodził się napastnik Barcelony Luis Suarez (zdobył gola w Lidze Mistrzów po... 392 dniach przerwy).
- Gdybyśmy nie przedostawali się w pole karne dzięki kombinacyjnej grze, gole by nie padały. Wynik meczu nie jest wypaczony – zaznaczył Suarez.
W podobnym stylu wypowiedział się trener „Barcy” Ernesto Valverde: - Jeśli nie zbliżamy się do bramki rywali, gole nie padają. Jest nam obojętne, jak je uzyskujemy. Co mamy poradzić na to, że przeciwnik trafia do własnej bramki?
W tej edycji Ligi Mistrzów Barcelona „zdobyła” już pięć bramek po samobójczych uderzeniach jej rywali.
Na Camp Nou w LM „Blaugrana” nie przegrała już od 26 meczów (24 zwycięstwa i 2 remisy). Ostatniej porażki u siebie doznała w 2013 roku, gdy w półfinale pokonał ją Bayern Monachium 3:0.