Liga Mistrzów: finał Liverpool - Real Madryt. Mecz gigantów! Wieczorna uczta dla całego piłkarskiego świata
Dzisiaj o godzinie 21 czeka nas ostatni akord szalonego sezonu. Na Stade de France w Saint-Denis w Paryżu odbędzie się finał Ligi Mistrzów Liverpool FC – Real Madryt.
fot. AFP/EASTNEWS
Mecz gigantów. Widowisko, na które czeka cały świat futbolu. Konfrontacja wybitnych trenerów – Niemca Juergena Kloppa z Włochem Carlo Ancelottim. Finisz wyścigu o tegoroczną Złotą Piłkę – między napastnikami „The Reds”, Senegalczykiem Sadio Mane i „Los Blancos”, Francuzem Karimem Benzemą. Dzisiejszego wieczoru wszystkie oczy skierowane będą na Paryż.
– Dla mnie finał z Liverpoolem jest jak derby, bo nadal jestem Evertonianem i wiem, że kibice „The Toffees” będą nas wspierać – stwierdził Ancelotti, który w niebieskiej części Merseyside pracował półtora roku, zanim zeszłego lata wrócił do Realu.
[polecany]23086239[/polecany]
– Ten rok przeżyłem tak naturalnie, jak ten mecz, który jest dla nas wielkim sukcesem. Znamy historię i wymagania tego klubu, ale spisaliśmy się bardzo dobrze, to był dobry sezon i jesteśmy bardzo blisko do osiągnięcia maksimum – podkreślił „Carletto”.
– Atmosfera jest dobra, my jesteśmy spokojni i ten zespół bardzo dobrze radzi sobie z tego typu meczami. Weterani pomagają młodym utrzymać bardzo dobrą atmosferę, bardzo spokojną i dużą pewność siebie – dodał.
Ancelotti nawiązał też do finałów Ligi Mistrzów, w których prowadził AC Milan i Real, z którym w Lizbonie w 2014 roku pokonał po dogrywce Atletico Madryt 4:1.
– Być może jest mniej obaw niż w 2014 roku, ponieważ w Lizbonie, tamten finał był dla Realu Madryt kluczem do wszystkich tych sukcesów w ostatnich latach (...) Czasami marzysz, ale nie możesz tego kontrolować. Mam dobre wspomnienia ze wszystkich tych finałów. To trochę dziwnie, ale myślę, że finał, w którym grałem najlepiej, był w 2005 roku przeciwko Liverpoolowi i go przegrałem – przypomniał włoski trener słynny dreszczowiec w Stambule, kiedy Milan prowadził do przerwy 3:0, ale „The Reds” odrobili straty i zwyciężyli w rzutach karnych, których bohaterem był polski bramkarz Jerzy Dudek.
[polecany]23054683[/polecany]
– Musimy zaproponować grę, w której pokażemy nasze zalety i jakość. To, co pokazaliśmy w sezonie, z dużym zaangażowaniem musimy pokazać również w tę sobotę. Zawodnicy, którzy wchodzili, zawsze dokładali swoje i robili różnicę. Liverpool stworzy intensywny mecz, z dużą jakością indywidualną i wertykalnością. Kto pokaże większą jakość, ten wygra – przyznał Ancelotti.
Klopp, który z Liverpoolem zagra w finale trzeci raz w ciągu ostatnich pięciu lat, zwrócił uwagę na większe doświadczenie w tej materii Realu i jego trenera.
– Dla niektórych piłkarzy byłby to piąty raz, gdyby wygrali finał, dla trenera czwarty, nie możemy kupić tego poziomu doświadczenia z dnia na dzień, ale my też jesteśmy dobrzy i chcemy to pokazać – porównał niemiecki szkoleniowiec, ale przypomniał przy tym, że „im więcej wygrywasz, tym większe masz szanse na przegraną”. Klopp więc wyraził tym samym nadzieję, że Madryt zrezygnuje z kontynentalnej idylli.
– Nie jest łatwo wybrać faworyta. Patrząc na historię i doświadczenie, sposób, w jaki świętują lub powracają, powiedziałbym, że to Madryt, ale jesteśmy na tym samym poziomie i chcemy grać w naszą grę. Jeśli gramy na swoim poziomie jesteśmy trudnym zespołem dla przeciwnika – ocenił trener „The Reds”.
Liverpool wygrał Ligę Mistrzów (wcześniej nazywaną Pucharem Europy) 6 razy, a Real 13. Zarówno „The Reds” jak i „Los Blancos” przegrali po 3 finały.
[polecany]23048435[/polecany]
Oba zespoły grały ze sobą w finale najważniejszych klubowych rozgrywek dwukrotnie. Mają więc remis. W 1981 roku w Paryżu na Parc des Princes wygrał Liverpool 1:0. W 2018 roku na Stadionie Olimpijskim w Kijowie zwyciężył Real 3:1, po golach Benzemy i dwóch Garetha Bale’a oraz honorowym trafieniu Mane. Finał sprzed 4 lat zawalił „The Reds” niemiecki bramkarz Loris Karius, a prowadzący już wtedy LFC Klopp tłumaczy tę porażkę brakiem doświadczenia (Liverpool zagrał wówczas o trofeum pierwszy raz od 2007 roku, gdy przegrał z Milanem, którego trenerem był Ancelotti) oraz kontuzją Mohameda Salaha, który musiał opuścić boisko w pierwszej połowie po starciu z Sergio Ramosem.
Salah obiecuje słodką zemstę za poprzedni nieudany dla „The Reds” finał. Na Benzemie nie robi to żadnego wrażenia.
– Liverpool jest zbyt pewny siebie. Może myślą, że już wygrali mecz, albo że Real Madryt nie jest już tym, czym był i że są faworytami. Salah może mówić, co tylko chce – twierdzi Karim, który w półfinałowym dreszczowcu z Manchesterem City popisał się „Panenką”, czyli strzałem zawiesiną przy wykonaniu decydującego karnego.
[polecany]23050143[/polecany]
„Królewscy” w drodze do finału dokonali trzech powrotów z PSG, Chelsea Londyn i wspomnianego City. Liverpool miał łatwiejszą przeprawę. W fazie pucharowej wyeliminował Inter Mediolan, Benficę i Villarreal.
A jak będzie dzisiaj – okaże się przed północą.
Finał Ligi Mistrzów Liverpool – Real Madryt rozpocznie się o godzinie 21. Będzie go można obejrzeć w TVP1, tvpsport.pl oraz Polsat Sport Premium 1.