menu

Bayern rozbił Romę na Stadio Olimpico! "Lewy" i spółka nie dali szans rzymianom

21 października 2014, 22:34 | Grzegorz Ignatowski

Takiego lania Romy nikt się nie spodziewał. Bayern na Stadio Olimpico rozbił rzymian w drobny mak, wygrywając aż 7:1. Swojego pierwszego gola w barwach Bayernu w Lidze Mistrzów zdobył Robert Lewandowski.

Większość kibiców spodziewała się, że mecz Romy z Bayernem będzie wyrównanym pojedynkiem. W końcu na Stadio Olimpico w Rzymie na przeciwko siebie stanęli wicelider Serie A i lider Bundesligi. I rzeczywiście, na początku gra była wyrównana. Tyle, że taki stan rzeczy trwał przez niecałe dziesięć minut. Wówczas obrońcy Romy zapomnieli, że Arjen Robben nie może znaleźć się w polu karnym w sytuacji jeden na jednego z Ashleyem Colem i za chwilowe roztargnienie musieli zapłacić najwyższą cenę. Holender łatwo poradził sobie z Anglikiem i strzałem w długi róg nie dał szans Morganowi De Sanctisowi na udaną interwencję.

Ten gol był symbolem przekręcenia kluczyka w stacyjce. Silnik zapalił, a walec ruszył do przodu z niszczycielskim pędem. Już kilka chwil później wynik mógł być wyższy, ale piłka po strzale Roberta Lewandowskiego padła łupem włoskiego golkipera. "Lewemu" się nie powiodło, ale Mario Goetze miał więcej szczęścia. W 23. minucie pomocnik reprezentacji Niemiec wykorzystał dokładne zagranie od Thomasa Muellera i strzałem zza pola karnego posłał piłkę do siatki. Polak pozazdrościł bramek kolegom z drużyny i po chwili sam wpisał się na listę strzelców. Po dośrodkowaniu Juana Bernata Lewandowski strzałem głową w dolny róg zupełnie zaskoczył De Sanctisa, który po raz trzeci w tym spotkaniu musiał wyciągać piłkę z siatki. Ale, żeby nie było posądzeń o egoizm, pięć minut później Lewandowski popisał się kapitalnym podaniem do Robbena, który strzałem z pierwszej piłki po raz czwarty umieścił piłkę w siatce. Po takich podaniach można strzelić bramkę nawet z zamkniętymi oczami.

Teraz walec mógł już zwolnić. W końcu rozjechał już wszystko co było do rozjechania i teraz mógł oszczędzać paliwo na kolejne przejażdżki. Ale po co, przecież można sobie jeszcze trochę pojeździć, szczególnie jeśli daje to taką przyjemność. Kolejna akcja w 35. minucie zakończyła się zagraniem ręką Manolasa w polu karnym i Thomas Mueller pewnym strzałem z 11. metrów podwyższył wynik meczu na 5:0 dla gości. 5:0! Kibice i chyba też sami piłkarze nie mieli pojęcia jak mogło do tego dojść.

A jak do tego doszło? Kiedy Bayern po pierwszych minutach włączył wyższy bieg, piłkarze Romy wyglądali jakby mieli zaciągnięty hamulec ręczny. Gospodarze byli o jedno tempo wolniejsi, nie przewidywali w porę zagrań rywala i z upływem czasu nie nauczyli się jak przeciwdziałać temu, co miał do zaoferowania Bayern. A Bayern wcale nie odkrył w tym spotkaniu Ameryki. Podopieczni Josepa Guardioli wykorzystywali dobrze znane atuty, takie jak zorganizowany wysoki pressing, czy poszukiwanie wolnych stref na skrzydłach. Rudi Garcia spodziewał się, że taktyka, która sprawdzała się w lidze włoskiej, zda egzamin również w meczu z Bayernem i nie przygotował żadnego antidotum na najgroźniejszą broń monachijczyków. Ta pomyłka okazała się niezwykle kosztowna.

W drugiej połowie walec już nie musiał jeździć zbyt szybko. Swoje już zrobił i wystarczyło, że był. Przez dalszą część meczu mógł majestatycznie stać na boisku i nawet gdyby Roma strzeliła kilka bramek, wciąż robił by wrażenie doskonałego. Włosi zdołali strzelić gola, którego autorem był Gervinho, ale to było wszystko na co było stać podopiecznych trenera Rudi Garcii. Walec czuwał i kilka chwil po stracie bramki silnik znów ryczał.

Efekt? W 77. minucie Robben popisał się doskonałym prostopadłym podaniem do wprowadzonego kilka minut wcześniej Ribery'ego, a ten technicznym strzałem podwyższył wynik meczu na 6:1 dla gości. Trzy minuty później swoją cegiełkę dołożył kolejny rezerwowy - Xherdan Shaqiri. Szwajcar dopadł do piłki odbitej przez De Sanctisa, po czym spokojnie go okiwał i posłał ją do pustej bramki. I na tym koniec, mecz skończył się wynikiem 1:7, co jest najwyższą porażkę Romy w historii występów w europejskich pucharach.

40 goli we wtorkowych meczach Ligi Mistrzów! (ZOBACZ BRAMKI)


Polecamy