menu

Artur Sobiech, piłkarz Lechii Gdańsk: Nie można być nerwowym czy sfrustrowanym. Jak się ma trochę pecha, to zadziała też VAR [rozmowa]

24 marca 2019, 11:15 | Paweł Stankiewicz

Artur Sobiech, napastnik Lechii Gdańsk, mówi o swoim braku skuteczności, sytuacjach bramkowych i postawie biało-zielonych w tym sezonie.

Artur Sobiech, piłkarz Lechii Gdańsk
fot. Fot. Piotr Hukało
Artur Sobiech, piłkarz Lechii Gdańsk
fot. Fot. Piotr Hukało
Artur Sobiech, piłkarz Lechii Gdańsk
fot. Fot. Piotr Hukało
Artur Sobiech, piłkarz Lechii Gdańsk
fot. Fot. Piotr Hukało
Artur Sobiech, piłkarz Lechii Gdańsk
fot. Fot. Piotr Hukało
Artur Sobiech, piłkarz Lechii Gdańsk
fot. Fot. Piotr Hukało
1 / 6

Za nami sześć meczów ligowych i jeden w Pucharze Polski w tym roku, a Ty pozostajesz bez gola. Jak się czujesz po fali krytyki?

Podchodzę do tego spokojnie. Wiadomo, że napastnika rozlicza się przede wszystkim z goli, ale najważniejsze jest dobro drużyny, a wciąż w tabeli jesteśmy na właściwym miejscu i gramy w Pucharze Polski. Oczywiście, że czekam na gola, bo napastnicy żyją z bramek. To dodaje pewności siebie. Nie można być nerwowym czy sfrustrowanym tylko dalej trzeba robić swoje. Przyjdzie właściwa sytuacja i ją wykończę, bo jak się ma trochę pecha, to zadziała też VAR.

[przycisk_galeria]

Właśnie w Sosnowcu bardzo ładne wykończyłeś akcję, ale centymetrowy spalony i interwencja VAR pozbawiły Ciebie gola...

Taka jest piłka. Są takie sytuacje i serie też się zdarzają. Trzeba konsekwentnie robić swoje, dalej pracować i przyjdą te lepsze mecze.

Artur, masz sytuacje bramkowe, jak we wspomnianym Sosnowcu, czy wcześniej w Kielcach. To czego brakuje, żeby zamieniać je na gole?

Napastnik żyje z podań, ale w Kielcach rzeczywiście miałem okazje bramkowe. Biorę to na siebie, bo w Kielcach - z tych sytuacji, które miałem - powinienem strzelić przynajmniej jedną bramkę. W Sosnowcu też była bardzo dobra sytuacja, którą muszę wykończyć. Czasami tak jest, że napastnikowi nie chce wpaść i czeka na przełamanie.

Jesteś typem napastnika, który kończy akcje, a nie wypracowuje sobie sytuacje. Styl gry Lechii Ci odpowiada?

Takie jest styl drużyny i jest skuteczny, bo regularnie punktujemy. To jest najważniejsze, a nie indywidualne osiągnięcia.

W tym roku masz już 525 minut na boisku bez gola...

Postaram się zakończyć tę serię jak najszybciej i jestem przekonany, że nastąpi to w najbliższym czasie.

Trenerzy i koledzy, przy braku goli, chwalą Ciebie za to za pracę dla drużyny w defensywie. To powód do satysfakcji?

W dzisiejszej piłce wszyscy muszą pracować dla zespołu, a gra obronna zaczyna się już z przodu. Tak samo konstruowanie akcji ofensywnych rozpoczyna się od bramkarza. Zawsze chcę dać jak najwięcej zespołowi. To, o czym mowa, może być akurat mało widoczne dla przeciętnego kibica.

Flavio Paixao nie wykorzystał rzutu karnego w Kielcach, a Ty jesteś drugi w kolejce. W spotkaniu z Wisłą Płock były rozmowy, kto ma wykonać "jedenastkę"?

Trener wyznacza zawsze kilku zawodników do wykonania karnego. Z Wisłą była taka sytuacja, że to ja byłem faulowany, a jest stare piłkarskie porzekadło, że faulowany zawodnik nie powinien podchodzić do "jedenastki". Flavio wziął piłkę, czuł się pewnie i wykorzystał karnego. Wiem, że były kontrowersje, ale w tej sytuacji był kontakt. Skoro jest VAR, to trzeba go wykorzystywać, choć nie zawsze działa na korzyść. (śmiech)

Patrząc na średnią, co ile minut uczestniczysz w golu dla Lechii, czy to przez bramkę, asystę bądź wywalczonego karnego, to wychodzi co około 100 minut. Zwracasz na to uwagę?

Zawsze chcę pomóc drużynie i udział mniejszy lub większy w wygranych mam. Dokładam cegiełkę, ale tak samo, jak każdy inny zawodnik, który znajduje się w kadrze meczowej. Nawet ci, którzy rywalizują o miejsce w składzie, to poprzez jakość na treningu pomagają podnieść umiejętności innych zawodników. Każdy jest ważny w drużynie.

Po przerwie na kadrę zacznie się prawdziwy maraton, a do końca kwietnia rozegracie aż siedem meczów w lidze i Pucharze Polski. Jesteście gotowi?

Będziemy grać praktycznie co trzy, cztery dni. Wykorzystujemy ten czas, żeby dobrze popracować i ładujemy baterie na końcówkę sezonu.

O finał Pucharu Polski zagracie z Rakowem w Częstochowie. Chciałeś innego rywala?

Wymarzony przeciwnik jest taki, którego się przejdzie. Oby takim był Raków. Nie ma co ukrywać, że chcemy zagrać w finale na Stadionie Narodowym w Warszawie i zrobimy wszystko, aby tak się stało. Raków to stabilna drużyna, ma dużą przewagę w tabeli pierwszej ligi, awansował do półfinału Pucharu Polski, więc nie ma mowy o przypadku., Koncentrujemy się na sobie i na najbliższym meczu z Piastem Gliwice, a na Raków przyjdzie czas. Na Stadionie Narodowym już miałem okazję zagrać w reprezentacji w meczu z RPA, który wygraliśmy 1:0.

Powrót Messiego nie pomógł, Argentyna przegrała z Wenezuelą

RUPTLY