menu

Liga Mistrzów: Buffon chce spełnić marzenie

9 maja 2017, 14:42 | Hubert Zdankiewicz

Przed Monaco zadanie prawie nie do wykonania, Juventus od dawna nie przegrywa na swoim terenie. - Wygranie Ligi Mistrzów będzie największą radością w mojej karierze - mówi Gianluigi Buffon


fot.

- Stać nas na to, by strzelać bramki w Turynie - zapowiada przed wtorkowym meczem Fabinho. - Monaco ma zawodników, którzy mogą sprawić im problemy - ostrzega Juventus na łamach „La Stampy” Claudio Ranieri. Były trener ekipy z Piemontu od razu dodaje jednak, że nie wyobraża sobie innego scenariusza niż awans mistrza Włoch do finału Ligi Mistrzów.

W piłce nożnej teoretycznie nie ma rzeczy niemożliwych. Praktycznie jednak losy tej rywalizacji rozstrzygnęły się w pierwszym spotkaniu wygranym przez Włochów 2:0 po dwóch trafieniach Gonzalo Higuaina. - Nie sądzę, aby Juve zaprzepaściło tę szansę - mówi Ranieri.

Zespół Kamila Glika dobrze radzi sobie na wyjazdach. W tej edycji Ligi Mistrzów wygrał dwa z pięciu spotkań, w sumie strzelając w nich aż 21 bramek. Teraz jednak podopiecznych Leonardo Jardima (którego chce ponoć zatrudnić londyński Arsenal) czeka zadanie praktycznie nie do wykonania, bo Juventus Stadium to twierdza, której zdobyć nie potrafiła nawet Barcelona, z Lionelem Messim, Luisem Suarezem i Neymarem.

W kończących się rozgrywkach podopieczni Massimiliano Allegriego stracili tylko dwie bramki. U siebie tylko jedną. Wygrali trzy spotkania, a dwa zremisowali. Na samym początku fazy grupowej. W ogóle ostatniej porażki w Lidze Mistrzów na własnym stadionie Juventus doznał w 2013 r., gdy przegrał 0:2 z Bayernem Monachium.

Równie skuteczny jest na krajowym podwórku, gdzie dopiero w miniony weekend Torino przerwało jego imponującą serię 33 kolejnych zwycięstw na własnym terenie.

Zdaniem Ranieriego wszystko przemawia za Juve. - Dwa lata temu byli w finale Ligi Mistrzów, do tego mają zawodników, którzy świetnie ze sobą współgrają. Jeśli zabraknie jednego, to jest drugi. Jeśli drugi czegoś nie zrobi, to potrzeba trzeciego, a jest jeszcze Gianluigi Buffon - wylicza Włoch.

Bramkarz i kapitan Juventusu skupia w ostatnim czasie na sobie uwagę mediów niemal równie często co Higuain i Paulo Dybala. Nie brak nawet opinii, że powinien się liczyć w wyścigu o Złotą Piłkę magazynu „France Football”, bo w wieku 39 lat wciąż pokazuje, że na swojej pozycji nie ma sobie równych.

Pierwszy mecz z Monaco był dla niego szóstym z kolei w tej Lidze Mistrzów, w którym zachował czyste konto. I bynajmniej nie tylko dlatego, że ma przed sobą takich specjalistów od przeszkadzania rywalom, jak Giorgio Chiellini, Leonardo Bonucci czy Andrea Barzagli.

- Złota Piłka? Zwycięstwo w tym plebiscycie nie jest dla mnie dodatkową motywacją i nie będę zawiedziony, jeśli nie uda mi się go wygrać. Najważniejsza jest drużyna, poświęcam wiele wysiłku i zdrowia, żeby utrzymać swoje ciało w odpowiedniej dyspozycji, bo chcę być pomocny moim kolegom. Najważniejsze to być gotowym, gdy zespół cię potrzebuje. Tak długo, jak będę to robił, będę szczęśliwy - twierdzi pytany o swoje szanse Buffon.

Włoch już raz był bliski zdobycia tej nagrody. W 2006 r., gdy wywalczył razem z reprezentacją swojego kraju mistrzostwo świata. Ostatecznie zajął jednak drugie miejsce, za swoim rodakiem Fabio Cannavaro. - Dziennikarze nie znają się na piłce. Piszą o niej, ale się na niej nie znają - komentował wówczas wyniki plebiscytu obecny prezes PZPN (w przeszłości piłkarz Juve) Zbigniew Boniek, którego zdaniem to właśnie Buffon najbardziej zasługiwał na Złotą Piłkę.

Dla doświadczonego bramkarza wygranie Ligi Mistrzów to ostatnie niespełnione marzenie, bo poza tym zdobył niemal wszystko, co było można (nie licząc mistrzostwa Europy, bo tu musiał się zadowolić drugim miejscem w 2012 r.). Dwa razy był o krok. W 2003 r. jego koledzy z pola gorzej wykonywali jednak w finale rzuty karne od graczy AC Milan, a dwa lata temu sposób na obronę Juventusu znalazła Barcelona.

- Wygranie Ligi Mistrzów byłoby największą, obok mistrzostwa świata, radością w mojej karierze. Codziennie pracuję bardzo ciężko, żeby osiągnąć ten cel. Nie wiem, czy mi się to uda, ale gram w drużynie, która mi w tym pomaga - powiedział Buffon po pierwszym meczu z Monaco. - Chcę dać z siebie wszystko i chcę, żeby ludzie byli smutni, gdy już zakończę karierę - dodał.

Po pierwszych meczach półfinałowych wydaje się, że w obu parach rywalizacja jest już rozstrzygnięta i wymaga jedynie formalności w postaci rewanżów. Tego samego zdania są bukmacherzy, którzy za każdą złotówkę postawioną łącznie na awans AS Monaco i Atletico Madryt (w środę zagra u siebie z Realem, w pierwszym meczu Królewscy wygrali 3:0) można otrzymać... blisko 83 zł.

Mecz w Turynie rozpocznie się o godz. 20.45 i będzie transmitowany w Canal+.


Polecamy