menu

Arsenal znów traci punkty. Kanonierzy remisują z Leicester

31 sierpnia 2014, 19:22 | Damian Wiśniewski

Arsenal Londyn po raz drugi z rzędu nie potrafił wygrać meczu ligowego. Kanonierzy grali na wyjeździe z Leicester City i tylko zremisowali z beniaminkiem 1:1.

Od początku spotkania Kanonierzy mieli przewagę w posiadaniu piłki, potrafili dość długo wymieniać podania i trzymać przez większą część czasu przeciwnika z dala od własnej szesnastki. Lisy z Leicester nastawiły się z kolei na grę z kontrataku i trzeba powiedzieć, że szła im ona całkiem dobrze. Po odbiorze futbolówki potrafiły szybko przenieść się z nią pod bramkę Szczęsnego i starały się objąć prowadzenie.

Pierwszy raz bardzo gorąco zrobiło się jednak dopiero w 20. minucie gry. Po genialnym podaniu Cazorli i zamieszaniu w polu karnym gospodarzy (piłkę dzióbnął Sanogo i odbiła się ona od Schmeichela) futbolówka trafiła pod nogi Sancheza, który umieścił ją w bramce.

Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było długo czekać. Już dwie minuty później po dośrodkowaniu Schuppa i strzale głową Ulloi mieliśmy wynik 1:1. Najmocniej zawinił przy tej akcji Laurent Koscielny, który nawet nie starał się przeszkodzić Argentyńczykowi w oddaniu strzału, choć usprawiedliwia go fakt, że kilka minut wcześniej zderzył się głową z jednym z rywali. Chwilę po straconym golu został zresztą zmieniony przez Chambersa.

Do przerwy wynik się już nie zmienił, choć w doliczonym czasie gry blisko trafienia był Ramsey, jednak piłka po jego uderzeniu minęła bramkę gospodarzy. Po przerwie sytuacja na boisku wyglądała bardzo podobnie. The Gunners wciąż dłużej utrzymywali się przy piłce, jednak jeśli chodzi o stwarzanie sobie okazji podbramkowych, to proporcje rozkładały się po równo.

Już w pierwszej minucie po wznowieniu gry gospodarze mogli wyjść na prowadzenie. Po szybkiej akcji piłka trafiła do znajdującego się w polu karnym Arsenalu Nugenta, ale jego strzał głową obronił Wojciech Szczęsny. W 54. minucie gry Lisy przeprowadziły kolejny świetny kontratak, Ulloa świetnie przełożył sobie w polu karnym Chambersa, ale następnie trafił tylko w boczną siatkę.

Później dwie bardzo groźne akcje stworzyli sobie goście. Najpierw przed fantastyczną okazją po podaniu Cazorli stanął Ramsey, ale jego strzał głową spokojnie wyłapał Kasper Schmeichel. Po chwili syn legendarnego bramkarza Manchesteru United znów pokazał się ze świetnej strony, kiedy wybronił sytuację sam na sam z Sanogo.

Wynik do ostatniego gwizdka już się nie zmienił. Optyczną przewagę przez cały mecz mieli goście, to oni oddali więcej strzałów i dłużej utrzymywali się przy piłce, ale jeśli chodzi o akcje bramkowe, to tych było po równo. Remis jest więc jak najbardziej zasłużony. Arsenal po tym meczu ma pięć punktów na koncie, a Leicester City dwa.