menu

Kielecki sabotaż. Forma Korony zniechęci właściciela Romy? (KOMENTARZ)

22 maja 2015, 15:52 | Michał Karczewski

Historia lubi się powtarzać. Sytuacja niezrozumiała. Nielogiczna. Za każdym razem, gdy przejęcie Korony przez prywatnego sponsora staje się realne, forma drużyny momentalnie się obniża. Co jest przyczyną i czy wszyscy w Kielcach grają do jednej bramki?

Korona Kilce - Górnik Łęczna
Korona Kilce - Górnik Łęczna
fot. Łukasz Zarzycki/Echo Dnia/Polska Press

Od momentu kiedy miasto odkupiło Koronę od Krzysztofa Klickiego w lipcu 2008 roku, sympatycy kieleckiego klubu wyczekiwali chwili, gdy żółto-czerwoni znów będą w rękach prywatnego, możnego właściciela. Spowodowałoby to powrót do walki o wyższe cele niż ligowy byt i zakończyło co półroczne kontrowersje związane z dofinansowaniem klubu przez miasto. Zwłaszcza, iż u mieszkańców, którzy niekoniecznie są kibicami Korony kolejne transze wsparcia finansowego wzbudzały coraz większe oburzenie.

Pomijając liczne nieudane próby szukania sponsora na całym świecie, realna szansa pojawiła się wraz z zainteresowaniem niemieckiej agencji menadżerskiej Hanseatisches Fussball Kontor GmbH nabyciem 51% akcji klubu. Cała transakcja wydawała się zmierzać w jak najlepszym kierunku. W celu dopełnienia formalności przedstawiciele niemieckiej firmy przyjechali na ostatni mecz sezonu 2013/14, w którym Korona podejmowała Śląsk Wrocław. Zaskakująco tragiczna postawa kieleckiego zespołu doprowadziła do blamażu 1:5. Przedstawiciele niemieckiej agencji odebrali to jako jasny sygnał o braku jakiejkolwiek chęci zmian ze strony zawodników. Rozmowy o przejęciu klubu zakończyły się ostatecznie fiaskiem.

Historia powtarza się także w obecnym sezonie. Po doniesieniach o zainteresowaniu właściciela AS Romy, Jamesa Pallotty zakupem 100% akcji Korony, zespół Tarasiewicza zaczął prezentować się o wiele słabiej. Czy to tylko zbieg okoliczności? Jest to wątpliwe, gdyż u wielu graczy widać obecnie brak zaangażowania. Nie można także usprawiedliwiać wszystkiego absencją kontuzjowanych zawodników - Golańskiego i Dejmka oraz brakiem gwarancji co do przyszłości większości graczy, co usiłuje przeforsować sztab szkoleniowy i piłkarze.

Nowy sponsor to dla Korony olbrzymia szansa. Wiedzą o tym kibice, władze miasta i wszyscy obserwatorzy. Wiedzą chyba także piłkarze. Prawdopodobnie według nich ta szansa wiąże się ze strachem przed zmianami. Jednak zamiast wykazać swoją przydatność dla klubu i walczyć o swoją przyszłość w Kielcach, większość jakby się obraziła. Pokazał to dobitnie ostatni mecz przeciwko Łęcznej, w którym tylko pojedyncze jednostki w koszulkach Korony chciały odnieść korzystny rezultat. Całe spotkanie miał dobitnie podsumować przedstawiciel Romy (obecny na stadionie), który (według wywiadu prezydenta Lubawskiego dla Echa Dnia) miał powiedzieć, iż "to wyglądało jak strajk".

Podstawą do dalszych rozmów w sprawie przejęcia Korony przez Pallottę jest utrzymanie kieleckiego zespołu w ekstraklasie. Sytuację powinni zrozumieć także zawodnicy, gdyż znacznej większości z nich kontrakty wygasają po sezonie. Jeżeli w Kielcach nie będzie ekstraklasy, to nie będzie ani sponsora ani piłkarzy, którzy do degradacji dopuścili. Wybór dla zawodników powinien być więc prosty.