menu

Szybko stracony gol nie podłamał Francji - ma ćwierćfinał. Niesamowity Griezmann

26 czerwca 2016, 16:52 | jac/Damian Wiśniewski

W bólach urodził się awans Francji do ćwierćfinału Euro 2016. Drużyna Didiera Deschampsa przegrywała z Irlandią od 3. minuty aż do 58. Błysk Antoine’a Griezmanna pozwolił jej jednak odrobić straty z nawiązką. Zwycięskie bramki padły w odstępstwie zaledwie trzech minut. O półfinał turnieju „Trójkolorowym” przyjdzie się teraz zmierzyć z wygranym meczu Anglia – Islandia.

Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
Francja - Irlandia 2:1
fot. Laurent Cipriani
1 / 18

W pierwszej połowie sprawdzały się praktycznie wszystkie francuskie obawy sprzed tego spotkania. Tradycyjnie już brakowało im dokładności pod polem karnym rywala, nie potrafili wypracować sobie czysto stuprocentowej okazji strzeleckiej, a do tego dochodziły jeszcze kontrataki rywali. A zaczęło się, jak u Hitchcocka, prawdziwym trzęsieniem ziemi.

Mecz jeszcze dobre się nie rozpoczął, a Hugo Lloris musiał się mierzyć z przeciwnikiem, który ustawił sobie piłkę na jedenastym metrze od bramki. Paul Pogba sfaulował we własnym polu karnym Shane’a Longa, a Robbie Brady nie dał najmniejszych szans bramkarzowi. Irlandczycy mieli swój wynik i mogli ustawić się do gry z kontry, co ochoczo uczynili.

Martin O’Neill tym razem nie zmienił niczego w linii obrony i ta decyzja przez długi czas jak najbardziej zdawała egzamin. Coleman oraz Ward na skrzydłach wykonywali swoje zadania bez większych zarzutów, a para Keogh-Duffy starała się jak mogła wypychać Francuzów poza własne pole karne i wychodziło im to całkiem nienajgorzej.

Tak naprawdę jeśli „Trójkolorowi” zdołali już oddać strzał, to był on na tyle niegroźny, że Randolph spokojnie sobie z nim radził, albo futbolówka zwyczajnie mijała strzeżoną przez niego bramkę. Payet oraz Griezmann starali się pchać akcje do przodu, ale i oni bez wsparcia kolegów nie byli w stanie pokusić się o nic więcej.

I nie wiemy czy Didier Deshamps miał kiedykolwiek jakąś większą styczność z sir Alexem Fergusonem (w końcu nigdy nie grał w jego klubie), ale być może przy jakiejś okazji Szkot zdradził mu tajniki słynnej „suszarki”, a przynajmniej bardzo dużo na to wskazuje, bo gra gospodarzy w drugiej połowie była zdecydowanie lepsza. Podopieczni byłego menedżera Monaco wyszli wyraźnie bardziej zdeterminowani i żądni strzelenia bramki. Początkowo mogło to jeszcze przypominać próby z pierwszej części spotkania, ale w miarę upływu kolejnych sekund wszystko zmierzało w coraz lepszą stronę. Najpierw blisko był Koscielny, potem Matuidi, aż w końcu irlandzka defensywa pękła na dobre.

Katem „Wyspiarzy” okazał się Antoine Griezmann. Zawodnik Atletico Madryt najpierw wykorzystał kapitalne dośrodkowanie głową Sagni z prawej stron boiska i pokonał bramkarza głową, a następnie ukąsił po podaniu Oliviera Giroud. Dwa gole w dwie minuty sprawiły, że ich rywale zupełnie stracili kontrolę nad boiskowymi poczynaniami i mogą się cieszyć, że nie oberwali więcej. Po czerwonej kartce, jaką otrzymał Shane Duffy, swoje okazje mieli Gignac, Matuidi oraz sam Griezmann, któremu niewiele zabrakło do strzelenia hat-tricka.

Dzisiaj Francuzi zmieniają swojego bohatera, a Dimitri Payet przynajmniej na razie może oddać to miano komuś innemu. Ich awans jest jak najbardziej zasłużony – Irlandia nie potrafiła mądrze bronić się dłużej niż przez 45 minut i zapłaciła za to słoną cenę. Gospodarze swojego rywala na kolejną rundę poznają w poniedziałek, po zakończeniu meczu Anglia – Islandia.

Oglądaj wideo blog Tomka Bilewicza prosto z Francji!

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!


Polecamy