Artur Sobiech, piłkarz Lechii Gdańsk: Nie można być nerwowym czy sfrustrowanym. Jak się ma trochę pecha, to zadziała też VAR [rozmowa]
Artur Sobiech, napastnik Lechii Gdańsk, mówi o swoim braku skuteczności, sytuacjach bramkowych i postawie biało-zielonych w tym sezonie.
Za nami sześć meczów ligowych i jeden w Pucharze Polski w tym roku, a Ty pozostajesz bez gola. Jak się czujesz po fali krytyki?
Podchodzę do tego spokojnie. Wiadomo, że napastnika rozlicza się przede wszystkim z goli, ale najważniejsze jest dobro drużyny, a wciąż w tabeli jesteśmy na właściwym miejscu i gramy w Pucharze Polski. Oczywiście, że czekam na gola, bo napastnicy żyją z bramek. To dodaje pewności siebie. Nie można być nerwowym czy sfrustrowanym tylko dalej trzeba robić swoje. Przyjdzie właściwa sytuacja i ją wykończę, bo jak się ma trochę pecha, to zadziała też VAR.
[przycisk_galeria]
Właśnie w Sosnowcu bardzo ładne wykończyłeś akcję, ale centymetrowy spalony i interwencja VAR pozbawiły Ciebie gola...
Taka jest piłka. Są takie sytuacje i serie też się zdarzają. Trzeba konsekwentnie robić swoje, dalej pracować i przyjdą te lepsze mecze.
Artur, masz sytuacje bramkowe, jak we wspomnianym Sosnowcu, czy wcześniej w Kielcach. To czego brakuje, żeby zamieniać je na gole?
Napastnik żyje z podań, ale w Kielcach rzeczywiście miałem okazje bramkowe. Biorę to na siebie, bo w Kielcach - z tych sytuacji, które miałem - powinienem strzelić przynajmniej jedną bramkę. W Sosnowcu też była bardzo dobra sytuacja, którą muszę wykończyć. Czasami tak jest, że napastnikowi nie chce wpaść i czeka na przełamanie.
Jesteś typem napastnika, który kończy akcje, a nie wypracowuje sobie sytuacje. Styl gry Lechii Ci odpowiada?
Takie jest styl drużyny i jest skuteczny, bo regularnie punktujemy. To jest najważniejsze, a nie indywidualne osiągnięcia.
W tym roku masz już 525 minut na boisku bez gola...
Postaram się zakończyć tę serię jak najszybciej i jestem przekonany, że nastąpi to w najbliższym czasie.
Trenerzy i koledzy, przy braku goli, chwalą Ciebie za to za pracę dla drużyny w defensywie. To powód do satysfakcji?
W dzisiejszej piłce wszyscy muszą pracować dla zespołu, a gra obronna zaczyna się już z przodu. Tak samo konstruowanie akcji ofensywnych rozpoczyna się od bramkarza. Zawsze chcę dać jak najwięcej zespołowi. To, o czym mowa, może być akurat mało widoczne dla przeciętnego kibica.
Flavio Paixao nie wykorzystał rzutu karnego w Kielcach, a Ty jesteś drugi w kolejce. W spotkaniu z Wisłą Płock były rozmowy, kto ma wykonać "jedenastkę"?
Trener wyznacza zawsze kilku zawodników do wykonania karnego. Z Wisłą była taka sytuacja, że to ja byłem faulowany, a jest stare piłkarskie porzekadło, że faulowany zawodnik nie powinien podchodzić do "jedenastki". Flavio wziął piłkę, czuł się pewnie i wykorzystał karnego. Wiem, że były kontrowersje, ale w tej sytuacji był kontakt. Skoro jest VAR, to trzeba go wykorzystywać, choć nie zawsze działa na korzyść. (śmiech)
Patrząc na średnią, co ile minut uczestniczysz w golu dla Lechii, czy to przez bramkę, asystę bądź wywalczonego karnego, to wychodzi co około 100 minut. Zwracasz na to uwagę?
Zawsze chcę pomóc drużynie i udział mniejszy lub większy w wygranych mam. Dokładam cegiełkę, ale tak samo, jak każdy inny zawodnik, który znajduje się w kadrze meczowej. Nawet ci, którzy rywalizują o miejsce w składzie, to poprzez jakość na treningu pomagają podnieść umiejętności innych zawodników. Każdy jest ważny w drużynie.
Po przerwie na kadrę zacznie się prawdziwy maraton, a do końca kwietnia rozegracie aż siedem meczów w lidze i Pucharze Polski. Jesteście gotowi?
Będziemy grać praktycznie co trzy, cztery dni. Wykorzystujemy ten czas, żeby dobrze popracować i ładujemy baterie na końcówkę sezonu.
O finał Pucharu Polski zagracie z Rakowem w Częstochowie. Chciałeś innego rywala?
Wymarzony przeciwnik jest taki, którego się przejdzie. Oby takim był Raków. Nie ma co ukrywać, że chcemy zagrać w finale na Stadionie Narodowym w Warszawie i zrobimy wszystko, aby tak się stało. Raków to stabilna drużyna, ma dużą przewagę w tabeli pierwszej ligi, awansował do półfinału Pucharu Polski, więc nie ma mowy o przypadku., Koncentrujemy się na sobie i na najbliższym meczu z Piastem Gliwice, a na Raków przyjdzie czas. Na Stadionie Narodowym już miałem okazję zagrać w reprezentacji w meczu z RPA, który wygraliśmy 1:0.
Powrót Messiego nie pomógł, Argentyna przegrała z Wenezuelą
RUPTLY