Najlepsi w drodze do Petersburga, czyli wraca piłkarska Liga Mistrzów
Najlepsze kluby Europy zaczynają sezon Ligi Mistrzów. Rok temu po puchar z „wielkimi uszami” sięgnęła Chelsea, a kto zwycięży tym razem? Przedstawiamy wszystkich faworytów rozgrywek w sezonie 2021/22.
fot.
„Wspaniałe chwile rozrywki, świetna piłka nożna i niezapomniane wieczory” - tak Ligę Mistrzów definiował jej czterokrotny zwycięzca Clarence Seedorf. Piłkarscy kibice mogą wreszcie odetchnąć, bo nudne wtorki i środy to już przeszłość. Znów zaczyna się wspaniała podróż, która będzie miała kres 22 maja w Petersburg. Kto za niespełna rok wzniesie puchar z „wielkimi uszami”, a kto niczym Napoleon nie wytrzyma trudów wyprawy do Rosji?
Już w tym tygodniu zostaną rozegrane pierwsze mecze fazy grupowej Ligi Mistrzów. Mało brakowało, a diametralnie straciłyby one na znaczeniu, po tym jak najbogatsze kluby Europy porozumiały się w sprawie Superligi, która miała całkowicie zmienić zasady gry. „Ci faceci próbowali zabić piłkę nożną” - tłumaczy w wywiadzie dla „Der Spiegel” prezydent UEFA Aleksander Ceferin. I nie kryje zażenowania faktem, że pomysłodawcy rewolty, czyli Real Madryt, Barcelona i Juventus dalej chcą występować pod szyldem UEFA.
Nic w tym jednak dziwnego, bo Champions League to wielkie pieniądze. Maksymalną sumę, którą może zgarnąć zwycięzca wszystkich meczów fazy grupowej i przyszły triumfator rozgrywek to 85,1 miliona euro, czyli o ponad 2 i pół miliona więcej niż przed rokiem. I znacznie więcej, niż mogą liczyć kluby rywalizujące w rozgrywkach drugiego i trzeciego szczebla UEFA: najwyższa nagroda pieniężna w Lidze Europy wynosi 23,4 mln euro, podczas gdy nowa Liga Konferencji oferuje maksymalną nagrodę w wysokości 15,5 mln.
Dla największych jednak i tak to nie pieniądze są motywacją. Tylko prestiż jaki płynie z wywalczenia trofeum. Roman Abramowicz przez lata inwestował ogromne pieniądze w Chelsea, a jego zmorą była właśnie Liga Mistrzów, której klub długo nie mógł wygrać. Dziś The Blues są już dwukrotnym triumfatorem rozgrywek. A w tym roku wystąpią jako obrońcy tytułu, bo to oni pokonali w Porto Manchester City w wielkim finale. W zestawieniu są jednak przynajmniej dwie drużyny, które ostatnio inwestowały więcej, ale za każdym razem musiały obejść się smakiem; czy to będzie przełomowy sezon dla Manchesteru City i/lub Paris Saint-Germain? Coraz większą dominację drużyn angielskich postara się zatrzymać Real Madryt, który w Champions League czuje się najlepiej, na trofeum liczy też Bayern Monachium, i z tak dysponowanym Robertem Lewandowskim wszystko jest możliwe. A może Manchester United prowadzony przez mr. Champions League lub jedna z włoskich drużyn? Pytań jest wiele, więc warto poznać wszystkich pretendentów do gry w wielkim finale w Petersburgu.
Finał już w fazie grupowej?
Grupa A połączyła dwie niespełnione drużyny i ubiegłorocznych półfinalistów. Rok temu Manchester City okazał się lepszy w starciu z Paris Saint-Germain i awansował do finału, ale Francuzi szybko dostali szansę na rewanż. Jak co roku, obie drużyny będące własnością bajecznie bogatych szejków znad Zatoki Perskiej są głównymi kandydatami do wygranej, a łącznie mają zero pucharów w Champions League.
Leo Messi, Sergio Ramos, Gianluigi Donnarumma i kilku innych świetnych piłkarzy dołączyło latem do klubu z Parc des Princes. Biorąc pod uwagę, że w Paryżu zostali Neymar i Kylian Mbappe, to trzeba powiedzieć, że Nasser Al-Khelaïfi stworzył nad Sekwaną nowych „Królewskich”. Nic więc dziwnego, że to PSG jest głównym faworytem bukmacherów do wygrania Ligi Mistrzów; zresztą Leo Messi znów chciałby zaznać tego smaku. Kibice już nie raz widzieli jednak jak wielkie projekty kończyły się równie okazałym fiaskiem, więc w Paryżu powinno się przede wszystkim pamiętać o niepowodzeniach i przekuć je w motywacje.
W najważniejszym momencie słabym punktem drużyny z Ligue 1 może być trener, ponieważ Mauricio Pochettino jeszcze nie wygrał poważnego trofeum. W lepszej sytuacji pod tym względem jest Manchester City prowadzony przez Pepa Guardiolę. Hiszpan to wybitny strateg i wielki zwycięzca, ale w ubiegłorocznym finale sam przekombinował i przegrał. Jego rewolucja na Etihad Stadium nie będzie jednak pełna bez wejścia na szczyt w Europie, a osiągnąć to ma pomóc rekordowy transfer Jacka Grealisha. Obywatelom bardziej przydałby się chyba jednak klasowy środkowy napastnik. Czy i bez niego pojadą do Rosji?
Gigantów w grupie A ma straszyć RB Lipsk, ale coś więcej niż Liga Europy dla zespołu z Niemiec byłoby ogromnym zaskoczeniem. PSG i City to przecież najwięksi faworyci do gry w finale...
Grupa śmierci
Eksperci są podzieleni, czy to grupa A czy może raczej B powinna nosić miano grupy śmierci, ale cesarzom oddać należy co cesarskie. Tym razem los połączył może nie piłkarskie gwiazdozbiory, na pewno jednak wielkich zwycięzców. Do Ligi Mistrzów wraca siedmiokrotny jej triumfator AC Milan i już na starcie zmierzy się z Liverpoolem, który podnosił ten puchar 6 razy. Czwórkę domyka dwukrotny zwycięzca z Porto i mistrz Hiszpanii - Atletico Madryt, który nigdy nie wygrał Champions League, za o trzy razy był w finale.
Grupa B jest bardzo wyrównana; tu naprawdę każdy może wygrać z każdym. Porto nie jest dziś tak dużą marką na arenie międzynarodowej, ale rok temu wyeliminowało Juventus i nastraszyło Chelsea. Atletico zrobiło świetne transfery, Milan wie jak wygrywać w Lidze Mistrzów, zaś Liverpool Jurgena Kloppa wraca do swoich heavy metalowych piłkarskich rytmów.
Snajper na łowach
Borussia Dortmund sprzedała latem Jadona Sancho, zatrzymała natomiast swoją największą gwiazdę Erlinga Haalanda. Norweg ma dopiero 21 lat, a już w 16 występach w Lidze Mistrzów zdobył 20 bramek. W tym roku na snajpera będą czekali defensorzy Ajaxu Amsterdam, Besiktasu Stambuł i Sportingu Lizbona. Wiele wskazuje zatem na to, że piłkarz BVB będzie chciał powtórzyć osiągnięcie sprzed roku i zostać królem strzelców rozgrywek. W sezonie 2020/21 Haaland zdobył 10 bramek i wyprzedził wszystkich. Czy z taką średnią za pare lat wyprzedzi Cristiano Ronaldo w historycznej klasyfikacji strzelców?
Powtórka z rozrywki
Déjà vu mogą powiedzieć kibice Realu Madryt, Interu Mediolan i Szachtara Donieck, którzy drugi rok z rzędu znaleźli się w tej samej grupie. Czy Królewscy rozpoczną marsz po 14. tytuł Ligi Mistrzów? Tym razem Los Blancos nie są nawet wśród piątki faworytów według bukmacherów, ale może Carlo Ancelotti przywróci im prym w Europie? Przecież to z Włochem za sterami Królewscy sięgnęli po „la decimę”, i rozpoczął się okres ich panowania w Europie.
Rok temu Real do końca drżał o awans, ale wtedy dużo mocniejszym zespołem był Inter Mediolan. Mistrz Włoch w wakacje stracił trenera Antonio Conte, napastnika Romelu Lukaku i obrońcę Achrafa Hakimiego. W takim układzie sukces w Lidze Mistrzów byłby sporym zaskoczeniem, choć walka o awans z grupy to obowiązek drużyny z Lombardii. Oprócz Szachtara czwórkę dopełnia bowiem absolutny debiutant - Sheriff Tiraspol. Klub z Mołdawii ma przed sobą wspaniałą przygodę, i będzie walczył do upadłego. Za remis w grupie UEFA wypłaca przecież 930 tysięcy euro, a wygrana jest warta 2.8 mln. To ogromne pieniądze dla drużyny tej rangi.
Wielki rewanż?
Letnie wydarzenia mogły wywołać palpitacje serca u kibiców Barcelony. Najpierw z klubem pożegnał się Leo Messi, a następnie Blaugrana wylosowała w grupie Ligi Mistrzów Bayern Monachium, który w ostatnim meczu wygrał z nią 8:2. W stolicy Katalonii panuje ogromny rozgardiasz pod względem organizacyjnym i sportowym, ale z drugiej strony postawienie się swoim demonom byłoby dobrym krokiem do odbudowy. Jeśli Barca myśli o sukcesie w Europie, to musi spoglądać na świetnego w ostatnim czasie Memphisa Depaya.
Nawet dobre liczby Holendra bledną jednak przy osiągnięciach Lewandowskiego. Kto wie jak zakończyłby ubiegłoroczne rozgrywki dla Bayernu Monachium, gdyby Polak nie pauzował z powodu kontuzji w meczu z PSG? Robert to obecnie najlepszy piłkarz świata, bezlitosny snajper i nienasycony łamacz rekordów. Jeśli dalej będzie się tak prezentował, to Bawarczycy już powinni szukać połączeń lotniczych do Petersburga.
Mr. Champions League
RL9 strzela jak szalony, ale Liga Mistrzów to teren innej wielkiej gwiazdy - Cristiano Ronaldo. Portugalczyk przyzwyczaił już, że czuje się najlepiej we wtorkowe i środowe wieczory, a w tym sezonie o trofeum powalczy z Manchesterem United. Czerwone Diabły nie były wymieniane w gronie faworytów rozgrywek, ale transfer byłego piłkarza Juventusu odmienił wszystko o 180 stopni. To byłaby piękna historia - CR7 odchodził z Anglii w 2009 roku, rok po triumfie Czerwonych Diabłów w finale Ligi Mistrzów w Moskwie. Czy rok po powrocie do United rosyjska ziemia będzie szczęśliwa dla CR7?
W grupie F znalazł się też triumfator Ligi Europy Villarreal, z którym Diabły mają niewyrównane rachunki sprzed roku. Wyzwanie faworytowi z pewnością rzuci też Atalanta Bergamo, a kibice mogą spodziewać się dużej dawki ofensywnego futbolu ze strony Włochów.
Czarny koń
Kto okaże się czarnym koniem tegorocznych rozgrywek? Takiej drużyny można szukać w grupie G, gdzie zabrakło jednego lub dwóch zdecydowanych faworytów. Przed szereg wychodzi Sevilla, ale Lille to przecież ubiegłoroczny mistrz Francji, natomiast Wolfsburg obecny lider Bundesligi. Red Bull Salzburg również ma dobre wspomnienia z ostatnich występów na najwyższym szczeblu. Dla każdego z tych zespołów występ w 1/8 już będzie sporym sukcesem, a tam bez presji będzie można walczyć o coś więcej.
Obrońca tytułu
W ostatniej grupie znalazł się zwycięzca poprzedniej edycji, czyli Chelsea. The Blues wzmocnili się latem i dziś są większym faworytem do końcowego driumfu, niż byli rok temu. Londyńczycy do finału Champions League wchodzą tylko z trenerem zastępczym - aż trzy razy działo się tak w historii . Trudno sobie dziś jednak wyobrazić, że świetnie spisujący się Thomas Tuchel zostanie zwolniony. Może pora przełamać tę klątwę? Rywalem w grupie Chelsea będzie Juventus, czyli zespół, z którym Anglicy mierzyli się po swoim ostatnim triumfie w 2013 roku - nie wyszli wtedy z grupy. Stara Dama przeżywa jednak ostatnio spore turbulencje, więc trudno wróżyć jej sukces w tej edycji rozgrywek.
Pół roku w piłce nożnej to wieczność, a drużyny w słabej formie mogą zmienić się w maszyny seryjnie zdobywające punkty. Przykład Chelsea z poprzedniego sezonu potwierdza, że wszelkie przewidywania dotyczące Ligi Mistrzów przed początkiem fazy pucharowej mogą okazać się nieaktualne. Kibicom pozostaje więc trzymać kciuki, by był to tak zaskakujący sezon jak poprzedni i obfity w fantastyczne widowiska jak trzy lata temu. Czy piłkarze będą w stanie znów zapewnić takie widowiska? Na trybunach w Europie ponownie zasiądą kibice, więc z pewnością poniosą swoich ulubieńców.
Liga Mistrzów będzie transmitowana na kanałąch Polsatu Sport Premium i w TVP.