Starcie jak w Premier League. Klubowi koledzy zmierzą się w półfinale
Aż siedemnastu zawodników Premier League może wystąpić podczas półfinału w Petersburgu. W meczu Belgii z Francją nie ma faworyta.
fot. Bartek Syta
- W futbolu wszystko dzieje się bardzo szybko. Jeszcze kilka miesięcy temu nawet nie marzyłem o powołaniu na mistrzostwa świata, a teraz mam szansę zagrać w półfinale. To cudowne i wręcz niewyobrażalne uczucie - opowiadał Lucas Hernandez, dla którego jest to pierwszy mundial w karierze. Didier Deschamps przed turniejem w Rosji dokonał zmiany pokoleniowej w kadrze i jak na razie jego decyzje personalne bronią się wynikami.
Najmłodsi wśród półfinalistów (w ćwierćfinale średnia wieku pierwszej jedenastki wynosiła nieco ponad 25 lat) pokonali już typowanych do zdobycia medali Argentyńczyków oraz Urugwaj. O 20 w Petersburgu zmierzą się z Belgami. Stawką jest zaplanowany na niedzielę w Moskwie finał. Choć kandydatów do gry w nim jest czterech, mistrzem na pewno zostanie zespół z Europy. - To pokazuje jak bardzo odskoczyliśmy reszcie świata - opowiada Olivier Giroud.
- Na tym etapie nie można już wskazywać faworytów. Zostały same najsilniejsze zespoły. Aby dojść do finału, musimy zaprezentować się lepiej niż w poprzednich starciach. Chcemy to zrobić nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich Francuzów. Dajmy im chwilę radości - apeluje Raphael Varane.
- Oceniam nasze szanse na zwycięstwo w tym meczu 50/50 - wtóruje mu Giroud. - W 2015 roku graliśmy z Belgami towarzyskie spotkanie. Ostatecznie przegraliśmy 3:4, ale był to bardzo wyrównany i efektowny mecz. Kibice obydwu stron mogli być zadowoleni i mam wrażenie, że teraz będzie podobnie. I oni i my mamy mocne zespoły. My nieco odmłodzony, inny niż wtedy, ale co najmniej równie dobry - podkreśla.
W przeciwieństwie do Francji, w składzie Belgii od tamtego czasu nie doszło do wielu zmian. - Grają ze sobą od lat, wyrobili już sobie pewne automatyzmy. Mają bardzo dobre pokolenie zawodników, które ciągle nabiera doświadczenia. Turniej w Rosji pokazał, że dojrzali do wielkiego futbolu - mówi Giroud, który mimo pięciu występów, nie zdobył na razie w Rosji ani jednej bramki. - Dla nas graczy Premier League to spotkanie będzie miało dodatkową wagę. Nikt nie chce pojawić się w klubowej szatni pokonany. Mi zależy, by strzelić gola Thibautowi Courtoisowi. To prawdziwa ściana, teraz prezentuje wysoką formę. Ma przed sobą silną linię defensywy, ciężko było strzelić im bramkę w poprzednich rundach. Jestem jednak przekonany, że zostawią trochę miejsca i przełamiemy ich mur.
W kadrach Belgii i Francji jest aż siedemnastu przedstawicieli Premier League. Podczas gdy na angielskich boiskach występuje piątka Trójkolorowych, tak Robert Martinez ma aż dwunastu takich graczy. Jednym z nich jest Eden Hazard, który w Rosji udźwignął rolę kapitana i lidera swojej reprezentacji. Na koncie ma dwie bramki, tyle samo asyst i rekord mistrzostw świata. W meczu z Brazylią jako pierwszy w historii zanotował 100 proc. skuteczność w swoich 10 dryblingach. - Jest świetnym zawodnikiem, jednak nie lepszym niż Leo Messi czy Luis Suarez, których już wyeliminowaliśmy - uważa Benjamin Pavard.
Na murawie stadionu w Petersburgu może pojawić się cała siedemnastka graczy Premier League. Do treningów z zespołem powrócił już Benjamin Mendy. Ból mięśnia czworogłowego sprawił, że Didier Deschamps oszczędził go w poprzednich spotkaniach fazy pucharowej. Piłkarze obu drużyn doskonale znają więc możliwości przeciwników, a w doborze taktyki na mecz z Francją Belgom pomoże także… Thierry Henry.
Najlepszy napastnik w historii Trójkolorowych (123 mecze i 51 goli w reprezentacji), mistrz świata z 1998 roku i Europy z 2000 jest asystentem Martineza. - To dziwne, że będziemy mieć Thierry’ego przeciw sobie. Byłbym bardzo dumny, gdyby udało się mu udowodnić, że wybrał nieodpowiedni zespół - zapowiada Giroud, który w przeszłości był krytykowany przez rodaka za występy w Arsenalu. - Nie ma już we mnie chęci zemsty - zapewnia.